
Wszyscy byliśmy zaskoczeni, kiedy okazało się, że Skip odłoży swoją solową twórczość, która notabene wzbudziła spore zainteresowanie, na koszt współpracy z AWGSem pod szyldem „Miętha”. Jej efektem była jednak alternatywna względem innych, obecnie ukazujących się albumów, produkcja pt. „Audioportret”. W rozmowie z Karolem Paciorkiem artyści opowiadają nie tylko o jej powstaniu, ale poruszają również temat Belmondo czy chociażby Kozy. Nie obyło się również bez ostrzeżenia w stronę reszty raperów.
Zrobiło nam się przykro. To po prostu jakiś niefortunny splot wydarzeń. No i niestety internet zapukał do drzwi. Mamy nadzieję na powrót. Mamy nadzieję, że to zostanie zapomniane. Dużo by zyskał, gdyby wrócił i powiedział: „Okej, coś tam się stało, ale jestem gotowy znowu robić rzeczy.”
Coraz więcej osób ze środowiska zaczyna wstawiać się za Belmondo, bo panowie nie są przecież pierwszymi. Nie tak dawno pełne wsparcie wyraził Bedoes, który również nadmienił, że liczy na powrót Młodego G. Możemy też przypuszczać, że więcej artystów ma podobne zdanie. Może w takim razie ciepłe słowa faktycznie nakłonią Belmondo do ponownego złapania za mikrofon? (a nawet jeśli nie teraz, to w przyszłości? Tytus, nie daj się prosić)
Chwilę później, nawiązując do powyższej wypowiedzi, prowadzący stwierdził, że żeby wybić się w rapie, trzeba mieć dosyć konserwatywne poglądy lub nie obnosić się z nimi w swojej twórczości. Nie do końca zgodził się z tym Skip, który podał nawet przykład takiego rapera.
Chyba, że grasz sylwetką, która jest inna. Na przykład Koza tak gra. Koza bardzo dobrze gra kontrowersjami.
Temu nie możemy zaprzeczyć. Gdyby nie było to prawdą, nie mielibyśmy przecież artykułów o tym, że Koza zaatakował w swoim tekście SB Maffiję czy na przykład stwierdził, że Taco Hemingway nie ma nic do powiedzenia. Mało tego, jesteśmy w stanie założyć się o rękę kolegi – bo przecież nie swoją – że Koza jeszcze niejedną kontrowersją rzuci.
Panowie wiele rozmawiają też o tym, że ich płyta brzmieniowo znacząco odbiega od obecnych trendów. Choć wyróżnia ich to na tle innych artystów, z pewnością nie jest dobre pod względem komercyjnym. AWGS wspomina zresztą, że czasem próbuje zrobić trapowy beat, ale ostatecznie i tak wprowadza swoje patenty. Skip z przekąsem i odrobiną humoru ostrzega jednak resztę sceny:
Oni się teraz za bezpiecznie czują, bo weszliśmy i zrobiliśmy spokojną muzyczkę. My też umiemy grać w trapy, chłopaki i dziewczyny.
Biorąc pod uwagę cały „Aduioportret” i dotychczasową stylówkę Skipa, aż trudno go sobie wyobrazić na typowych trapowych bitach. Tym bardziej chcielibyśmy go usłyszeć w takiej wersji, nawet jeśli ta kwestia miała być tylko żartem.
Miętha opowiada też wiele o tym, jak wygląda ich współpraca. Ze względu na swoje inne obowiązki, spotykają się wieczorami na wspólne sesje. Dowiadujemy się też, że w dni, które się nie widzą, AWGS tworzy bity na te spotkania i co ciekawe, nie zawsze podchodzą one Skipowi do gustu.
Oskar jest mega humble. Jak mu odrzucę 15 beatów to w ogóle się nie denerwuje, nie mówi: „Dobra, to sam se zrób, a ja idę do kuchni”. Tylko mówi: „Dobra stary, kumam, jak się dzisiaj czujesz? Na co masz dzisiaj ochotę?”
Taki producent to skarb. Nic dziwnego, że tę chemię słychać na płycie, ale z drugiej strony „niedocenienie” pracy producenta może być męczące. Aż dziw bierze, że AWGS faktycznie czasem nie trzaska drzwiami i naprawdę nie wychodzi do kuchni.
fot. Michał Pańszczyk