
Fani Małolata nie muszą znowu czekać dekady na kolejne solo rapera. Za dwa tygodnie na sklepowe półki trafi jego najnowszy krążek – „Transfer”. Płyta została w całości wyprodukowana przez Auera – Beatmakera, który już wcześniej współpracował z młodszym z braci Kapilińskich. Na ten moment duet wypuścił trzy single promujące album. Przyjrzyjmy im się i zastanówmy, czego możemy spodziewać się po albumie duetu Małolat/Ajron Auer.
Trochę Onar, trochę Oskar
Już wyjaśniam, skąd takie porównania. „Transfer” jest pewnym rozliczeniem z przeszłością rapera. Refren przypomina klimat podobny do tego, który serwował nam ostatnio Onar. Całość zrobiona jest na patencie: „dzisiejsze dzieciaki nie odnalazłyby się w naszych czasach”. Na szczęście zwrotki nawinięte są charyzmatycznie i stylowo, wiec na ten niefortunny refren można przymknąć oko. Natomiast w drugim singlu „Tranzyt” Małolat prezentuje nam „uliczny” storytelling, czyli coś, z czego dziś kojarzony jest Oskar z Pro8l3mu. Jest to też najlepszy singiel ze wszystkich wypuszczonych. W takich klimatach Małolat zawsze czuł się jak ryba w wodzie. Ostatni singiel z udziałem Szpaka i Młodego SMF jest przyzwoity, ale najmniej zapada w pamięć. Szpaku nagrał bardzo dobre solo, ale jego featuringi zlewają się w jedno.
Człowiek orkiestra
Kluczową rolę w odbiorze płyty „Transfer” odgrywa również Auera. Producent w ostatnich latach mocno niedoceniany, a swoim talentem przewyższający wielu popularnych kolegów po fachu. W wyżej wspominanych singlach dostaliśmy od Auera, to, do czego nas już przyzwyczaił, czyli solidne nowoczesne beaty. Na pewno w kwestii produkcji nie musimy mieć żadnych obaw.
Czy Małolat przebije swój debiut?
„W pogoni za lepszej jakości życiem” jest już klasykiem ulicznego rapu. Był to mocny materiał, gdzie Małolat z Ajronem stworzyli niezapomniany tandem. Jest to również płyta, do której fani zawsze będą się odwoływać, myśląc o Małolacie. Jak dotąd, „WPZLJŻ” stanowi opus magnum kariery rapera. Kolejne dwie płyty: „Dziś w moim mieście” z Pezetem i solowe „Więcej” były naprawdę dobre, ale czegoś im jednak brakowało, by przebić debiut. Możliwe, że charakterystyczna „małolacka” nawijka najlepiej pasowała do czasów, gdy był jeszcze młody i opisywał trudy nastoletniej codzienności.
A Wy czekacie na najnowszy album Małolata? Czekamy na Wasze odpowiedzi w komentarzach pod artykułem na Facebooku.
Foto. Instagram/malolat_official