
Sporo piosenek w obecnych czasach nie traktuje o niczym konkretnym, bo to z założenia kawałki do dobrej zabawy. Ambitniejszy przekaz uniemożliwiałby beztroską radość płynącą z brzmienia. Tylko czy aby na pewno tak jest w przypadku każdego, bujającego hitu? Co, gdyby pogrzebać dużo głębiej, dokopując się do interpretacji, którą ciężko dojrzeć nawet pod lupą? Sam się nad tym zastanawiałem, dlatego postanowiłem poszukać odpowiedzi na to pytanie. Rozglądając się za nią, zauważyłem na przykład, że popularny „thailive”, to opowieść o niekiedy dramatycznych warunkach życia mieszkańców Tajlandii. Nie wierzycie? No to patrzcie.
Borixon w jednym z rozpoczynających kawałek wersów nawija: „moje okno nie z Windowsa/ moi ludzie nie chcą patrzeć przez nie, chcą zapalić jointa”. Ojciec chillwagonu ma tu tak naprawdę na myśli niemalże apokaliptyczny krajobraz, który ujrzeli w Tajlandii, który widać chociażby w kadrze za Żabsonem. Bieda za oknem jest tak duża, że nie da się na to patrzeć, a chęć zapalenia jointa przychodzi wtedy sama, by dzięki niemu przenieść się w jakieś przyjemniejsze miejsce. Nie mniej wymownym jest refren, który jest w zasadzie jedną, prostą maksymą. „Nie ma na to bata”. Bat to waluta w Tajlandii, więc ta linijka mówi nam o tym, że Tajowie nie mają absolutnie żadnych pieniędzy, nawet tego jednego, rzeczonego bata.
Im dalej brniemy w tekst, tym opowieści o tragicznym poziomie życia w Tajlandii jest więcej. Qry w swojej zwrotce rzuca na pozór nic nie znaczącą onomatopeją: „Tatarata, thailive”, która jest jeszcze akompaniowana przez odgłosy wystrzałów. Wydawać by się mogło, że to po prostu jakaś błaha, trapowa nawijka, ale tak naprawdę rzuca nam to nowe światło na ogromną przestępczość, która panuje w tamtym kraju. Życie Tajów jest z nią bezpośrednio powiązane, stąd „thailive” niejako złączone z odgłosami strzałów. Tę tezę potwierdza zresztą Zetha w swojej zwrotce nawijając: „Znowu jestem ponad prawem, thailive”.
Bardzo merytorycznie do sprawy zobrazowania problemu Tajów podchodzi ReTo. Raper nawija przecież : „Tajki/ które nie zawsze palą, a mają przy sobie fajki”. Na pierwszy rzut ucha to dobra rada odnośnie ladyboyów, ale tak naprawdę chodzi o stan gospodarki w tym kraju. Jest ona oparta na hodowlach różnych roślin, głównie kukurydzy, manioku, trzciny cukrowej i właśnie tytoniu. Jest on tam przez to bardzo powszechnie dostępny. Tajki stać więc na fajki, oczywiście skręcane własnoręcznie, a nie kupowane w sklepach, ale nie mają już funduszy na choćby zapalniczkę, by sobie je zajarać. Będą więc prosiły turystów, jak w tym przypadku ReTo, by zostały przez nich poratowane ogniem.
P.S. Po przeczytaniu tekstu należy skonsultować się z własnym humorem i dystansem, gdyż tekst nie ma na celu zdyskredytowania niczyjej wizji lub twórczości.
fot. kadr z klipu „chillwagon – thailive”, YouTube.com/chillwagon