
„Twoja Twarz Brzmi Znajomo” to taki program, w którym znani lub mniej znani ludzie wcielają się w zdecydowanie znanych wykonawców i trzaskają coś z ich repertuaru. Kończy się to różnie, cringe jest zwykle poza skalę, podejrzewam, że gaża również, więc to wszystko się jakoś kręci. Niestety, po drodze w polskiej edycji mieliśmy na przykład do czynienia ze zbyt czarnym Drakiem, Billie Eilish z maską ala Margaret po dziesięciu latach ćpania heroiny i innymi dziwacznymi połączeniami zawodnika z repertuarem, kostiumem i charakteryzacją.
Tym razem Ewelina „Włączam niskie ceny” Lisowska wzięła na swoje barki pierwszy duży hit Wiza Khalify, czyli absolutnie szlagierowe „Black & Yellow”. Wyjść to za bardzo nie mogło, więc oczywiście nie wyszło, a Ewelinie współczuję tego obniżania głosu – myślę, że nawet pierwowzór by tak nie potrafił. Wstawiłbym tutaj wideo, ale to chyba nie jest na nerwy wszystkich odbiorców, więc zostawię tylko link – KLIK. Jestem pełen jakiegoś trudnego do zdefiniowania podziwu dla uczestników tego show, bo na pewnym etapie już na pewno muszą wiedzieć, że będzie kicha, a jednak brną w to dalej, jakby na końcu miały zostać im odpuszczone grzechy, a świat już nigdy nie musiał borykać się z wojnami.
I właściwie nie poświęcałbym czasu i miejsca na to, żeby wspominać o czymś tak płonnym, ale przypomniałem sobie, że to nie jest pierwszy polski cover „Black & Yellow”, który słyszałem – co więcej wówczas robotę odwalał branżowy dziennikarz, szef Popkillera, Mateusz Natali.
Prawdopodobnie to kwestia psychologii, że beka w środowisku ma nieco lżejszy wydźwięk i łagodniejszy odbiór niż beka (albo co gorsza – rzecz na serio) poza nim. Albo nie, po co wchodzić w te rejony. Po prostu niezrozumienie ogromne mnie ogarnia, że istnieje program, na który łoży się hajs i nie ma co ukrywać, że o wartość artystyczną w nim nie chodzi, a jedynie o jakieś kolosalne koszmarki, które mają nakręcać widownię i konsternować niezwykle nieprzemakalne jury. Lisowskiej bronić nie potrafię, Natali, jako wielki fan Wiza, zmierzył się z (chyba już) kultowym kawałkiem i spoko, nikt mu za to nie zapłacił, nikt mu nie kazał, nie było to absurdalne. Od tej akcji minęło pięć lat. Miło mi poinformować, że mistrzowski pas zostaje w Warszawie i u Popkillera. To wszystko oczywiście bardziej żartem niż serio, choć śmiech przez łzy, bo zdaje się, że duże polskie grupy medialne nigdy nie zrozumieją – albo inaczej – nie dadzą nam do zrozumienia, że rozumieją, kultury, z którą co jakiś czas muszą się borykać. Z drugiej strony wiem, że siedzą tam osoby kumate, ale profil programu tę kumatość kompletnie niweluje, bo format ma trafić do określonego widza i choćby hip-hopowcy w całym kraju (i na świecie) się burzyli, to i tak nie mają wpływu na ratingi.
PS: Swoją drogą rozumiem, że na zasadzie podobnej do publishingu program ma prawa do tych wszystkich utworów i katalog jest określony, ale bardzo chętnie zobaczyłbym zawodników w roli polskich raperów, a jeszcze chętniej zobaczyłbym reakcję tych wykonawców.
PS2: Czy ktoś może w końcu uświadomić media komercyjne, że w hip-hopie to nie do końca wszystko jest tak z przypadku i na przykład dwóch typków, którzy w tle tego niesamowitego performance’u bawi się kijami baseballowymi jest kompletnie nigdzie? Co oni tam robią? Biją powietrze?
fot. kadr z wideo, facebook.com/twojatwarzbrzmiznajomo