Są tacy, którzy pomimo tego, że tworzą naprawdę jakościowe i oryginalne brzmienia, nie mogą przebić się do szerszego grona odbiorców. Rok temu pisałem zresztą o takich raperach i niestety we wszystkich przypadkach nic się nie zmieniło, czego dowodem jest Tuzza. Boli tym bardziej, że panowie naprawdę zaliczają regularny progres, co zresztą pokazują „Bliźniaki spod znaku wagi”.
Nie wiemy dokładnie, jakie wydawnictwo zapowiada nowy singiel, ale możemy przypuszczać, że jest już ono dosyć blisko. Słuchając tego kawałka, śmiało możemy założyć, że przy tworzeniu nowych rzeczy Benito i Ricci nie zrezygnowali z tego, co ich charakteryzowało, czyli sprecyzowanych treści i typowego dla nich brzmienia. Ich stali słuchacze powinni więc być zachwyceni, a ci, których Tuzza jeszcze do siebie nie przekonała, mają na tacy poważne powody, by wreszcie się z nią polubić.
Jednym z tych argumentów jest treść, ponieważ wspomniany singiel nie jest o dupach, hajsie i szybkich samochodach. Jest o braterskiej miłości, którą w zgrabnie ułożonych linijkach artyści sobie wyznają: „W tej przyjaźni wiele magii, dbamy o siebie jak o Harry’ego Hagrid”. W refrenie panowie porównują się również do najbardziej znanego rodzeństwa w europejskim rapie, PNL, nawiązując do ich najlepiej przyjętej płyty, „Deux Frères”, co po francusku oznacza po prostu „dwaj bracia”.
Drugim argumentem jest też brzmienie, które sporo osób odrzuca ze względu na jego specyfikę i modulowany wokal. Proponuję jednak nie skupiać się na samym zniekształconym głosie, a spróbować usłyszeć utwór jako całość. Wtedy odbiera się go jako pełną, kompletną kompozycję, w której każdy efekt na wokalu i każda, pozornie dziwna podbitka odgrywa istotną rolę. A jak nawet to Was nie przekonuje, to chociaż zjedzcie u chłopaków pizzę w Casa di Tuzza. Nie ma opcji, by to ich dzieło komuś do gustu nie przypadło.
fot. kadr z klipu „TUZZA – WARSZAWSKA NIKE”, YouTube.com/TUZZAGlobale
