
„Soma 0,5 mg”, czyli jeden z największych tworów komercyjnych w polskiej muzyce obchodzi dzisiaj trzecie urodziny. Duet, z którym pod względem rozpoznawalności i rozgłosu w momencie premiery mógłby konkurować tylko Gang z Albani. Jak teraz słucha się Taconafide i czy warto do niego wracać?
Mamy rok 2021 jesteśmy po genialnym „Romantic Psycho” i średnimi „Jarmarku” i „Europie”. Aktualnie obaj panowie są w przerwie wydawniczej i na nowe rzeczy jeszcze przyjdzie nam trochę poczekać. W tym czasie warto odpalić sobie starsze albumy, a skoro przypada nam rocznica tak dużego wydarzenia, to dlaczego nie wrócić właśnie do „Somy”?
W momencie premiery nie mówiło się o „Somie” jak o czymś wybitnym. Nic dziwnego, poprzeczka była ustawiona bardzo wysoko, a i od dwóch najpopularniejszych artystów w Polsce słuchacze wymagali czegoś fenomenalnego, czegoś, co przebije wszystkie poprzednie projekty. Czy to wyszło? Raczej chłopaki nie unieśli ciężaru i nie stworzyli dzieła tak ambitnego, jak chcieli, ale na pewno nie zawiedli. Muzycznie płyta jest bardziej niż zadowalająca, co sprawia, że wraca się do niej z przyjemnością.
Duet Quebo i Taco współgra ze sobą fantastycznie. Chłopaki świetnie się rozumieją, czują muzykę, którą tworzą, a najlepszym tego przykładem jest ich wspólne #hot16challange. Żaden z nich nie dominuje drugiego. Idealnie się dopełniają. Warto też pochwalić dobór gościnek na dodatek preorderowy, które również super się spisały. Największym featem mógł być Podsiadło, dzięki czemu mieliśmy szansę usłyszeć najbardziej popularnych wtedy artystów na jednym kawałku.
Featuringi
Dawid Podsiadło mógł być największym gościem, ale nie był. Ten tytuł zdecydowanie skradł Bedoes ze swoim refrenem do utworu “8 kobiet – remix”, który przebił pierwowzór kilkukrotnie. I to samo w sobie było zadziwiające, bo w moim odczuciu ten numer jest najlepszym, jaki możemy znaleźć na krążku. Nie tylko muzycznie, ale i tekstowo. Raperzy starają się przekazać nam, jak naprawdę wygląda życie rapera i sprzeciwiają się idealizowaniu artystów. Dodajmy do tego spokojny refren Taco i mamy piękną piosenkę o problemach muzyków. Remiks zrobił tutaj niesamowitą robotę. Ma on też duży potencjał koncertowy. Ogólnie każdy gość wypadł świetnie oprócz Kaza, który średnio wczuł się w klimat kawałka “Wiem”.
Taconafide bardzo starało się być czymś więcej, niż tylko olbrzymim projektem komercyjnym. W moim odczuciu na „Somie” ten przekaz jest wystarczający. Wiadomo, że można było oczekiwać tego bardziej, ale nie tylko treść liczy się w muzyce. Producenci wykazali się jak zawsze, znowu udowadniając, że bity w Polsce robione są na poziomie światowym. Większość melodii została w naszych głowach na dużo dłużej.
fot. kadr z „TACONAFIDE – Benevento”