
Bedoes zaprezentował ostatnio tracklistę swojej najnowszej płyty. Jak mogliśmy się spodziewać, nie brakuje tam głośnych ksyw. Raper postanowił przybliżyć nam pokrótce powody, dla których zdecydował się na takich, a nie innych gości. Przy okazji argumentowania Mr. Polski stwierdził, że ten powinien być prezydentem. Zaraz pod nim widniał Malik Montana, który według Bedoesa powinien być z kolei premierem naszego kraju. Dało nam to trochę do myślenia, dlatego postanowiliśmy zastanowić się, którzy raperzy zajmowaliby poszczególne stanowiska w hip-hopowym parlamencie. Oczywiście poza Liroyem, który w tej rzeczywistości przekornie wróciłby do nagrywania muzyki.
Minister Spraw Zagranicznych – Żabson
Mamy przeczucie graniczące z pewnością, że w tej kadencji ta konkretna funkcja nazywałaby się „Minister Spraw Internacjonalnych”. Chyba nikt inny nie nadawałby się do roli międzynarodowego dyplomaty lepiej niż artysta, który potrafił dogadać się z raperami z kilku krajów i w spójny sposób umieścić ich na swojej płycie. Z Żabsonem moglibyśmy być pewni, że wszędzie za granicą bylibyśmy postrzegani poważnie, co byłoby w sumie miłą odmianą, nieprawdaż?
Minister Finansów – Kaz Bałagane
Jeśli ktoś miałby naszemu krajowi zapełnić dobrobyt i dostatek, to tylko Kaz Bałagane. Rzeczpospolita byłaby za jego kadencji prawdziwą „Polską Gotówkową”, bo skoro nawet sam minister „ni ch#ja nie ma visy”, to reszta narodu tym bardziej nie powinna mieć kart. Moglibyśmy być również spokojni o dziurę budżetową. Nikt przecież nie oszczędziłby tyle pieniędzy, jak facet, który „w worku ma 200 koła, chociaż siedzi w Dacii Logan”.
Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – KęKę
„Nikt nie trzyma cię, jak rodzina, nic ponad nie ma, jak więzy krwi”, więc chyba nie mamy wątpliwości, kto najlepiej zadbałby o odpowiednie wartości prorodzinne. KęKę na tym stołku wpajałby wszystkich Polakom, że nie powinni tylko czekać na to, aż dostaną pieniądze od rządu, tylko sami po nie iść „w swoim tempie, człap człap człap”. Swoją drogą, wyobraźcie sobie to hasło na plakacie. Radomianin byłby jednak całkiem miłosierny dla tych, którzy nie do końca byliby tak robotni, jak on. „Milion w rok podatku” – wiecie ile razy można z tego wypłacić 500+?
Minister Sportu i Turystyki – Quebonafide
Rapera z Ciechanowa trochę z nami nie było, ale niczym Janusz Korwin-Mikke do sejmu, wreszcie wraca. Jeśli już miałby dostać jakiś stołek, to właśnie ten należący do Ministra Sportu i Turystyki. Quebo objechał w końcu cały świat wzdłuż i wszerz, nagrywając przy tym płytę, która osiągnęła status diamentowej. Sport też nie jest mu obcy. Ci, którzy byli na jego koncercie i w szale skakali do „Madagaskaru”, wiedzą, że można z niego wyjść spoconym, jak po dobrym treningu. Zero siłowni, tylko kluby z jego muzyką. Polska byłaby wtedy fit, jak nigdy dotąd.
Minister Zdrowia – Bedoes
Autor „Opowieści z Doliny Smoków” obsadził najważniejsze role w państwie, ale sam przecież nie mógłby być w rządzie nieobecny. Bedi nie pije i nie zażywa żadnych narkotyków, więc świetnie nadawałby się na ten stołek. Poza tym, kto nie skorzystałby z jego nowego programu „4 gramy medycznej ganji na łeb”? Kto ma też lepiej nadawać się do tej funkcji, jak nie gość, który zasoby Narodowego Funduszu Zdrowia ma skitrane w jednym miejscu? W końcu sam przyznał: „Szafka pełna tabletek, mordo mów mi NFZ”.
fot. kadr z klipu „Bedoes – Gustaw (prod. Michał Graczyk)”, YouTube.com/SBMLabel