“Boso przez świat”, wita Wojciech Cejrowski. Wróć! “Z rapem przez świat” witam Was ja. Czas na nowy cykl! Co każdy piątek, udamy się w hiphopową podroż przez dziesiątki nieodkrytych rapowo lądów. Poznamy również setki ciekawych raperów, którzy zaprezentują nam wachlarz rożnych stylów. Pasy zapięte? No to ruszamy!
Drodzy czytelnicy, z czym się Wam kojarzy słowacki hip hop? Zapewne większość z Was odpowie – Rytmus. To dobre skojarzenie, ale czy kojarzycie jeszcze kogoś z tamtejszej sceny? Nie? I ja Wam się wcale nie dziwię. Weźcie ze sobą tabletki przeciwbólowe, bo dzisiejsza podróż będzie równie przyjemna co wizyta u dentysty.
To właśnie od niekwestionowanej gwiazdy słowackiego przemysłu muzycznego musimy dziś rozpocząć. Rytmusa większość polskich słuchaczy kojarzy jeszcze z czasów występów w składzie Kontrafakt. Grupa nie tylko grywała koncerty w polskich miastach, ale także współpracowała z polskimi raperami. Po rozpadzie Kontrafaktu, Rytmus poszedł własna ścieżką i rozpoczął owocną karierę solową . Dla polskiego słuchacza Rytmus najbardziej kojarzy się z dwoma numerami. Pierwszy to kawałek „Stoprocent 2„, gdzie słowacki hipopowiec wystąpił gościnie u Soboty. Drugim kawałkiem jest „JBMNT„, utwór Kontrakfaktu, który odbił się swego czasu szeroki echem w Polsce. Doczekał się nawet polskich remiksów wykonywanych m.in. przez SB Maffije czy… Tigera i Kobrę.
Dziś Rytmus to nie tylko raper, ale też duża medialna postać. Dla słowackiej sceny jest jak Liroy, Popek i Sobota w jednym.
Gdyby jakiś raper chciał konkurować z Rytmusem, jeśli chodzi o skale popularności, to na pewno byłby to Majk Spirit. Teledysk do jego największego hitu „Primetime” obejrzało ponad 30 milionów widzów. Majk jest jednym z pionierów słowackiej sceny hip hopowej, swoją karierę rozpoczynał w zespole H16. Tak jak Rytmus często bawi się konwencją, łącząc rap z muzyką elektroniczną, a nawet „techniawką”. Spirit ma większe ciągoty do robienia pop-rapowy hitów do radia. Niby nie powinno się stawiać znaku równości przy zależności popularności z umiejętnościami, ale jeśli taki gość jak Majk Spirit jest jednym z najpopularniejszych raperów na Słowacji – oj panie, to tam z poziomem nie jest najlepiej. Możliwe, że trafiłem akurat na jego gorsze numery, ale słuchając ich, czekałem tylko na ładny refren jakiejś pani i moment, kiedy to się wreszcie skończy.
Jedziemy, jedziemy, a mi już trochę zaczyna brakować paliwa na tej słowackiej trasie. Na razie wygląda to tak, że aby zaistnieć w słowackim hip hopie, należy du-du-dukać do bitów. Rakby brzmi jak gość wyjęty z discopolowego zespołu, który nagle zapragnął zostać raperem. W jego klipach mamy trochę humoru rodem z polskich kabaretów i trochę gibania się na wzór Rezusa. Rakby ma na swoim koncie również duet z niejakim Bacilem. No sprawdźcie ten numer moi drodzy, przecież to brzmi jak kolaboracja Zenka z Niecikiem i Shazzą na refrenie.
Czy Kali uratuję honor słowackiego hip hopu? Of course nie ten Kali z Krakowa, tylko z Bratysławy. W tym przypadku jest trochę lepiej, ale od Rakby’ego i Bacila to chyba każdy potrafi nawinąć lepiej. Kali to kolejny doświadczony gracz, którego dyskografia jest zapełniona solowymi albumami, cieszącymi się na Słowacji dużą popularnością. Kanał Kaliego ma prawie 500 tysięcy subskrybentów, a niektóre jego klipy obejrzało już ponad 10 milionów widzów. Nie wiem, czy to może przez ten język, ale jego poszczególne numery brzmią jak połączenie festiwalu piosenki kabaretowej z kolesiem, który kiedyś tworzył skład Pnoumatik. Kto tam jest głównym odbiorcą hip hopu? Pan Ondrej lat 40?
Jedziemy, jedziemy, a moje radio puszczając te słowackie szlagiery samo prosi się o wyłączenie. Natomiast ja zastanawiam się, czy na Słowacji istnieją jacyś młodzi mainstreamowi raperzy? Nie wiem, może Rytmus ma w tym kraju monopol na robienie nowoszkolnych rzeczy? Ale nie – w tym momencie pojawiają się oni – PIL C, Separ – radio aż przestaję szumieć. Wow, to na Słowacji są jednak raperzy, którzy wiedzą co to flow i mają bity, które choć trochę bujają. PIL C, Separ czy współpracujący z nim Otis, nie są może nawijaczami najwyższych lotów, ale i tak wybijają się na tle reszty kraju. Przyzwoite flow, dobre bity. Gdy ich kawałki leciały w tle przynajmniej nie odczuwałem chęci popełnienia harakiri.
Czy są tu fani słowackiego rapu? Jeśli są, to właśnie teraz są proszeni do odpowiedzi pod artykułem na Facebooku. Możliwe, że na Słowacji jest duże grono młodych i świeżych raperów, ale w mainstreamie ich kompletnie nie widać i nie słychać. Nie mówię nawet o słowackich Young Igich czy Bedoesach. Sprawdzając daty urodzenia najpopularniejszych raperów ze Słowacji, odkryłem, że większość z nich jest urodzona w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych – krótko mówiąc trzy dychy lekko na karku. Dlatego jestem bardzo ciekaw, czy faktycznie słowacki hip hop jest tak dramatyczny, czy coś mnie ominęło?
PS. Słowacki rządzie, dajcie Słowakom jakieś 500 plus, bo inaczej za dwie dekady hip hop tam umrze.
Foto. Instagram/rytmusking
Zostaw komentarz