
Dzisiaj wyjątkowo bez standardowego wstępu, bo będzie o temacie nieco szerszym, li tylko hip-hop. Ale spokojnie, format do czegoś zobowiązuje, więc nie będzie światopoglądowego mumbo-jumbo. To piętnaste okrążenie tej kontrowersyjnej karuzeli i tym samym koniec jej biegu. Od przyszłego tygodnia będę pisał w nieco innej formule. Jeśli zapytacie, czy ktoś mi kazał, to odpowiem, że ja sobie sam – takie już przywileje redaktora naczelnego. Stwierdziłem po prostu, że szukanie baboli w hip-hopowych singlach bawi, ale bawi najbardziej, kiedy lapsus zdarzy się wyjadaczowi. Wypominać newcomerom chyba jednak nie przystoi, choć zdania nie zmieniam – zanim się puści coś do sieci, warto się zastanowić nad tym, co tam w ogóle się znajduje. Swoją drogą ta zasada tyczy się również moich tekstów na tym portalu.
Opinii tyle co tęcz po deszczu chyba
Jedną z zasad ruchu drogowego w internecie jest to, że korek w komentarzach zazwyczaj tworzy się przy polaryzujących artykułach. Te, z którymi ludzie się zgadzają, raczej są omijane na piątym biegu. Ewentualnie, jeśli coś jest kontrowersyjnego, to zostawią jakieś reakcje. Artykuł o homofobii w polskim streetwearze zwrócił czynną uwagę kilkudziesięciu osób. Mnie personalnie odbiło się za poprzedni odcinek „Cringe (…)” z Thuggerem w roli głównej. Zdarzały się opinie, że to akcja promocyjna, że podczepianie się pod temat LGBT na siłę, że nie wszystko, co współcześnie propagowane, jest dobre.
Dlaczego to nie była akcja promocyjna, łatwo wytłumaczyć. Tak jaskrawych tekstów nie pisze się w celach marketingowych, a tworząc teksty opiniujące musimy liczyć się z tym, że ktoś się zgodzi, a ktoś nie. Tu nie da się wykalkulować jakiejś „wygranej”. Co do podczepiania się pod trendy – media w swojej naturze odnoszą się do wydarzeń bieżących. Sprawy LGBT się do takich zaliczają, a kwestie ich dotyczące, przewijają się w polskim i światowym hip-hopie. Dzisiaj będzie o tym polskim.
Zofia Klepacka i Karat NM
Wśród ludzi, którzy czytają ten tekst, znajdą się prawdopodobnie tacy, którzy popierają konserwatywną sportsmenkę. „Mówię kategorycznie NIE dla promocji środowisk LGBT i będę bronić tradycyjnej Polski” – tak napisała jakiś czas temu na facebooku i od tego zaczęła się medialna burza. W końcu przeprosiła koleżankę z kadry, która jest lesbijką, a przyznane jej honorowe członkostwo w Związku Żołnierzy AK, zostało mistrzyni odebrane. Zdążyła się też pokłócić z Kingą Rusin, a część opiniotwórczych dziennikarzy wnosiła wręcz o to, by Klepackiej odebrać medale.
Ta sytuacja nie jest jednoznaczna, ale na pewno jest bardzo niefortunna. Nie posądzam Zofii Klepackiej o złe intencje – ma konserwatywne przekonania i je wyraża – po prostu trochę (trochę bardzo) niekorzystnie dla samej siebie.
Kiedy dowiedziałem się, że wzięła udział w klipie prawilnego zawodnika Karta NM, wzruszyłem ramionami. To są rzeczy nad którymi zwykle się nie zastanawiam, bo zazwyczaj nie interesuje mnie muzyka reakcyjna, agitująca itd. – z przekazu medialnego zrozumiałem, że kawałek jest antyaborcyjny i przeciwko LGBT.
Wróg widmo
Polski hip-hop ma na swoim koncie, lekko licząc, setki wersów piętnujących homoseksualistów. I tu nie chodzi per se o orientację, o czym rozmawiałem z Winim przy okazji niesławnej wypowiedzi Bedoesa w Stodole:
Rozumiem, że ta wycieczka do homoseksualizmu jest bardzo źle odbierana przez wielu ludzi, bo mają większe lub mniejsze mariaże z subkulturą więzienną. Tam to nie sprowadza się do homoseksualizmu. Tu nie chodzi o to, że im strasznie przeszkadza, że ktoś ma w mordzie fiu*a, a nie piz*ę. Obydwie rzeczy wydalają z siebie różne poj*bane substancje i można się śmiać, że ktoś chce to w ogóle sobie do mordy wkładać.
Karat NM w swoim numerze powołuje się na Biblię i jako tako wykłada swój przekaz na podkładzie. Numer jest mierny warsztatowo, ale nie zaznaczam tego, żeby snuć jakieś teorie w rodzaju: „Nie jestem świetnym raperem, ale mam kontrowersyjny temat, więc się kliknie”. YouTube zdjął klip z sieci. Według polityki serwisu naruszał on jego regulamin. Raper obiecał wrzucanie teledysku do skutku. Wierzę, że Karatowi zależy na dotarciu do ludzi dokładnie z tym przekazem. Tylko tutaj właśnie pojawia się dla mnie mały problem. Jako mieszkaniec Warszawy jestem tuż przy źródle tych niesnasek (Klepacka odnosiła się do karty LGBT+ zaproponowanej przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego) i szczerze mówiąc… polityka jedno, a ulice drugie. W internecie widzę jakiś jawny strach i pogardę dla LGBT, ale ostatni raz w Warszawie coś na równym poziomie wyrazistości było przy okazji spaleniu tęczy na Placu Zbawiciela. To było siedem lat temu.
Statystycznie rzecz biorąc każdy z nas zna jakąś osobę, która mogłaby utożsamiać się z ruchem LGBT. Pisanie o tym nie jest kreowaniem rzeczywistości, a odpowiedzią na jej aktualny obraz. Jakiś czas temu pisałem o tym, że Jay Z oznajmił światu, że jego matka jest lesbijką. Od początku swojej kariery mówi o orientacji swojej rodzicielki G Eazy. Mamy Young M.A, raperkę, która jest lesbijką. Prawdopodobnie spora część pracowników rozmaitych wytwórni jest homoseksualna. Jako felietonista nie mogę odwrócić głowy i stwierdzić, że świat wygląda inaczej, bo ja chcę go takim widzieć. Świat wygląda dokładnie tak, jak wygląda. Ani lepiej, ani gorzej. Warto zastanowić się nad tym, jak można w nim funkcjonować bez strzałów w powietrze. To tak jak z raperami, którzy sypią panczlajnami w wyimaginowanych wrogów. Może się okazać, że jak już staniecie twarzą w twarz, to porozumienie nie będzie problemem.
fot. kadr z klipu „”Grzechy sodomskie” – zapowiedź”, youtube.com/Orzeł i Syrenka