
Bedoes, który – nie ma co ukrywać – jest obecnie głównym motorem napędowym SBM Label, jeśli chodzi o zainteresowanie jego osobą. Na płytę z Lankiem czekają chyba wszyscy, bo dla części będzie powodem do piania peanów, a dla innych do hejtowania – czyli wszystko gites. Kiedy porównywałem Bedoesa do Michała Anioła, wspomniałem o tym, że Borys w razie potrzeby potrafił nawijać także po angielsku. Z polskimi raperami nawijającym w języku Szekspira jest różnie i przeważnie trafia to nigdzie. Nagle się okazuje, że polscy słuchacze nie kumają angola, a zachód… no cóż, po co wozić drewno do lasu.
Mieliśmy w Polsce takie przykłady jak F.F.O.D., których płyta Promillenium w mojej opinii jest najbardziej pominiętym krążkiem w historii naszego grajdołka. Nawijki po polsku, nawijki po angielsku, a bity od WhiteHouse zanim jeszcze ktoś kojarzył ten duet producencki. Płyta jest pełna tak dobrych patentów, że piszczałę z singlowego numeru Magiera z LA odgrzali na piątym Kodexie – porównajcie sobie „Feel da Funk Or Die” z „Czarno Na Białym„. Problemem Promillenium nie była więc strona produkcyjna, ale… akcent raperów. Czasami szło im lepiej, czasami gorzej, ale nie dało się przesłuchać kawałka bez choć jednego zauważalnego zgrzytu z wymową, problemu z artykulacją itd.
Potem przez jakiś czas na swoich plecach ten polski rap po angielsku ciągnął niejaki One Man Army. Niektórzy mogą go kojarzyć na przykład z tej kooperacji. Zajawka zajawką, ale to dalej nie brzmiało tak, że miałoby zrobić wrażenie na koleżkach z innego kraju. Jeśli polska wokalistka śmiga po angielsku, to i tak ma łatwiej, bo może samym skillem nadrobić niedociągnięcia językowe. Raper nie ma takiej możliwości, bo to właśnie dykcja i jego ogarnięcie brzmienia języka, stanowią główny atut całego przedsięwzięcia.
Mamy też Ńemego, którego Pain jest fajnym numerem z niemal zerową reakcją słuchaczy. Nowy singiel też fajnie brzmi, ale niestety – dla nas, jako ciekawostka. Tu się i akcent i brzmienie zgadza, okej, ale już warstwa tekstowa nie może konkurować z ziomeczkami, którzy płyty po angielsku nagrywają, bo to jest język ich rodziców.
Niestety, ze snippetu Faded wynika, że Bedoes wpadnie we wszystkie powyższe pułapki. Jedyne co może go uratować, to fakt nieocenionej umiejętności do wymyślania bardzo dobrych melodyjnie kawałków. Faded się do takich zalicza i pod względem brzmieniowym może zadziałać tutaj znany kiedyś wśród polskich słuchaczy hip-hopu, efekt 50 Centa, czyli: „nie wiem, o co chodzi, ale brzmi tak, że bujam głową”. Jest to prawdopodobnie jedyna możliwość, żeby ten numer (i każdy inny Borysa, który zdecyduje się nagrać go po angielsku) osiągnął popularność. Słyszeliście „Young Hems” Taco Hemingwaya? Kumacie angola? To wiecie, że to jest bardzo dobry projekt. Tytus z Asfaltu też to wie, a mimo to przewidział, że jeśli Taco ma wystrzelić, to musi rapować po polsku. Dopiero po tej fazie mógł sobie nagrać „Flagey EP”, a „Young Hems” trafił do asfaltowego sklepu. Więc tutaj ścieżka jest zachowana, bo Borys polski hype w Polsce oparty na polskich dokonaniach już ma. Tyle że Borys nie potrafi nawijać po angielsku tak jak Taco, co rodzi pewien problem na dłuższą metę.
Co by nie było – kibicuję. Kto wie – może okaże się, że wszyscy polscy raperzy, którzy umieją nawijać po angielsku, stworzą kiedyś grupę? Może to będzie lepsze rozwiązanie? Skoro taki Borys umie zastrzelić refrenem, Ńemy pomysłem, a Taco zwrotką, to dlaczego nie?
fot. kadr z klipu „Bedoes & Lanek – HARDCORE PLEASURE feat. Flexxy 2115, Kuqe 2115”, youtube.com/SBM Label