Lifestyle

Jaki jest największy problem „Sexify”?

Michał Szyndler -
sexify
sexify
Lifestyle - - Dodane przez Michał Szyndler

Jaki jest największy problem „Sexify”?

Premiera polskiego serialu Netflixa odbyła się 28 kwietnia tego roku. W ciągu miesiąca od premiery serial zebrał wiele pozytywnych ocen, a najbardziej uznani krytycy, m.in. Tomasz Raczek, zachwycali się nad jakością rodzimej produkcji. Delikatnie mówiąc, nie podzielam ich zachwytów. Jaki jest największy problem Sexify?

Niektórzy twierdzą, że to „polska odpowiedź na Sex Education„, inni mówią, że to krzywdzące uogólnienie. „Sexify” to polski serial wyprodukowany dla Netflixa, wyreżyserowany przez Kalinę Alabrudzińską i Piotra Domalewskiego. Opowiada o wchodzącej w dorosłość studentce uczelni technicznej, która musi przygotować projekt dyplomowy. Prędko okazuje się, że badania snu, nad którymi pracuje Natalia, nie są wystarczająco ciekawym tematem. Na ostatniej prostej zmienia temat projektu i wraz z dwiema koleżankami, Pauliną i Moniką zamierza stworzyć aplikację, która „zoptymalizuje kobiecy orgazm”. W międzyczasie każda z bohaterek musi poradzić sobie z własnymi problemami.

Świat serialu jest przerysowany i groteskowy. Wiele komicznych wydarzeń jest utrzymanych w konwencji poukładanego świata, który może przypominać nieco filmy Wesa Andersona. Bohaterowie na różnych planach w danym momencie robią to samo, a ochroniarz w bibliotece przechodzi obok dziewczyn zawsze wtedy, kiedy za głośno wypowiadają słowo „seks”. Trochę to bajkowe i takie rzeczy nie dzieją się naprawdę, ale przecież nie o to nam – widzom – chodzi. Problem w tym, że w takim świecie powinniśmy otrzymać bohaterów, którzy w przeciwieństwie do niego, będą wiarygodni. A w „Sexify” wcale tacy nie są. Co więcej, momentami ciężko też z nimi sympatyzować.

Postać = cecha

Główna bohaterka, Natalia (Aleksandra Skraba), jest na ostatnim roku studiów informatycznych i szykuje projekt na zaliczenie. Jest stereotypową nerdką. To jej główna cecha, dlatego scenariusz pozwala jej być osobą, która nie posiada żadnych zdolności interpersonalnych. Przez to, że jej badania nad snem nie są wystarczająco interesujące, rozpoczyna pracę nad aplikacją o seksie. A w wieku dwudziestu kilku lat nie potrafi wypowiedzieć słowa „orgazm”.

Jej postać jest silnie związana z wątkiem Adama (Jan Wieteska), którego w większości przypadków wykorzystuje do przeprowadzenia swojego eksperymentu – ten zawsze jest do usług. W relacji z nim jest jednak wycofana i nie potrafi mówić o swoich uczuciach. Cała ich znajomość opiera się jednak na drętwych wymianach kilku zdań na żywo i zdawkowych wiadomościach. To przestaje być romantyczne i zaczyna być służalcze. Ich stosunki są tak bardzo pozbawione dialogu, że kiedy Adam nakrywa Natalię z chłopakiem z Erasmusa, ani razu nie powracają do tego tematu. Swoją drogą postać Erasmusa też jest wspaniała – jedyne, co robi, to uprawianie seksu i powtarzanie, że jest Erasmusem.

Monika = buntowniczka

Serialowa Monika (Sandra Drzymalska) miała zapewne być bohaterką buntowniczą. Szkoda tylko, że nie bardzo można powiedzieć to o kobiecie, która dostała od ojca (Cezary Pazura) mieszkanie za trzy i pół miliona złotych. Wygląda jak postać, która miała udowadniać, że ludzie w bardzo dobrej sytuacji finansowej też mogą mieć w życiu problemy. Wyszła jednak irytująca parodia buntowniczki, która nie ponosi żadnych konsekwencji swoich działań, a z problemów zawsze wyciągają ją rodzice. Przykład? Kiedy nie ma za co opłacić paliwa na stacji, dzwoni po matkę (Małgorzata Foremniak). Ta chwilę później przyjeżdża i z uśmiechem wręcza jej kilkaset złotych. Monika przyjmuje pieniądze z wyrzutem i wypomina matce nieudaną relację z ojcem.

Ma również w zwyczaju przerywanie biznesowych spotkań. To przecież oczywiste, że ważni goście wyjdą w jednej sekundzie, bo córka przyszła porozmawiać z ojcem. Ma także tendencję do załatwiania wszystkiego „na już”. Kiedy okazuje się, że samochód, który dostała od taty nie ma ubezpieczenia, policjanci nie wystawiają jej mandatu i sami grzecznie pchają go na parking. Serio?

