
Na poczytnym amerykańskim prawicowym portalu internetowym „Patriot Post” pojawił się felieton, którego autor stawia odważną tezę. Według Patricka Hamptona rap „osiągnął poziom moralnej zgnilizny, którego Amerykanie nie widzieli w żadnej subkulturze ani gatunku muzyki”.
Uprzedzę Wasze pytania, autor felietonu jest czarnoskóry, przez co niezgadzający się tezą, pewnie mają trudniej, bo nie można wsadzić go w ciuchy typowego, białego wyborcy Donalda Trumpa.
Hampton porównuje naszą ulubioną kulturę do raka, ponieważ obydwie mają trawić amerykańskie społeczeństwo.
Można zgodzić się z tym, że kultura i muzyka hip-hopowa przez lata stały się bardziej agresywne i mizoginistyczne wobec kobiet, a teraz antyamerykańskie. Artyści hip-hopowi, tacy jak KRS-ONE, uważany za nauczyciela religijnego i autora Ewangelii Hip-Hopu, deklaruje, „Kultura hip-hopu jest zbuntowaną reakcją na biały amerykański kapitalizm”. Afryka Bambaataa, ojciec chrzestny hip-hopu, uczy, że czarny człowiek jest „Bogiem”, a biały człowiek „diabłem”.
Szczerze? Nie widzę tej rosnącej agresji. Mam wręcz odwrotne wrażenie. Artyści hip-hopowi weszli na stałe to mainstreamu, przez co naturalnie wzrósł ich poziom życia i zmiana poruszanych w utworach tematów na bardziej błahe.
Przez to też zmieniła się siła głosu raperów i ich pozycja społeczna. Ich rola w zarówno pierwszej, jak i drugiej kampanii wyborczej Obamy była nieoceniona. Autor nie do końca może się z tym pogodzić i określa ich poglądy jako „antyamerykańskie”. Tutaj łatwo jest uogólnić, bo raperów, którzy mieli mariaż z prawą sceną amerykańskiej polityki możemy policzyć na palcach jednej ręki. Afroamerykanie murem stoją za demokratami, bo jest to… naturalne w świetle głoszonych przez nich wartości i postulatów. A skoro, kto nie z nami ten… przeciwko nam.
Agresja, bunt? Nic nowego, to filary hip-hopu i wcale nie widzę, żeby było tego więcej. Zmieniła się tylko forma (z ulic na salony) i oczywiście nadal w wielu momentach jest nieakceptowalna. Autor przypomina klip, w którym Snoop Dogg mierzył do Trumpa z broni i absolutnie nie będę nawet próbował go bronić. Całą sprawę najlepiej podsumował wówczas Senator Marco Rubio (prywatnie, ogromny fan rapu):
Snoop nie powinien był tego robić. Mieliśmy wcześniej zamordowanych prezydentów w tym kraju, więc jest to sprawa, z którą powinniśmy być bardzo ostrożni. Jeśli zobaczy to niewłaściwa osoba i wpadnie na zły pomysł możemy mieć prawdziwy problem. Nie wiem o czym myślał Snoop, ale powinien był pomyśleć trochę więcej.
Raperzy często przeginają, ale tak samo jak robią to aktorzy, muzycy pop czy pisarze. To nie jest kwestia kultury, tylko poglądów. Fakt, dość przedmiotowe podejście do kobiet, rzeczywiście trącące mizoginizmem, w XXI wieku, w dobie #metoo już nawet nie jest odgrzewanym kotletem, a spleśniałym hamburgerem. To samo tyczy się kwestii rasowych, one mocno dzielą amerykańskie społeczeństwo co tak bardzo nie pasuje do haseł „we the nation”. Natomiast pisanie o tym, że jedynym wyjściem na uratowanie przyszłych pokoleń jest „usunięcie” hip-hopowej zarazy, jest bardzo daleko idącym populizmem.
Hip-hopowy rak zaatakował prawie każdy aspekt amerykańskiej kultury. Przerzucił się na pokolenie i promuje wszystko, od przemocy gangów i sprzedaży narkotyków, po zabijanie funkcjonariuszy policji i wzywanie do końca chrześcijańskiego kościoła. Mam nadzieję, że Amerykanie zaczną się budzić i szukać agresywnego leczenia przeciwko tej nowotworowej kulturze, a może nawet lepiej, usunąć ją z rodziny i życia w nadziei na uratowanie przyszłych pokoleń amerykańskich.
Nawet przykład wspomnianego w dalszej części tekstu zabitego niedawno Nipseya, jest mocno naciągany, ponieważ sam raper aktywnie działał w temacie zapobiegania przemocy.
I znów… Nie uwierzę w to, że Crips i Bloods będą obok siebie handlować Crip Colą tak jak uważa Killer Mike, ale pisanie o tym, że Russel Westbrook dedykując swoje historyczne statystyki (20 punktów, 20 asyst, 20 zbiórek) wykorzystał NBA do promowania gangów jest przegięciem w drugą stronę. Mocna teza, stereotypowe argumenty i żadnych konkretnych recept na pracę u podstaw.
Fot. Pixabay