
Ted Bundy i Freddy Krueger: dlaczego raperów jarają seryjni mordercy
Zdemoralizowani, często chorzy psychicznie, aspołeczni, wściekle przebiegli, kierowani sobie tylko znanym motywem – seryjni mordercy. Dlaczego tak fascynują raperów?
Oczywiście na wstępie należy zaznaczyć, że owszem, seryjni mordercy ogólnie fascynują ludzi, szczególnie muzyków, a raperów to już w ogóle. Ten LINK odsłoni przed Wami powszechną skalę zjawiska.
Zabójcze TOP3
Zobaczmy, jak plasuje się podium wyjętych spod prawa, do których nawiązują raperzy. Liczby w nawiasie to ilość utworów, w których znajduje się do nich nawiązanie. Eminem oczywiście wspomniał o każdym z nich przynajmniej raz.
- Jeffrey Dahmer (22) (z czego 4 Eminem)
- Eric Harris i Dylan Klebold (8) (z czego 5 Eminem)
- Ted Bundy (7) (z czego 1 Eminem)
Nie braliśmy pod uwagę tych z seryjniaków, których upodobał sobie tylko jeden wykonawca (np. Necro nawiązał do Charlesa Mansona w aż pięciu utworach), Skupiliśmy się na tych, którzy są popularni wśród jak największej liczby zespołów i (/lub) solistów.
Co więcej, to nie jest lista wszystkich kawałków, jakie oscylują wokół tych nazwisk. Nie ma tam wydawnictw niezależnych i całej masy mikstejpów. Popularnych numerów z mordercami między wierszami jest mniej więcej 30. Ogólnie może być ich nawet ponad 100 (!), a to daje 5 albumów gęsto obsadzonych nawiązaniami do różnej maści zwyrodnialców.
Mój idol to pedofil, gwałciciel i morderca
Niezdrowa ciekawość pcha nas do studiowania historii zbrodni tak brutalnych, że zdających się być zręcznym wymysłem specjalistów od kina grozy. Dlaczego tak jest?
- Skrajne emocje, które budzą takie historie są dostępne dla wszystkich, niezależnie od wykształcenia i gustu.
- Często są to sprawy powszechnie znane i nagłośnione przez media, więc rezonują z większą liczbą odbiorców niż coś niszowego.
- Z tematem seryjnych morderców nieodłącznie związane jest poczucie tajemnicy i czegoś surowo zabronionego.
Ludzie, do których nawiązują raperzy z całego świata, są winni straszliwych zbrodni. Dopuszczali się gwałtów niezależnie od wieku i płci ofiar i mordowali z zimną krwią. Często popełniali zbrodnie tak niewyobrażalne, że, paradoksalnie, nie wzbudzają one już przerażenia (swoisty efekt wyparcia). Co więcej, tłumaczymy sobie, że zdarzyły się „gdzieś tam” i „kiedyś tam”, nie widząc, że miały miejsce w pobliżu, „tu i teraz”.
Raper, sięgając po nazwisko znanego mordercy, w mig może skonstruować sugestywny wers. Jedno nazwisko potrafi załatwić więcej niż tysiąc słów. Podobnie jest z nawiązaniami do bohaterów horrorów – weźmy na przykład Jasona Voorheesa z „Piątku 13”, Hannibala Lectera z serii książek i filmów, czy Freddy’ego Kruegera z „Koszmaru Z Ulicy Wiązów”.
Przemoc i seks dźwignią handlu
Niestety, w obecnym krajobrazie medialnym, największy kapitał zbija się na tragediach. Budzą sprzeciw opinii publicznej – wszyscy chcą się do nich odnieść, dostarczają wspólnego „wroga”.
Niekwestionowanym mistrzem odnoszenia się do spraw bieżących jest Eminem. Często zarzucano mu zresztą, że robi to ciut za szybko (vide wers o Robinie Williamsie w „Vegas”, czy wersy w „The Ringer” nawiązujące do Kali Brown, kobiety więzionej przez mordercę).
Zdaje się, że wyczucie czasu ma tu duże znaczenie, bo wspomnienie Kuby Rozpruwacza nie wydaje się już dzisiaj być czymś nadzwyczajnym. Granice wciąż są przesuwane. Pytanie: „czy to dobrze?” to zupełnie inna kwestia.
Zwróć na mnie uwagę, jestem tylko raperem
Jak najłatwiej znaleźć się w światłach reflektorów? Dzięki kontrowersji. Czasem trudno nie odnieść wrażenia, że to, że raperzy lubują się w nawiązaniach do brutalnych morderców, wynika także z kalkulacji. Zwykle – wyjąwszy Eminema – raperzy nawiązują raczej do znanych spraw sprzed wielu lat. Rzadko znajdziemy w tekstach odwołania do czegoś, co jest aktualne (np. wydarzyło się w danym roku). Zapewne dlatego, że wykonawcy obawiają się reakcji publiki albo nagle zaczyna im się to wydawać… niesmaczne.
Taniec z diabłem w świetle księżyca
Kontrowersja jest sexy. Zdecydowanie wie o tym PiH, który swego czasu przodował na naszym podwórku w najbardziej przegiętych nawiązaniach. Porównywał seks ze sobą do stosunku z Hitlerem, nawijał o trzymaniu „f***a w zębach Eriki Steinbach„, a nawet prowadził dialog z narzędziem zbrodni.
Eminem bezpardonowo (i bezprecedensowo) opisał zabójstwo swojej dziewczyny, jej nowego partnera i jego dziecka w utworze „Kim”, a Kool G Rap nagrał bujający hymn… o biciu kobiet (24 lata temu!).
Jeszcze w 2012 roku KRS-One próbował wmówić ludziom, że słowo „bitch” to akronim od „Because I take charge here” albo „Because I totally challange you”.
Jak nawija Eminem w zamieszczonym powyżej kawałku „Framed”:
I think I can explain
I ain’t murdered nobody
I know these words are so nutty
But I’m just here to entertain
Przemoc i seks częścią popkultury
Widzimy to na każdym kroku. Weźmy filmy pełnometrażowe, czy seriale – i te fikcyjne, i oparte na faktach. Od „Milczenia Owiec” po „Mindhuntera”. Kino przeszło długą drogę, rap również. Jedno się nie zmienia – fascynacja tym, co mroczne, co niedopuszczalne, co karygodne, a jednocześnie… tak bardzo interesujące. Rap zawsze był blisko ludzi, nic dziwnego, że odnosi się także do tych mrocznych sfer naszej wyobraźni.
fot. kadr z klipu „Eminem – Framed”, youtube.com/EminemMusic