
Zawsze podchodzę z dużym dystansem i jeszcze większą dozą sceptycyzmu do programów, które za cel stawiają sobie rozmowy o problemach rasowych. Mimo to postanowiłem dać szansę raperowi z Run The Jewels, który dostał na Netflixie swój autorski program. 6 krótkich odcinków i 6 różnych tematów, a z każdym coraz większy „zjazd”.
Zaczęło się nieźle. W pierwszym odcinku Killer Mike postanowił przeprowadzić eksperyment, który polegał na tym, że przez 3 dni funkcjonował wyłącznie w oparciu o produkty stworzone przez Afroamerykanów. Zadanie okazało się być bardzo trudne, szczególnie, że raper chciał sprostać wyzwaniu na każdym możliwym polu. Odcinek odebrałem pozytywnie. Mike, starając się aby pieniądz krążył wśród Czarnych dłużej niż przez 6 godzin (tak wygląda to w statystykach), dotarł do lokalnych przedsiębiorców i producentów. Promowanie lokalnego zamiast globalnego jest tym, co sam staram się regularnie uskuteczniać. Od odzieży, po cotygodniowe większe zakupy na ryneczku. Korzysta na tym moje zdrowie i portfele sprzedawców.
W drugim odcinku zaczął się delikatny odjazd (jeszcze nie zjazd) z tematyką, która ostatecznie pociągnęła odcinek. Kwestie rasowe zeszły na drugi plan, a prowadzący skupił się na bezrobociu. Zaczęło się od dyskusji z 5-latkami, którym muzyk próbował wmówić, że nie powinni marzyć i mierzyć wysoko. Doradzał, aby myśleli o tym, co jest tu i teraz. Co najmniej kontrowersyjne, chociaż dla mnie bardziej głupie. Podobnie stwierdziła dyrektorka placówki, więc raper był zmuszony poszukać atencji gdzie indziej. Dzięki temu trafił do tych, którzy mają faktyczny problem ze znalezieniem pracy, ponieważ nadal są mentalnymi dzieciakami.
Gdy kilku dorosłych i bezrobotnych mężczyzn zapytanych o to, co chcą robić, odpowiada, że zostać muzykami, powoduje to automatyczny opad rąk. Nie tylko u mnie – raper zareagował podobnie. W trakcie rozmów wyszło, że tym, co każdy bezrobotny robi przez większość dnia, nie jest szukanie fuch lub podnoszenie kompetencji. Większość marnotrawi czas na bezcelowe przeglądanie Internetu. Chyba, że celem jest samozaspokojenie. I tutaj dochodzimy do clou sprawy. Killer Mike uznał, że skoro z rozmów wychodzi na to, że wszyscy „marnotrawią” swój czas na oglądanie porno – może zacząć przez nie edukować. W 15 minut od rozmów z dziećmi o przyszłości, po uczenie bezrobotnych konkretnych zawodów i umiejętności podczas seksu na kamerkach. Ktoś kiedyś napisze książkę o tym, jak przez lata ewoluowała rola hydraulika w pornolach.
W trzecim odcinku zaczął się zjazd, o którym napisałem we wstępie. Jego ostatnia scena była tak ckliwa, że prawie się popłakałem. Ze śmiechu.
Raper, próbując znaleźć sposób na to by członkowie gangu Crips zaczęli zarabiać na swojej „działalności” (wzorem Hells Angels), wpadł na pomysł stworzenia napoju Crip-a-Cola. Podobnie jak poprzednio, tutaj również bardzo szybko przystąpiono do realizacji i po chwili przedstawiciele gangu mogli próbować sprzedawać swój „markowy” napój. To oczywiście nie zakończyło się od razu sukcesem i natrafili na liczne problemy (natury socjologicznej), które potrafili jednak w wątpliwy sposób przezwyciężyć. Niestety, nie potrafię kupić spotkania z Bloodsami, którzy pytają o to, czy w napoju sprzedawanym przez odwiecznego „rywala” z ulicy jest sacharoza. Co więcej, chwilę później na małym targu z żywnością stają obok siebie i sprzedają wspólnie obrandowane na niebiesko i czerwono butelki. To utopia, bo w prawdziwym życiu jedno złe zachowanie jednostki, która dokona fatalnej decyzji i pobije (albo zrobi coś gorszego) białemu dzieciakowi z butelką Crip-a-Cola i efekt odwrotny od zamierzonego.
Ja nie potrafię przeskoczyć narracji rapera, że wszyscy muszą przestać negatywnie odbierać gangi. Boże, to nawet nie brzmi…
O odcinkach 4, 5 i 6 nie będę pisał dużo, bo obejrzałem je tylko i wyłącznie ze swojej „blogerskiej rzetelności”. O ile w pierwszym z nich jeszcze bawił koncept: stworzenie ze swojego wiecznie zjaranego kumpla – „Śpiocha” – nowego czarnego Mesjasza (bo Czarni podobno nie potrafią się oddać Białemu Jezusowi), to podejście i realizacja była fatalna. Nagle z zabawnego, ale starającego się dać namiastkę sensownego przekazu, programu zrobiło nam się fatalne reality show. Tak jak w drugim odcinku akcja wystrzeliła od spotkania z dziećmi po kręcenie porno, tak tutaj nagle powstało nowe państwo, w którym wszyscy nadal ględzą o kolorze skóry.
Ten program nie łamie stereotypów, a od połowy przestał być zabawny. Nie oglądajcie go „na raz”, może wtedy będzie łatwiej.
Fot. Trigger Warning with Killer Mike | Official Trailer [HD] | Netflix