
Patrząc na młode pokolenie polskich raperów, można odnieść wrażenie, że w nadchodzących latach zadowoleni powinni być wszyscy, bo takich, którzy dobrze prosperują jest sporo, a dodatkowo prezentują się jeszcze dosyć różnorodnie, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Trzech z nich postanowiło połączyć siły w kawałku pt. „Testarossa”. W teorii powinien być to murowany hit, a jak wyszło w praktyce?
Jak to lubią mówić piłkarscy eksperci, „na papierze” skład artystów do tego numeru wygląda bowiem bardzo imponująco. Wiatr, który przecież zdążył już pojawić się na kawałkach o wielomilionowych wyświetleniach, jak chociażby „Slow Mo” u Tymka, dobrał sobie dwóch, nie mniej popularnych kolegów. Be Vis ma przecież na swoim koncie Surfera, który w dwa lata nabił na YouTube już 28 milionów wyświetleń. To i tak nic, przy Sobelu Soblu, który w niecały rok na swojej „Imprezie” uciułał 37 milionów odsłon. Panowie umieją więc w bujające, zabawowe kawałki, a czy „Testarossa” to potwierdziła?
Tak, to potwierdziła na pewno, choć przede wszystkim dzięki bardzo klubowemu podkładowi Hubiego. Nie ma się co oszukiwać, że w przypadku takich imprezowych kawałków to właśnie bit ma najważniejsza rolę do spełnienia i jeśli robi robotę, to kawałek ma możliwość, by przysłowiowo „zażreć”. W tym wypadku tak jest, dlatego numer ma spore szanse, by do końca sierpnia pojawić się jeszcze na setkach domówek i kilkunastu klubach.
A co z tekstem? Ten z kolei nie powinien przeszkadzać bitowi i w refrenie mieć jakiś krótki chwytliwy frazes, który będzie można powtarzać. No i dokładnie to mamy, gdy Wiatr w charakterystycznym dla siebie tonie, pod koniec refrenu nawija, a w zasadzie to nawet mruczy: „mmmmm Testarossa”. Wiem, że to brzmi jak sarkazm i jawna szydera, ale naprawdę tym nie jest. Po prostu cel był taki, jak napisałem kilka zdań wyżej, a ten zabieg całkowicie go spełnia. Podobnie w klimat wpasowują się zresztą obydwaj goście. W ich zwrotkach nie znajdziemy jakichś filozoficznych wywodów czy ambitnych rozkmin, a proste wersy o zabawie, dupeczkach i używkach.
Wiadomo, takim kawałkiem panowie szacunku u weteranów sceny i świetnych tekściarzy sobie nie zaskarbią, ale nie o to w tym chodziło, bo tu miał być zrobiony track na melanż i dokładnie to się udało. Poza tym, artyści pokazywali już również, że potrafią nagrać ambitniejsze kawałki. O Soblu napisałem w tym kontekście nawet cały artykuł, a Wiatr udowodnił to chociażby przy okazji „Ikigai” nagranego z Kobikiem. Ich umiejętności, a tym bardziej przyszłości nie należy więc oceniać przez imprezowość „Testarossy”. Do niej po prostu trzeba się bawić.
fot. instagram.com/szymonsobel