
Star Wars, Air Jordan, Y3: premiery nadchodzącego tygodnia
Koniec kwietnia (i majówkę) rozpoczynamy kolejnymi ciekawymi premierami sneakersów (i ciuchów). W programie m.in. kultowa para Nike w wydaniu na lato, następne filmowe kolabo (o poprzednim mogliście przeczytać tydzień temu) i designerskie kolaboracje Adidasa.
1 / 8
Travis Scott x Air Jordan 1 „Mocha” – przesunięte
Najpierw breaking news, czyli przesunięcie premiery kolaboracji Cactus Jacka z Jordanem. Drop z 3 maja przesunięto na 11-go. Nie ma tego złego, co nie wyszłoby na lepsze – wraz z (już) legendarną parą, do sprzedaży trafi też kolekcja ubrań – hoodie, t-shirt, kurtka i dwie pary spodni. Reszta szczegółów bez zmian – retail 175 $, drop na apce Nike.
Wracając do tematu – zaczynamy „sieciówką nad sieciówkami”, czyli amerykańskim Uniqlo, na temat którego rozpisaliśmy się przy okazji rankingu najbardziej wartościowych marek świata. „Fajnie, Star Warsy, no i co?” Generalnie odpuścilibyśmy raczej temat, gdyby nie to, że stanowi część dużego projektu, „Master of Graphics”. Za design odpowiadają tu legendy japońskiego streetwearu – Tomoaki Nago, założyciel BAPE’a, Jun Takahashi z UNDERCOVER i Tetsu Nishiyama z WTAPS. Premiera w poniedziałek, cały lookbook dostępny pod tym linkiem. Według nas to zdecydowanie ciekawy projekt, zwłaszcza biorąc pod uwagę największe atuty Uniqlo – wyjątkowo przyjemne ceny i jakość, wyprzedzającą o lata świetlne chyba wszystkie dostępne w Polsce sieciówki.
Mamy nadzieję, że są tu z nami fani koszykarskich kicksów, bo już wkrótce trochę mocniej pociągniemy ten temat. Hype’u na LeBrona tłumaczyć nie będziemy, bo ten jest w tej chwili wszędzie, jeśli chodzi o świat basketballu (i nie tylko), więc krótko. „Remix” to oczywiście kolorystyka wyciągnięta żywcem z trójek, które zadebiutowały 12 lat temu, stając się jednym z największych buciarskich graili dla fanów Jamesa. Premiera 30 kwietnia, w cenie 200 dolarów. Jak zwykle na Nike SNKRS.
Z pierwszą wersją flyknitowych force’ów było tak – najpierw twierdzenia, że „jest źle”, później w zasadzie wszystkie kolorystyki wylądowały w outletach. Następnie chwila zastanowienia – „w sumie fajne były, dobre na lato, powinąłbym” – choć trochę za późno. Nike ratuje sytuację wersją 2.0. Trzy kolorystki, które trafią do sprzedaży 3-go maja, to widocznie „lżejszy” shape, legendarna siateczka i skórzane detale. Retail – 110 dolarów. Do kupienia na oficjalnej stronie Nike.
Współpracy na linii Adidas-Yohji Yamamoto ciąg dalszy. Primeknit, podeszwa wykonana w druku 4D (której wciąż daleko do masowej produkcji na miarę Ultra Boostów), i mocno nietypowe wiązanie. Warto zauważyć, że to pierwsza para z podeszwą w 4D w kolorze beżowym – do tej pory wszystkie modele osadzano na seledynowej wersji.
Premiera 2 maja, m.in. na oficjalnej stronie projektu Y-3, w Sneakersnstuffi (prawdopodobnie) stronie Adidasa. Retail? Spory – 600 dolarów, czyli okolice 2300 zł. Będzie drogo, choć z racji nietypowej konstrukcji i sygnatury Yohjiego – chyba warto.
Jeszcze raz trzy paski i jeszcze raz sygnatura znanego projektanta – tym razem jedno z najważniejszych nazwisk amerykańskiej mody. Cztery pary, które widzicie wyżej – dwie kolorystyki Wangbody Run, BBall Soccer i BBall wchodzą w skład kolekcji na wiosnę 2019 i trafią do sprzedaży 4-go maja. Cennik – 220 dolarów za Wangbody i po 250 za każdą z wersji modelu BBall. Drop tutaj.
Bredy, czyli klasyk nad klasyki, przynajmniej jeśli o czwórki chodzi. Jeśli nie wiecie skąd ten kult, to zapraszamy wbijajcie tutaj – pokrótce wyjaśniliśmy.
Oficjalna premiera 4 maja, w cenie 200 dolarów. Wiemy, że nielicznym udało się je powinąć już wczoraj, na dropie early access. Gratulujemy i liczymy, że nam też się w tę przyszłą sobotę uda.
Dobra, teraz coś do poczytania na później. Infografika o tym, jak streetwearowe brandy radzą sobie na Instagramie? Proszę bardzo. Pierwsza część rankingu z nietypowymi (serio nietypowymi) akcesoriami – tutaj. Standardowo, widzimy się za tydzień. Cya!
fot. Uniqlo, Nike, Adidas
Zostaw komentarz
Udostępnij

Posse cut jest rodzajem kawałka hip-hopowego z udziałem czterech lub więcej raperów występujących kolejno po sobie. W taki sposób opisuje posse cuty Wikipedia powołując się na książkę "How to Rap: The Art & Science of the Hip-Hop MC" Paula Edwardsa. Nie do końca zgodzę się z tą definicją. Dla mnie posse cut zaczyna się w momencie, gdy liczba raperów jest dwucyfrowa. Przy założeniu, że wystarczy tylko czterech hiphopowców, wyszłoby nam, że co druga piosenka Trzeciego Wymiaru jest posse cutem, a Wu-Tang Clan nagrywa wyłączenie takie utwory.
W Stanach historia posse cutów sięga jeszcze lat osiemdziesiątych, w Polsce za pierwszy tego typu utwór można uznać kawałek "Wspólna scena" z 1997 roku. Dziś przedstawię Wam listę polskich numerów z największą ilością raperów na jednym tracku. Selekcja dotyczyła (poza dwoma wyjątkami) numerów, które trafiały na płyty. Dlatego odrzuciłem z góry wszystkie kawałki z cyklu "Wizji Loklanej".

Wydawać by się mogło, że sprawa Kellsa jest już pozamiatana i muzyk osiągnął absolutne dno w życiu prywatnym. Jednak jego obrońcy nie dają za wygraną. Dostarczyli do sądu dokumenty, z których wynika, że wokalista... właściwie nie potrafi czytać.