
Siemanko, sportowe świry! Spośród singli, które wyszły w minionym tygodniu, wybieramy najdziwniejszy/najbardziej facepalmowy/zasługujący na uśmiech pełen żenady.
A właściwie nie wybieramy, a wybieram ja – Kajetan.
To nie był najciekawszy tydzień, jeśli chodzi o premiery. Początkowo bałem się, że nikt nie zaserwuje nam takiego bubla, żeby zasłużył na miejsce w tym cotygodniowym zestawieniu. Na ratunek przyszło jednak dwóch jurnych chłopaków (o nich za chwilę).
Z czego mogłem wybierać? Pretendentów do tytułu zbyt wielu nie było. Kabe dał dobry numer i pisałem o tym TUTAJ, Przemek Bros z BobAirem na propsie, a Kaczor BRS z Paluchem i Grzybkiem LD… cóż, to nie jest moja ulubiona stylistyka, ale w jej kontekście raczej wszystko się tam zgadza, nie odczułem żenady. Kilka innych premier w ogóle nie wywołało u mnie chociażby drgnięcia brwi, więc nawet nie wspominam. Na szczęście pojawiło się dwóch ancymonów, którzy przepięknie wpasowali się w mój nienawistny koncept. Emes Milligan i Kartky.
DYNVMIT
Po komentarzach i liczbie lajków wnioskuję, że numer się spodobał. Nie wnikam. Mógłbym co prawda pastwić się nad tym, jak remizowy jest w mojej opinii ten kawałek, ale skupię się na samym klipie.
Rozumiem, jakie było założenie: piosenka prosta, to i klip prosty – panowie zaplątani w sieć z pięknych kobiet i kocie spojrzenia każdej ze stron tego romantycznego konfliktu. To było już w setce klipów zza oceanu. I jasne – można to uznać za seksistowskie, można zrzucić na karb konwencji, można dużo, bo to po prostu dobrze wyglądało w takim „Carry Out” czy „Blurred Lines”.
Tymczasem nasi krajanie, niestety, leją wodę na młyn i udowadniają, że naszym chłopakom brakuje luzu. Kartky w komiczny sposób próbuje wyjść na drapieżnego amanta, a Emes bardziej lata na orbicie kolegi niż koleżanek. Wygląda to tak, jakby panowie bali się ról, w których sami się obsadzili. Cringe jest potężny. Miało być seksownie (?) i sugestywnie, a wyszło… dwóch niepewnych siebie gości i grupa dziewczyn wyglądająca na nieźle zażenowaną całą sytuacją. Zwraca uwagę także niesamowity brak zgrania kogokolwiek z kimkolwiek. Tam się nic nie klei rytmicznie.
Współczuję wszystkim, którzy brali udział w tym obrazku. Co do samego numeru – no cóż, prawdopodobnie nie jestem jego docelowym odbiorcą, więc (obiecałem wyżej) pastwić się nie będę. Zarówno Emes jak i Kartky są wykonawcami, którzy potrafią zrobić coś dobrego i nie posądzam ich o koniunkturalizm. Chcieli zrobić taki numer, zrobili taki numer. Szkoda tylko że zobrazowali go klipem, który zaprzecza wszystkiemu, co zostało zawarte w tekście. Zamiast dwóch orłów mamy dwa nieporadne wróble. I te miny. Jezus, te ich miny!
fot. kadr z klipu „Emes Milligan feat. Kartky – DYNVMIT”, youtube/YUSH.