
Wielkie wytwórnie z dnia na dzień coraz bardziej dominują na rapowym rynku. Niezależni raperzy stanowią coraz mniejszą część sceny. Na szczęście wśród artystów są też tacy, którzy podążają własnymi ścieżkami. Czym wyróżniają się najlepsi z nich?
Sentino
Sebastian Alvarez to postać na polskiej scenie, wokół której zawsze coś się dzieje. Kontrowersyjne akcje zdają się nie mieć końca. Mimo tego, nie można mu odmówić jednego – talentu muzycznego. Sentino nie pochodzi z Polski i jego brzmienie jest zupełnie inne niż u naszych rodzimych raperów. Przez to jego muzyka wydaje się być egzotyczna i oryginalna. Posiada prawdziwie poczucie melodii i rytmu, co pokazuje na trackach. W swoich tekstach często używa słów, które się nie rymują. Jednak po narzuceniu przez niego odpowiedniego flow, wydaje się zupełnie odwrotnie. Jest od dawna w polskim rapie dużym powiewem świeżości, ale jego latynoski styl nie przyjął się na początku dobrze. Pamiętamy „Tatuażyk”, który wywołał ogromną burzę w środowisku raperów. Jednak po latach mogliśmy usłyszeć kawałki w podobnym stylu, które dobijały ogromnych liczb. Trzeba zwyczajnie przyznać – Polska nie była gotowa.
Belmondo
Kolejny człowiek-kontrowersja. Jednak tak samo jak poprzednio, nie można odmówić mu talentu do muzyki. Mobbyn zrewolucjonizowało polską scenę, a Młody G był filarem tego duetu. Recytatorski ton i nietypowe odmienianie wyrazów zbudowały jego styl. Taki, który przy okazji świetnie pasuje do jego niskiego, wręcz lektorskiego głosu. Chwilowe problemy życiowe Belmondziaka całe szczęście go nie zatrzymały. Dalej wypuszcza muzykę, a jego kawałki mimo, że spokojniejsze i łagodniejsze tematyką, nie tracą na jakości.
Kaz Bałagane
Prawdziwie warszawski styl, niesamowita umiejętność operowania naszym językiem, mistrzowski storytelling, świetne ucho do bitów. To pierwsze hasła, które przychodzą mi do głowy, myśląc o Jacku. W karierze Kaza Bałagane zdarzały się lepsze i gorsze momenty. Jednak tych drugich jest zdecydowanie mniej. Do jego dyskografii ciężko się przyczepić, bo prawie każda płyta wnosi coś nowego na scenę. „Narkopop” stał się produktem tak dobrym, że jest do dziś rozpamiętywany jako jeden z najlepszych polskich rapowych albumów. Inni niezależni raperzy powinni brać z niego przykład. Mimo wydania pierwszej dużej płyty w Step Records, Kaz odbił od wytwórni i wszystko zaczął wypuszczać samodzielnie. Wypełnione neologizmami teksty okraszone burackim humorem pozostaną w naszej pamięci na bardzo długo.
Pikers
O Pikersie mówi się często jako o królu polskiego podziemia. Może słusznie, bo jego ksywę kojarzy sporo słuchaczy, a mimo tego nigdy nie znalazł się w czołówce pod względem wyświetleń. Nie można odmówić mu jakości tworzonej muzyki. Człowiek tysiąca wariantów flow zaskakuje z piosenki na piosenkę. Ostatnie co można powiedzieć o jego muzyce, to to że jest powtarzalna. Wyraźna pewność siebie przed mikrofonem to atrybut, który daje mu przewagę na innymi raperami. Przez to widać, że w tym fachu Pikers czuje się zwyczajnie jak ryba w wodzie, a popularność nie jest dla niego najważniejszą wartością.
Avi
Sycylijska stylówa się obroniła – tak podsumowałem ostatnią recenzję albumu „Akademia Sztuk Pięknych”. Mimo, że współtworzył go też Louis Villain, to właśnie Avi jest tekstowym arcymistrzem na płytach duetu. Elegancja połączona z ulicą to coś, co chce się słuchać i oglądać. Ostatnia część tryptyku pokazała, że Avi swoją spokojną nawijką potrafi zatrzymać słuchacza na minimalnie kilka projektów. Głównym atutem jego linijek są niesamowicie trafne i oryginalne porównania, które wywołują uśmiech na twarzy słuchacza.
fot. kadr z teledysku PIKERS – NIGDY NIE MÓW MI O SZCZĘŚCIU