Dziś jest smutny dzień. Mija okrągły rok od zamordowania Pop Smoke’a. Raper pomimo tego, że za życia zdążył wydać jedynie dwa albumy, odcisnął nieodwracalne piętno na muzyce rozrywkowej. Strach pomyśleć, co byłby w stanie osiągnąć, gdyby mógł jeszcze żyć. Przez ostatni rok cały świat pokazał, dlaczego śmierć Pop Smoke’a jest niepowetowaną stratą dla muzyki.
Nie wiadomo, czy The Woo wypada już określać mianem legendy, bo to już subiektywna kwestia, ale z pewnością można go nazwać wizjonerem. Nie sposób przecenić wpływu, który zwykły chłopak z Nowego Jorku wywarł nie tylko na rap, ale na muzykę w ogóle. Pop był bowiem w stanie wynieść szorstkie, brutalne i brudne brzmienie z getta wprost na salony i zaprezentować je tak, że nie potraktowano tego jako ciekawostkę, ale jako nową modę. Na przestrzeni minionego roku w zasadzie każdy raper nawinął numer na drillowym podkładzie. Zrobiła to nawet Margaret i pewnie rzesza jeszcze innych artystów, których fani wcześniej nie posądziliby o nagrywanie na takich bitach.
Przez Pop Smoke’a drillem zachwycali się wszyscy i to do tego stopnia, że wysyp inspirowanych nim kawałków już słuchaczom nie wystarczał. Doprowadziło to do powstania zabawnego trendu, polegającego na wrzucaniu wokali z klasycznych piosenek na charakterystyczne podkłady. Drill przejął więc nawet strefę mash-upów, która do tej pory była totalnie różnorodna.
Inspiracje Popem są w tej chwili wszechobecne i jawnie wspominają nawet o tym sami artyści. Trudno bowiem przypomnieć sobie ostatnio zmarłego rapera, który dostałby w tekstach jedynie polskich artystów tyle uhonorowań. Jego pamięć wspominał Żabson, Taco czy chociażby Oki. O USA już nawet nie ma co wspominać, bo przez ostatni rok „RIP Pop Smoke” pojawiało się w zasadzie w co trzeciej piosence zza Oceanu.
Co najlepsze, Pop zdążył jeszcze udowodnić, że choć drill gra mu w sercu, to potrafi robić hity w kompletnie odmiennych brzmieniach. W końcu „Shoot For The Stars, Aim For The Moon”, na którym przecież jest też sporo r’n’b oraz inspiracji z jeszcze innych, bardziej muzykalnych gatunków, pokazało, że raper jest zdolny do wszystkiego. Czego by jednak nie stworzył i czym nie byłoby to zainspirowane, zawsze miało to jego charakterystyczny stempel. To pokazuje, że w niedługim czasie mógłby stać się ikoną muzyki. Nawet gdyby żył, bo jego śmierć pomogła mu osiągnąć to szybciej.
fot. kadr z klipu „POP SMOKE – GOT IT ON ME (OFFICIAL), YouTube.com/POP SMOKE
