
Od tragicznej śmierci jednego z najbardziej utalentowanych raperów młodego pokolenia minęło już ponad 8 miesięcy. Kiedy wydawało się, że raper zaczyna wychodzić na prostą, uporządkował życie osobiste i w pełni będzie mógł skupić się na muzyce, został zastrzelony w swoim BMW.
Jego muzyka jest wieczna, ale pozostaje żal, że zaledwie 20-letni artysta, będący u progu kariery, nic już dla nas nie nagra. Są jednak tacy, którzy uważają, że jest wręcz przeciwnie – według nich, Jahseh Dwayne Ricardo Onfroy… żyje.
Zaczęło się właściwie już w dniu zabójstwa. Ktoś „wyciągnął” archiwalne nagranie, w którym raper mówi, że żyje. Prędko wyszło na jaw, że wideo pochodzi z planu teledysku do „Look At Me!”. To podczas jego kręcenia w sieci pojawiły się zdjęcia rapera wiszącego na szubienicy, z których musiał się później tłumaczyć.
Najwięcej kontrowersji pojawiło się jednak przy premierze klipu do „SAD!”, w którym artysta przychodzi na swój własny pogrzeb. Klip został nakręcony na długo przed tym, jak został opublikowany (premiera miała miejsce 5 dni po zabójstwie). To tylko podsyciło liczne spekulacje, że raper sfingował własną śmierć.
Jedna z użytkowniczek Twittera postanowiła zebrać wszystkie argumenty świadczące – według niej – za tym faktem. @vasinvain zaczęła od tego, że XXXTentacion miał na głowie sporo problemów związanych z zarzutami o gwałt i przemoc rodzinną. Był to również okres, w którym był pod ciągłym ostrzałem wrogów i musiał mierzyć się z licznymi atakami (fizycznymi) na siebie. Raper w swoich tekstach wręcz regularnie poruszał sprawę depresji i związanych z nią myśli samobójczych. To doprowadziło użytkowniczkę do podejrzeń, że XXXTentacion postanowił sfingować własną śmierć. Skoro chwilę wcześniej wisiał na szubienicy podczas zdjęć do klipu, a media zaczęły informować o jego śmierci, to w zasadzie… czemu miałby nie spróbować tego zrobić?
Wątpliwości wzbudza także sam akt zabójstwa. Policyjne raporty mówiły o tym, że Jahseh został postrzelony sześć razy, co teoretycznie powinno spowodować obfite krwawienie. Tymczasem na filmie, który pojawił się w sieci, raper, siedzący na fotelu kierowcy, nie ma widocznych obrażeń. Nie widać także rozbitego szkła i dziur po kulach, a twarz wygląda na „nietkniętą”. Dodatkowo, na zdjęciach nie da się dostrzec charakterystycznych tatuaży na czole muzyka.
Czy możliwe jest więc, że wszystko zostało ustawione po to, żeby raper z poważnymi problemami psychicznym, nie potrafiący unieść ciężaru swojej sławy, mógł zaszyć się gdzieś na Jamajce w towarzystwie Tupaca Shakura? Zapłacił swoim niedoszłym oprawcom, by stać się na zawsze twarzą tej fatalnej śmierci i pójść „siedzieć”? Mało realne, szczególnie biorąc pod uwagę to, że X naprawdę wychodził na prostą i zdawał się być cholernie szczęśliwy przez to, że zaczął regularnie pomagać innym.
Jeszcze bardziej nierealnie brzmią ostatnie doniesienia spod tagu #illuminati, wedle których raper zginął, ponieważ ostrzegał przed kontrolą umysłów za pomocą częstotliwości muzyki. Tak, dobrze przeczytaliście: Zginął, ponieważ ostrzegał przed kontrolą umysłów za pomocą kiloherców i megaherców.
Faktycznie, XXXTentacion poruszył kiedyś ten temat w rozmowie u DJ-a Akademiksa. Powiedział w niej, że „jesteśmy karmieni częstotliwością”, a sam wywiad pewnie nie ujrzy światła dziennego, ponieważ „oni na to nie pozwolą”. Według artysty określone częstotliwości wpływają na ludzi i mogą spowodować projekcję astralną. W rozmowie porównał się także do Johna Lennona i powiedział (naprawdę trafił, jak kule w jego pierś), że zostanie zamordowany podobnie jak on, ponieważ też niesie ze sobą pokojowe przesłanie.
Musiał zginąć, bo przeszedł na dobrą stronę mocy, chciał pomagać młodym ludziom i odwrócił się od diabelskich elit. Tak brzmi oficjalny komunikat fanów teorii spiskowych. Believe it or not.
Fot. xxxtentacion – moonlight acapella / YouTube