
Tymek powoli pozbywa się łatki rapera, który przede wszystkim robi luźną, klubową muzykę bez większego przekazu. „Piacevole” udowadnia, że mamy do czynienia z czymś więcej. Uczestnik 6-tej edycji Młodych Wilków przyzwyczaił słuchaczy do muzycznych eksperymentów. Ten wyszedł mu świetnie!
Niesamowity klimat
Na albumie słychać inspiracje brzmieniami z lat 80.. Ale jest coś, co przebija się jeszcze bardziej na pierwszy plan – to fakt, że Tymek poszedł swoją drogą i zrobił taki album, jaki chciał, nie zważając na to, czy to się przyjmie, czy nie. Sam informował, że wielką radość sprawiało mu tworzenie tego materiału. I to naprawdę słychać. Na płycie nie ma tak hitowych numerów jak na „FIT” czy na „Klubowe”, jest zupełnie inna brzmieniowo. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ciekawie. Trzeba wspomnieć także o świetnych bitach favsta. Stworzył on niezwykle klimatyczne podkłady, które idealnie zgrały się z wokalem Tymka. Można powiedzieć, że ten duet bardzo dobrze się uzupełnia. Utwory na płycie są różnorodne, a zarazem tworzą spójną całość. A inspiracje z lat 80. nie tylko słychać, ale również widać na klipach.
Na takiego Tymka fani czekali
Osobiście najbardziej odpowiada mi styl rapowania Tymka, jaki zaprezentował na albumie „Sono”, a numer „Powietrze” wciąż uważam za jego życiówkę. Jednak „Piacevole” to coś, na co wiele osób czekało po poprzednich płytach; czekali na Tymka, który wykorzysta potencjał swojego wokalu i przekaże wartości w swoich numerach. I w zupełności ich rozumiem. Moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych albumów tego roku i trudno mi wybrać jednego faworyta z płyty. Podoba mi się numer „Tranquillo”, o którym już pisałem, ale także „Beautiful” z gościnnym udziałem Coals. Cały „Piacelove” jest warty sprawdzenia.