
Od kiedy słynne już „Whoop?” Okiego trafiło do sieci, było wiadomo, że to chłopak, który potrafi trochę więcej, niż inni wybijający się artyści. Zaczął konsekwentnie pracować i pojawiać się w wielu utworach w charakterze gościa, prezentując swoją wyjątkową stylówkę. Choć oczekiwania co do nadchodzącej płyty były duże, rosły też obawy, ponieważ kolejne featuringi brzmiały w zasadzie tak samo i można było przestraszyć się, że Oki trochę zmęczy nas swoim materiałem. Jak się okazało już po jej wydaniu, jedyne co może być zmęczone, to nasze głośniki, bo taki album prędko z nich nie zejdzie, a styl, który artysta nam na niej zaprezentował, jest tak charakterystyczny, jak różnorodny.
Przelotka jedna na milion, jak mama
Słuchając tej płyty trudno odnieść wrażenie, że brzmienie Okiego nam kogoś przypomina. W dobie nawałnicy podobnych stylówek artysta dostarcza nam niezwykle oryginalny materiał, którego nawet do niczego nie porównamy, bo jest tak świeży. Na płycie oczywiście znajdują się elementy stylu, które charakteryzowały go już wcześniej. Mamy przyśpieszenia, są krzyki i znajdzie się też sporo krótkich podbitek w języku angielskim. Oki wzbogaca to jednak o potężne modulacje, które w innych przypadkach pewnie brzmiałyby źle, ale do tej płyty pasują jak ulał. Słychać to między innymi po zmodyfikowanym bridge’u w „Ktoś czeka”, czy delikatnie mrocznie brzmiącym refrenie w „Dysze”. Kiedy te fragmenty połączymy z połamanym, ale jednak rytmicznym flow na zwrotkach, które na „47playground” jest jeszcze bardziej wyraziste niż dotychczas, otrzymamy zupełnie wyjątkowe na dzień dzisiejszy stilo.
Czujesz ten syf, kiedy wchodzę na beat
Nie oszukujmy się, ze względu na to, jak Oki do tej pory nawijał, nie wszyscy zwracali uwagę, o czym rapuje. To błąd, bo na jego debiutanckim krążku wylane na nas zostaje wiadro emocji i autentyczności. Raper nie musi rzucać wersów, w których przechwala się, że jest prawdziwy. To czuć po każdej, pojedynczej linijce. Sentyment najbardziej może złapać za serce przy drugiej zwrotce we „Flashlight”, którą raper kończy wymownym wersem: „Typiara zgonuje na stole gdzie Kamila mama kładła nam jedzenie”. Smutnych rozliczeń z przeszłością jest na płycie więcej. W „Na kodach” słuchamy przecież o zakończonej przyjaźni: „Po nim jedynie została mi fota, kiedyś pierwszy w progach”, a na „Kochać Bloki” o przykrej sytuacji związanej z kumplem Okiego, który zamiast sportowej kariery wolał „noski”.
Jadę teraz, nie policzę kół
Lirycznie Oki nie poprzestaje jednak tylko na autentyczności. Słowa są prawdziwe, ale przekazane za prosto mogłyby jednak nużyć, dlatego raper kapitalnie nimi żongluje. Płyta wręcz kipi od elokwentnych gierek językowych. W numerze „Justin Bieber” mogliśmy chociażby usłyszeć: „Serducho z kamienia tyle czasu szlifowane na chodniku, że niechcący mamy z tego płytę”, które jest sprytną, kamieniarską alegorią życia rapera. Swoją przeszłość w zgrabne słowa ubiera również we „Wracam do Domu” nawijając: „Starych ziomali wywiało, bo to przeminęło z wiatrem, nie będziemy go szukali w polu”. Polotu nie brakuje też w bystrym followupie do twórczości duetu PRO8L3M zawartym w numerze „Voodoo”: „Wy chcieliście problem, to zrobicie crash test”.
Tylko dobre ziomy
„Tylko dobre ziomy w moich skromnych progach” to wers, który rozpoczyna refren utworu „Na Kodach” i choć traktuje o otoczeniu raperów, to idealnie wpasowuje się w dobór gości na płycie. Oki zaprosił na swój krążek 4 artystów, którzy pozytywnie wpływają na każdą piosenkę, w której możemy ich usłyszeć. Szpaku daje nam emocje, do których nas przyzwyczaił, a Zetha i Paluch rzucają zwrotkami pełnymi życiowych przemyśleń, wpajając nam przy tym istotne wartości. „Tyle rzeczy dla mnie ważnych, lecz żadna nie jest ważna dla mnie, jak moja rodzina” – nawija kielecki raper w numerze „Wracam do Domu”. Poznaniak udzielający się w „Voodoo” podsumowuje swoją mądrą zwrotkę zgrabnym wersem: „Zdrowy głos z chorych serc piorę banię z brudów”. Nie możemy zapomnieć też o Gedzu, który rzuca kapitalnym refrenem. Szkoda, że nie pojawił się również na zwrotce, bo dobrze wiemy, że i on potrafi żonglować słowem tak, by nie tylko ciekawie brzmiało, ale i coś przekazywało.
fot. kadr z klipu „OKI – Justin Bieber (prod. Magiera)”, YouTube.com/nigdystopTV