
W tym roku od debiutu Kanye’ego Westa minęło 15 lat. Aż trudno uwierzyć, jak bardzo przez ten czas zmienił się hip-hop oraz w jak wielkim stopniu przyczynił się do tego Ye. Umówmy się – bez względu na to, jaki ma się do niego stosunek – Kanye jest pionierem gatunku. To innowator. Tuż przed premierą „Jesus Is King” postanowiłam uporządkować i podsumować jego solową dyskografię. Wybór był trudny, jeśli nie niemożliwy, a jeden z wniosków płynących z paradoks tego zestawienia jest taki, że… Kanye nie ma (i raczej nigdy nie będzie miał) jednego najlepszego albumu.
8. „Graduation” (11 września 2007)
„Stronger”, „Can’t Tell Me Nothing”, „Homecoming”
I’ve been waiting on this my whole life/These dreams be waking me up at night/You say I think I’m never wrong/You know what, maybe you’re right
„I Wonder”
To właśnie ten album na dobre ugruntował pozycję Kanye’ego Westa, który w tamtym momencie stał się ikoną i prześcignął nowym wydawnictwem w wynikach sprzedaży równie oczekiwany „Curtis” 50 Centa. Trzeci album Ye to także zakończenie szkolnej trylogii. Pozbawiony skitów, spójniejszy projekt bardziej różni się od swoich poprzedników. Kanye po raz pierwszy sięgnął po syntezatory – tym razem soulowe brzmienie zestawił z łagodną elektroniką. Jednocześnie futurystyczne „Graduation” czerpie z przebojowych stadionowych klimatów (Kanye wyruszył wcześniej w trasę z U2), co idealnie zgrywa się z jego triumfalnym charakterem. Obok dumy da się odczuć w nim po raz pierwszy niepokój oraz obawy, spowodowane rosnącym sukcesem i związaną z nim presją.
7. „Ye” (1 czerwca 2018)
„I Thought About Killing You”, „Ghost Town”, „Violent Crimes”
I put my hand on the stove to see if I still bleed, yeah/And nothing hurts anymore, I feel kinda free
„Ghost Town”
Wydawałoby się, że „Ye” to najsłabszy album w dyskografii Westa. Jego premiera dla większości była sporym rozczarowaniem i można odnieść wrażenie, że w pośpiechu związanym z GOOD Fridays, Kanye swój własny album przygotował „na kolanie”. Choćby dlatego, że okładkowe zdjęcie wykonał w drodze do Wyoming, gdzie odbywał się jego premierowy odsłuch (a klasycznego napisu z okładki nie wymyślił – zobaczył na jednym z budynków). Wydawnictwu można zarzucić także zachowawczość. Ale czy w tym momencie kariery West nie mógł sobie na to pozwolić? Nowatorstwo „Ye” paradoksalnie znajduje się właśnie w jego zaskakującej konwencjonalności. Jest to również sentymentalny i szczery wgląd Kanye’ego w siebie, refleksja oraz próba zmierzenia się ze swoimi słabościami. Pamiętajmy, że to pierwszy album po dosyć wywrotowym czasie, kiedy zdiagnozowano jego chorobę.
6. „808s & Heartbreak” (24 listopada 2008)
„Welcome to Heartbreak”, „Heartless”, „Coldest Winter”
And my head keeps spinning/Can’t stop having this visions/I gotta get with it
„Welcome to Heartbreak”
Śmierć Dondy, matki Westa oraz rozstanie z narzeczoną, Alexis Phifer, były tematem najbardziej przełomowego albumu nie tylko w twórczości Kanye’ego, ale też – pod pewnymi względami – w ogóle w hip-hopie. To m.in. dzięki „808s & Heartbreak” auto-tune został coraz częściej wykorzystywany (u Westa był on konsekwencją wcześniejszej współpracy z T-Painem). Kanye na swoim czwartym albumie, zainspirowany przełomowym „Man on the Moon” Kid Cudi’ego, także odszedł od rapu, co oczywiście spotkało się z mieszanym odbiorem. Jednak znajdujący się na pograniczu electro popu i alternatywnego R&B materiał stał się inspiracją dla nowego pokolenia artystów takich jak na przykład Drake.
5. „The College Dropout” (10 lutego 2004)
„All Falls Down”, „Jesus Walks”, „Through the Wire”
If this is your first time hearin’ this/You are about to experience somethin’ so cold, man
„We Don’t Care”
Debiut Kanye’ego Westa był pierwszym hip-hopowym albumem w mainstreamie, który zrywał z gangsterskim, ulicznym wizerunkiem, a Ye porusza na nim tematy takie jak narkotyki, przestępczość czy konsumpcjonizm, ale w ujęciu społecznym. Całości nie brakuje także gospelowych, chrześcijańskich akcentów. Dzięki „The College Dropout”, które przetarło szlaki kolejnym dwóm albumom („Late Registration” i „Graduation”), Kanye jeszcze bardziej umocnił swój, znany choćby z kawałków Jaya-Z, oparty na soulowych samplach, unikatowy producencki styl (spopularyzowanie „chipmunków”, czyli przyspieszonych sampli wokalnych).
