
Parafrazując tytuł – jego następnego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać, a już na pewno nie czytelnikom Skrr. Bohaterem najnowszego odcinka programu Davida Lettermana, który znajdziecie na Netflixie był Kanye West.
Atmosfera w telewizyjnym show została szybko rozładowana pytaniami o jedzenie, dietę i wagę. Równie szybko prowadzący zszedł z zabawnego tonu i zaczął poruszać temat rodziny. Rodziny, czyli Kim z dziećmi, ale prędko zaczął wypytywać go o ojca i matkę. Jeżeli znacie choć trochę twórczość Westa, to wiecie jak szczególną miał on relację ze swoją mamą. Szybko zrobiło się emocjonalnie i intymnie, pomimo tego, że przed prowadzącym i jego gościem była w studio spora publika (nie mówiąc już o tej przed ekranami telewizorów). Szkliste oczy rapera i jego żony siedzącej wśród publiczności wyglądały… szczerze.
Prowadzący zręcznie manipulował tematami, by nie popaść w zbyt ciężkie emocje, i przez chwilę obaj porozmawiali o muzyce, a dokładnie łączeniu roli producenta z raperem. Tutaj Kanye ciekawie opowiadał o tym, jak jego osobiste historie stają się globalnymi, z którymi utożsamiają się jego słuchacze na całym świecie.
Po kilkunastu minutach rozmowy przenieśliśmy się do tętniącego minimalizmem domu Kanye i Kim. Raper oprowadził gospodarza show po kilku pomieszczeniach, pokazując m. in. zebrane dzieła podopiecznej Murakamiego, a także łazienkę i co najważniejsze… garderobę, w której Letterman przywdziewał ubrania Yeezy.
Po tej przyjemnej „przerwie” wróciliśmy do studia i pojawił się jeden z dwóch najważniejszych tematów, na które czekałem, czyli choroba rapera, do której prowadzący nawiązał pytając o słowa z okładki „Ye” (I hate being Bi-Polar, its awesome – przyp. autora). Raper mówił o tym, jak jego bolączki wyglądają w praktyce, i że nie jest łatwo, ale to i tak nic w porównaniu do tego, z czym muszą mierzyć się inni ludzie. Porównując swoją chorobę do schizofrenii nazwał ją jej luksusową wersją.
Letterman znów zmienił temat na lżejszy, chcąc „porozmawiać o nowym albumie”. Moje serce zabiło mocniej, ale okazało się że chodzi o wspomniane „Ye”. A o tym kiedy możemy spodziewać się nowości spod szyldu „Yandhi” Kajetan pisał tutaj.
W końcu przyszedł czas na drugi z tematów, na który najbardziej czekałem, czyli wsparcie Trumpa. Rozmowa na temat administracji urzędującego Prezydenta USA byłą poprzedzona niepopularnymi opiniami rapera o systemowej niesprawiedliwości (także wobec mężczyzn) i odwadze do wyrażania niepopularnych opinii. Kiedy jednak przyszło do rozmowy o Trumpie, obaj panowie prowadzili zręczne uniki. Kanye zapytany o to, czy na niego głosował, odpowiedział, że nigdy na nikogo nie głosował. „Więc nie masz nic do gadania” – słusznie zripostował go wówczas gospodarz. W tym momencie raper zaczął ni stąd ni zowąd mówić o 13 poprawce i systemowym więzieniu czarnych, co miało się nijak do poruszanego tematu, a mam wrażenie, że miało uratować „dupę” artysty. Letterman jednak nie odpuszczał i przedstawił swoją teorię, wedle której wyborcy zostali uwiedzeni wizją prezydenta biznesmena i dziś już by go ponownie nie wybrali.
W tym momencie Kanye opowiedział o tym, jak Partia Liberalna terroryzuje medialnie wyborców Trumpa, i za przykład podał legendarną czerwoną czapkę, za którą na ulicy można nawet dostać po gębie (polaryzacja i ogłupienie społeczeństwa podobne zresztą do tego jakie widzimy na naszych ulicach). W tym momencie to Letterman schował głowę w piasek i zmienił temat, mówiąc o ostatnim koncercie rapera i jego „kościele” – co zakończyło odcinek.
Czuję niedosyt. Dwa najważniejsze tematy zostały dosłownie liźnięte i każdy bał się (chociaż chyba bardziej gospodarz) niepopularnych opinii. Nadal czekam na wywiad rzekę. No i na „Yandhi”.
Fot. My Next Guest Needs No Introduction with David Letterman | Season 2 Trailer | Netflix / YouTube