
Obecnie na scenie mamy wielu raperów, którzy przeszli wewnętrzną przemianę, zostawiając za sobą toksyczną przeszłość. O abstynencji rapuje przecież Białas, KęKę czy Pezet. Żaden z nich jednak nie odmienił się tak bardzo, jak Tau, który przecież po nawróceniu zmienił nawet ksywkę z Medium.
Tym samym artysta zaczął tworzyć rap o tematyce stricte katolickiej, przesiąknięty religijną treścią. Tau w zasadzie o niczym innym nie nawija, nie porusza innych kwestii, a nawet jeśli czasem to zrobi, to i tak patrzy na nie przez pryzmat wiary. Cały czas jednak jest w tym niezwykle jakościowy i przy każdym kawałku udowadnia, że gdyby jego muzyka była bardziej przystępna i mniej ortodoksyjna, dziś byłby w absolutnej czołówce sceny, gdzieś obok Białasa i Palucha.
Dowodzi temu też jego nowy singiel. „Kod” zapowiada nadchodzący album pt. „Ikona”. Co ciekawe, za podkład do tego utworu odpowiedzialny jest jego 14-letni syn. Trzeba przyznać, że chłopak już w tym wieku zna się na rzeczy, bo uraczył tatę bardzo zachodnio brzmiącym, melodycznym bitem ubranym jednocześnie w potężne basy. Na takim podkładzie śmiało nagrałby Polo G, a Tau nie odnajduje się na nim gorzej od tegorocznego Freshmena. Wraz z basem wchodzi jego delikatny wokal, tworząc niezwykle przyjemny refren. Ten fragment brzmi tak dobrze, że ten kawałek spokojnie mógłby stać się wielkim hitem, ale niestety z powodu tematyki numer będzie szlagierem tylko w wąskich kręgach. Nie mniej jakościowa jest nawijka – spokojna, dostojna i bardzo charyzmatyczna. Facebook pękałby w szwach od udostępnień tej piosenki z wyróżnionymi pojedynczymi cytatami.
„Kod” to zresztą nie jedyny dowód na to, że Tau potrafi iść z biegiem czasu i ewoluuje muzycznie nie gorzej, niż jego koledzy po fachu, którzy zaczynali mniej więcej równo z nim. Świetnym przykładem jest też jego gorąca szesnastka. Tau rzuca na niej szybkimi i jednocześnie fajnie przekminionymi wersami, a przy tym jeszcze bawi się formą oraz serwuje miło nastrajający refren. „Mam flexxxxxx” zostaje w głowie na dobre kilka minut po przesłuchaniu.
Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że Tau spokojnie mógłby dziś mieć przynajmniej kilka numerów o wielomilionowch wyświetleniach i przynajmniej ze dwie platynowe płyty, gdyby tylko jego twórczość była bardziej uniwersalna. To, że nie jest, świadczy tylko o poświęceniu artysty, które tym bardziej należy docenić. Świadomie bowiem zrezygnował z wielkich tantiem, by być w zgodzie z samym sobą. No, ale na jakąś luźniejszą, mniej religijną, ale wciąż zgodną z jego wartościami EPkę, mógłby dać się przekonać, żeby zabawić większe grono słuchaczy. Oj, słuchałbym.
fot. kadr z klipu „Tau – Kod”, YouTube.com/BozonRecords