4. „Late Registration” (30 sierpnia 2005)
„Heard 'Em Say”, „Touch the Sky”, „Diamonds from Sierra Leone”
I gotta testify/Come up to the spot lookin’ extra fly/’Fore the day I die, I’ma touch the sky
„Touch the Sky”
„Late Registration” było naturalną kontynuacją i rozwinięciem zarówno konceptu, jak i brzmienia „The College Dropout”. To ostatnie było jednak, w przeciwieństwie do debiutu, znacznie bogatsze. Kanye sporo zapożyczył m.in. z trip hopu (główną inspiracją był dla niego „Roseland NYC Live” Portishead), którego muzyczne wpływy słychać zwłaszcza w dusznych końcówkach niektórych utworów („Heard 'Em Say”, „Roses”). Oprócz tego znajdują się tu także jazzowe, rockowe, bluesowe czy funkowe akcenty. Istotna była też przy nim jego współpraca z kompozytorem filmowym Jonem Brionem, który opracował chamber popowe aranżacje. Dodatkowo zauważalny jest także spory progres w warstwie tekstowej.
3. „Yeezus” (18 czerwca 2013)
„Black Skinhead”, „I Am A God”, „Bound 2”
I am a God/Even though I’m a man of God/My whole life in the hand of God/So ya’ll better quit playin’ with God
„I Am a God”
Kanye West akurat szlaków eksperymentalnego hip-hopu nie przetarł. Ale za to, jak nikt inny, opakował go w całkiem przystępną formę i przemycił do mainstreamu. Przy produkcji pomagał chociażby Daft Punk, a industrialny, agresywny, momentami (i przy pierwszym odbiorze) może wręcz nieprzyjemny „Yeezus” jest przy tym zabawnie zbawiennie skomponowany. Ye stworzył coś prawie całkowicie oderwanego od poprzednich projektów i tym samym udowodnił, że – w przeciwieństwie do innych artystów – wciąż szuka nowego brzmienia i nie osiada na laurach. Zimna, brudna elektronika kontrastuje tu z chwytliwymi partiami jak na przykład fragment „The Girl with the Pearl’s Hair” Omegi („New Slaves”), co w połączeniu z absurdalnie wysokim ego Westa i mniej lub bardziej fortunnymi linijkami jest… no świetne!
2. „The Life of Pablo” (14 lutego 2016)
„Famous”, „Wolves”, „Fade”
We on an ultralight beam/This is a God dream/This is a God dream/This is everything
„Ultralight Beam”
W całym bałaganie, który towarzyszył premierze „TLOP”, jego niekończących się poprawkach, a także swobodnej formie albumu, materiał ten jest stosunkowo konwencjonalny. Patetyczne, często gospelowe nastroje mieszają się tu z trapowymi, nowoczesnymi aranżacjami. Kanye stworzył jeden wielki postmodernistyczny kolaż, nie tylko po raz kolejny zbierając wokół siebie najpopularniejszych artystów, ale także tnąc i zestawiając ze sobą zupełnie różne sample. Duchowość, patos, sława, wartości takie jak rodzina czy przyjaźń, egocentryzm i arogancja – wszystko jest tutaj tak zwyczajne, tak konsekwentne w swoim chaosie, tak estetyczne, i tak nowoczesne.
1. „My Beautiful Dark Twisted Fantasy” (22 listopada 2010)
„Power”, „Monster”, „Runaway”
No one man should have all that power/The clock’s ticking, I just count the hours/Stop tripping, I’m tripping off that power/’Til then, fu** that, the world’s ours
„Power”
„MBDTF” ląduje na pierwszym miejscu zestawienia, przyznaję, bardzo formalnie. Bo to opus magnum. Bo to pewien punkt kulminacyjny, imponujący zresztą swoją barokowością, bogactwem i maksymalnie dopracowaną kompozycją, ale punkt taki, po którym wcale nie następuje koniec. Po wydaniu tego materiału, Kanye mógł pozwolić już sobie na dowolny eksperyment – przez ostatnie lata zrobił dla muzyki wystarczająco dużo, aby oficjalnie wpływać na rozwój gatunku. Może denerwować niewygodnym „Yeezusem”, wprowadzać w konsternację paradoksalnym „The Life of Pablo” albo nudzić po prostu przyzwoitym „Ye”, a i tak nie poniesie żadnych konsekwencji. To, co tworzy, może się nie podobać, a wysoko oceniane, dziwić. Ale posiadając tak ogromną świadomość artystyczną, muzyczną i gatunkową, Yeezy jest niezawodnym trend-setterem, na co starannie pracował od początku swojej kariery.
„MBDTF” to mariaż stylów znanych z poprzednich czterech albumów. Kanye wszystkich największych ówcześnie artystów zebrał w jednym miejscu – nagrania miały miejsce przede wszystkim w Avex Recording Studio w Honolulu, gdzie pracowali praktycznie całą dobę. To, czym przede wszystkim ujmuje ten album (zostawiając już samą robiącą wrażenie warstwę muzyczną), to to, jak w całym tym patosie i próżności, znajduje się miejsce dla wulgaryzmu, seksu („Devil In A New Dress”), pewnej prostoty („Blame Game”) i wrażliwości („Runaway”).
fot. kadr z klipu „Kanye West – Bound 2”, youtube.com/Kanye West