
Zdecydowanie częściej słyszymy dzisiaj o niepotrzebnych powrotach na scenę, niż o przedwczesnym schodzeniu z niej. Artyści silą się na reaktywację swoich karier albo w wymuszony sposób ją przedłużają. Okazuje się jednak, że są tacy, którzy myślą kompletnie odwrotnie i wolą ją zakończyć wcześniej, niż powinni. Na przykład taka Nicki Minaj, która właśnie poinformowała o przejściu na rapową emeryturę.
Raperka już od jakiegoś czasu jest w trakcie sporej przemiany wizerunkowej. Od kiedy ogłosiła, że weźmie ślub, zaczęła zachowywać się dużo porządniej, a nawet podejmowała publiczne dyskusje na niewygodne tematy. Dzieliła się przeżyciami odnośnie do tkwienia w toksycznym związku i radziła, jak sobie radzić z taką relacją. Na moralizowaniu jednak nie poprzestała. Za pomocą Twittera ogłosiła, że kończy swoją rapową karierę.
Czy to oznacza, że już nigdy nie usłyszymy nawijającej Nicki? Oczywiście, że nie. Rapgra widziała już mnóstwo przypadków artystów, którzy zawzięcie twierdzili, że kończą karierę, tylko po to, by ostatecznie szybko do niej wrócić. Waka Flocka Flame od czasów stwierdzenia, że „woli pracować w Walmarcie niż znowu rapować”, wydał już dwa projekty. To jednak i tak pikuś przy tym, jak prężnie „na emeryturze” działa Kid Cudi. Raper niemalże dekadę temu, tuż przed wydaniem swojego pierwszego, legalnego albumu długogrającego przyznał, że będzie to prawdopodobnie jego ostatni projekt w karierze. Od tamtego czasu wydał siedem płyt.
Dlatego też trudno nam uwierzyć, że Nicki faktycznie wyrzuci mikrofon do kosza i zaszyje się gdzieś w rodzinnym domu. Przerwę na założenie rodziny na pewno sobie zrobi, ale pewnie wróci, gdy tylko potomek nie będzie musiał być już przewijany (a może wcześniej? Hej, skąd hajs na pieluchy?).
fot. kadr z klipu „Nicki Minaj – Good Form ft. Lil Wayne”, YouTube.com/NickiMinaj