Dajcie więcej uproszczeń, widzowie wytrzymają

Kreacja Pauliny (Maria Sobocińska), jednej z trzech głównych bohaterek, ma już nieco więcej sensu. Dziewczyna jest osobą wierzącą i na jej przykładzie widzimy, jak wychowanie w katolickiej rodzinie może wpłynąć na postrzeganie seksualności. Paulina przez cały serial nie rozmawia ze swoim chłopakiem (a później narzeczonym) o ich wspólnych problemach (przy czym nie twierdzę, że partner jest bez winy). Tak została wychowana Paulina i taki wzór relacji przekazali jej rodzice, powtarzając, że „małżeństwo to przedsiębiorstwo umocnione przez Boga”. Jednak ani trochę nie pomaga fakt, że postać rozwija się w absolutnym oderwaniu od związku, w którym zwyczajnie brakuje dialogu. Jej konfrontacja z dotychczasowymi wzorcami polega na odrzuceniu wszystkiego, z czym była związana. Nie mówię, że to złe rozwiązanie – nie mnie to oceniać. Uważam jednak, że o wiele lepiej wypadłaby tutaj jakakolwiek próba rozmowy między partnerami. Tym bardziej, że były momenty, w których taką właśnie rozmowę można było rozpocząć. Ten wątek mógłby pomóc osobom w podobnej sytuacji. Jednak w serialu jego potencjał nie został wykorzystany.

Jest też dziekan (Zbigniew Zamachowski), który dowiaduje się o badaniach w „Kopulatorium” (pokój w akademiku, który Natalia udostępnia parom, aby zbierać dane do projektu) i od razu postanawia wyrzucić studentki z uczelni. Żadnych tłumaczeń, żadnej rozmowy. Dziekan to beton i tyle.

Zbigniew Zamachowski jako dziekan, fot. materiały prasowe

Co więcej, o procederze dowiaduje się z e-maila. Otrzymuje załączniki z nagraniami i fotografiami osób uprawiających seks. Tworzenie i rozpowszechnianie takich materiałów bez czyjejś zgody jest przestępstwem. Nie jestem zwolennikiem tłumaczenia widzom, co jest dobre, a co złe, ale ten wątek nie został w serialu ani trochę rozwinięty w tę właśnie stronę. Zwłaszcza, że w pewnym momencie Natalia dowiaduje się, kto za tym stoi. Taki to serial, taki to dziekan i tacy bohaterowie.

Muszę się streszczać

Zostało jeszcze sporo przykładów karykatur i braku logiki. Ojciec Moniki jest biznesmenem. Wiemy o nim tyle, że jest bogaty, i że wszędzie chodzi z ochroniarzem. Ponadto uczelnię (tę samą, na której studiuje jego córka) ukończył przed laty z wyróżnieniem. Nie wiadomo, czym się zajmuje, po prostu „robi biznes”.

Co do samej aplikacji, nie wiemy o niej nic. Projekt, który ma być osią serialu jest oczywiście tylko pretekstem do poruszenia ważnej tematyki. Ale to nie znaczy, że może być tak bardzo marginalizowany. Nie wiemy, w jaki sposób Natalia chce wykorzystywać dane, które zbiera. Nie ma w tym żadnej metodologii. Działa, bo musi działać, bo przecież to musi się udać. Również sama prezentacja projektu jest antynaukowa. To właściwie emocjonalna przemowa oparta na doświadczeniach bohaterek i podkreślaniu tego, że kwestia „optymalizacji kobiecego orgazmu” (taki jest cel projektu Natalii) jest ważna.

Love-hate relationship z „Sexify”

„Sexify” mnie drażni i denerwuje, choć jednocześnie ciekawi i nie będę ukrywał, że oglądając go, bawiłem się całkiem nieźle. Serial podejmuje ważne tematy, ale zbytnio je upraszcza. Bohaterki niby przechodzą jakąś przemianę, ale na ekranie brakuje konfrontacji z tym, co je blokuje i ogranicza. A cały sukces aplikacji i tak ostatecznie opiera się na tym, że ojciec Moniki po prostu decyduje się wyłożyć na nią pieniądze. Miło z jego strony, ale po ośmiu odcinkach „Sexify” mam wrażenie, że wyłożyłby je w każdej innej sytuacji.

Świadomość własnego ciała i zdrowe podejście do odkrywania samego/samej siebie jest ważne. Trzeba mówić o tym, jak na dorastających ludzi wpływają relacje z innymi. Choćby z rodzicami, którzy nie okazują im zrozumienia. Albo jakie są konsekwencje wychowania w środowisku, które seks uważa za zło i temat tabu. Ale „Sexify” nie podejmuje tych tematów.

Redaktorze Szyndler, skończ marudzić

Wszystko byłoby idealnie, gdyby tylko granicę pomiędzy abstrakcją a realizmem postawiono gdzie indziej. Mimo tego „Sexify” to dobrze wykreowany świat. Przekoloryzowany i abstrakcyjny, ale czytelny i bardzo wciągający. Wszyscy zadbali o to, żeby wyglądał dobrze. Od aktorek i aktorów, po ekipę operatorską.

A rola pani portierki w akademiku (Ewa Szykulska) skradła moje serce!

Zostaw komentarz

Udostępnij
Gaming
Znamy datę premiery Far Cry 6! Jest pierwszy gameplay i są pierwsze wrażenia
Far Cry 6

Dzisiaj przy okazji oglądania trailera oraz pierwszego gameplayu z Far Cry 6, poznaliśmy przesuniętą datę premiery gry. Jeżeli lubicie karaibskie klimaty, charyzmatycznych głównych bohaterów, walkę z okrutnymi dyktatorami, ciężką broń, wybuchy, aligatory oraz... jamniki, macie na co czekać!

Rap
Najlepsi niezależni raperzy w Polsce
niezależni raperzy

Wielkie wytwórnie z dnia na dzień coraz bardziej dominują na rapowym rynku. Niezależni raperzy stanowią coraz mniejszą część sceny. Na szczęście wśród artystów są też tacy, którzy podążają własnymi ścieżkami. Czym wyróżniają się najlepsi z nich?