
Pierwsza część „Art Brut” uchodzi obecnie za jedną z najważniejszych płyt rapowych tego millenium. Trzeba mieć ogromne ambicje, wielką pewność siebie i trochę tupetu, by nagrywać sequel płyty tak kultowej, że według niektórych nie da się nagrać lepszej. Osoby zatwardziale zakochane w pierwszej części projektu faktycznie mogą być nieco zawiedzione, bo dwójka ma mniej klimatycznych wstawek z filmów i piosenek, a także jest bardziej melodyjna, a momentami nawet skoczna. To jednak elementy, które mogą wpłynąć co najwyżej na subiektywną opinię na temat tego krążka, bo oceniając go obiektywnie, niewiele można mu zarzucić, a już na pewno nie to, że nie odzwierciedla swojej nazwy. To w końcu piękny kawał sztuki, który wcale nie opowiada o pięknych rzeczach.
Teraz mamy wolność
Płyta sięga po inspiracje do końcówki ubiegłego wieku nie tylko jeśli chodzi o muzykę. Znaczna większość tekstów opowiada o mniej lub bardziej prywatnych sytuacjach z PRLu i czasów, które bezpośrednio po nim nastąpiły. Jak można było się spodziewać, znając umiejętności storytellerskie Oskara, historie wspomniane na albumie są niemalże namacalne. Spokojnie możecie wyrzucić swoje podręczniki od WOSu, bo nic nie nakreśli Wam lepiej tego, jak w tamtych czasach faktycznie się żyło. „Na Rympał” opowiada o tym, jak wtedy trzeba było kombinować, a w „Domach z betonu”, które są z kolei niezwykle szczerą opowieścią z dzieciństwa Oskara, możemy usłyszeć o błahych sprawach z trudnego życia codziennego. Jeśli z kolei zastanawiacie się, jak wyglądało życie nieco starszego dzieciaka, uważnie wsłuchajcie się w „Matchboxy”.
Cisza jest jak Toyota Prius
Oskar na przestrzeni ostatnich płyt stworzonych ze Steezem zdążył oczarować słuchaczy nie tylko umiejętnością niezwykle obrazowego opisywania sytuacji, ale również wplatania w te opowieści niebanalnych spostrzeżeń, rzucających nowe światło na pewne sprawy, czego dowodem jest chociażby powyższy cytat z „Dymu”. Nie mniej wymowny jest wers ze „Street Fightera”, który motywuje słuchacza na swój wyjątkowy sposób: „Ogarnij się milcząc, a nie wzywasz Maryję”. Temat nieba jest zresztą poruszany kilkakrotnie i za każdym razem nieoczywiście, jak na przykład we wspomnianym już wyżej kawałku „W domach z betonu”. Oskar nawijając w nim o odejściu swojej mamy, opowiada o postrzeganiu śmierci z perspektywy dziecka, czyli być może właśnie o najsłuszniejszym sposobie jej postrzegania: „Gdy wszyscy płakali, ja chciałem się bawić, no bo w sumie jest w niebie”. Raper potrafi też w namacalny sposób opisać rzeczy niefizyczne, które w standardowy sposób trudno jest zdefiniować. Wyobrażaliście sobie kiedyś smutek? Oskar zrobił to za was: „Jej smutek płynie powoli, jak moja krew po jej dłoni”.
Hi- Fi Superstar super hit
Istnieje przekonanie, że klasycznych numerów nie powinno się tykać, zupełnie jak obiektów kultu. Steez zdecydowanie tak nie uważa, bo odważnie zabiera się za wielkie hity i robi z nich wyjątkowe, ale przede wszystkim niebanalnie klimatyczne podkłady. Refren Wandy i Bandy wpleciony w „Przebój Nocy” tylko podkreśla opowiadaną w nim historię. Jeszcze lepszą robotę robi Majka Jeżowska, który otula szorstkie historie Oskara delikatnym, ale bardzo mocnym refrenem w „Piekło jest w nas”. Śpiew Marleny Drozdowskiej w „Zadzwoń do mnie” idealnie pasuje za to do groteskowej sytuacji o gorejącym uczuciu, którą opowiada Oskar w tym kawałku. Wszystkie sample kleją się do nawijki jak kciuki od jointów, o których raper sam zresztą wspomina w „Dymie”.
fot. zdjęcie z Instagrama, Instagram.com/pro8l3m