
Może to ja, a może to znak czasów, ale okres, w którym tylko teksty Laikike1’a były rzekomo tak skomplikowane, że dochodziło do mitycznych rozkmin kawałka „Glider”, minął bezpowrotnie i… nie stało się to wcale na rzecz większej transparentności. Dzisiaj raperzy nawijają czasami takie szyfry, że bez znajomości wewnętrznych odniesień w obszarze ich twórczości, bez kontekstu, a czasami bez znajomości określonego slangu, nie ruszymy z miejsca. I jaramy się kawałkiem, chociaż w sumie nie wiemy, o co chodzi.
Sam takich sytuacji miałem kilka i na swoją obronę powiem tylko, że zazwyczaj wychodziłem obronną ręką, bo dobrze kombinowałem i mniej więcej zbliżałem się do tego, co raper sobie umyślił. Ostatnio jednak odpadłem pierwszy raz od niepamiętnych czasów, bo Kaz Bałagane nawinął wers z gołębiami pod brodą w „Chanson de geste„:
Mam gołębie pod brodą, kiedy obcinam skoki
DJ Bobon, bo żydy i żużel dla twojej załogi
Tak przynajmniej podaje genius, a kiedyś i bez tego dobrodziejstwa trzeba było kombinować. Ja tam słyszę „dwa gołębie” i „Dj Bobo”, ale okej. Że „skoki” to buty, to każdy słuchacz rapu ogarnia. Że „żydy” i „żużel” to trefne partie zioła też (jeśli te zwroty oznaczają coś innego, to sam klasnę czołem o klawiaturę w ramach odmuły). Czym do jasnej cholery są te gołębie pod brodą? Anyone? Help!
Mes przyznał się w jednym z felietonów, że we „Fly like an eagle” Seala słyszał „Fly like a ni##a”. Ja sam długo dociekałem z kumplem, co jest w refrenie „Rosyjskiej ruletki” PiHa. Colt Peacemaker wydawał się nam zbyt absurdalny mimo że słyszeliśmy dokładnie tę nazwę. Nadgorliwość gorsza od faszyzmu, dobrymi chęciami piekło wybrukowane itd., ale faktycznie próbowaliśmy doszukać się w wersie czegoś, czego w nim nie ma.
Dalej, pamiętam jak za dzieciaka wrażenie zrobił na mnie numer „Like a boy” Ciary. Coś tam kumałem, ale niezbyt wiele. Do tego stopnia, że jarałem się słowem „Cadillac” w refrenie. Że to takie gangsterskie i na pewno o samochodzie i o wożonku. No nie – tam jest „handle that”. Co za blamaż.
A właśnie, wspomniany wcześniej Mes. Do dzisiaj nie wiem, co nawija w kawałku „T-Y-P (definicja)” po wersie „W najgorszym wydaniu masz hajs, dupy i blizny”. Co tam jest? Na początku na pewno „wait”, ale potem? „Demizny”? „The misney”? Domyślam się, że jest to jakieś zeslangowienie na modłę Bay Area słowa „minute” i wychodzi nam „wait a minute”, ale… pewności nie mam.
Podobnie jak z wieloma wersami O.S.T.R’ego na „Jazzurekcji” czy pierwszym Projekt Ostry Emade. Te płyty stoją dla mnie strukturalną wirtuozerią i podkładami – merytoryczna strona gdzieś ucieka. Macie tak z jakimiś albumami? Czy nawet najbardziej zatwardziały fan Aesopa Rocka ogarnia wszystkie rzeczy w jego tekstach? Czy o to w ogóle chodzi, kiedy ktoś decyduje się na taką formę rapu? Słuchałem „Zero Dark Thirty” setki razy i bardziej jaram się tym, jak ten potok słów w ogóle funkcjonuje niż jego znaczeniem (znaczeniami?).
A może przeżyliście sytuację, w której po latach ktoś wykłada Wam bolesną prawdę, że w refrenie było inne słowo i nagle zmienia się cały wydźwięk kawałka? Być może na taki, który już Wam nie pasuje?
fot. kadr z klipu „VNM – Cypher feat. Pezet, Ten Typ Mes, Pyskaty”, youtube.com/ProstoTV