
Fajny ten Janek! Taki… normalny (Recenzujemy „Plansze”)
„NOCNA ZMjANA” mnie nie przekonała. Nie potrafiłem zrozumieć zachwytów, które widziałem na temat pierwszego krążka duetu, przewijając media społecznościowe. Jakże inaczej jest z „Planszami”. I to od samego początku.
NIEWYMUSZONY
Gdybyście zapytali mnie o to, jak określiłbym rap Janka, to jako pierwsze przychodzi mi na myśl: niewymuszony. Proste, momentami leniwe i jednocześnie bardzo urzekające flow kupiło mnie od pierwszych sekund. Szczególnie, że idealnie współgra z beztroską (nie mylić z lekkomyślną) treścią. Dawno nie słyszałem 20-latka, który rapowałbym jak 20-latek. Dziwne? Bardzo, biorąc pod uwagę to, jak co drugi młody polski raper próbuje wchodzić w nie dość, że nie swoje, to jeszcze za duże buty. Słuchając „Plansz” mam nieodparte wrażenie, że Jan to cholernie normalny i sympatyczny chłopak, który ma świadomość tego, jaka przed nim stanęła szansa, ale chce mieć nad nią pełną kontrolę. Widząc tego blond chudzielca trochę widzę siebie w nastoletnich czasach (nie tylko wizualnie). Gdzieś pośrodku tych otaczających skrajności i pokus, próbując poogarniać wszystko po swojemu – od miłości, po plany na przyszłość. Trochę lekkoduch, ale z głową na karku, pamiętający o tym, co jest najważniejsze.
Nie świruję filozofa, bo nie jestem nim, też się zakochuję, melanżuję tak samo jak Ty. Różnimy się pewnie tym, że mam menadżera i że ludzie o mym życiu czasem mówią, że kariera. No i co? Nie wiem, lecę zrobić pranie […] Nie pamiętam pierwszego razu, pamiętam pierwszy na serio, nie warto na siłę chłopak, weź poczekaj na tę jedną. Będzie fajniej o wiele, chyba, jak nie to cóż, bywa, jak masz pannę to dbaj o to by była szczęśliwa
NIEZBLAZOWANY
Znów zupełnie inaczej niż rówieśnicy. Bez wyliczania tego ile ma na sobie i jak bardzo jest oryginalny na tle reszty. Bliżej mu do KęKę i jego „Nigdy ponad stan” niż do hitów swoich kolegów. Rap Janka daje nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone i jest fajną odtrutką na Otsochodzi i pozostałych raperów szastających sianem w tekstach. Co ciekawe, wymieniony przeze mnie reprezentant Asfalt Records pojawia się na „Planszach” i cały czas się dziwię, że ma czelność puszczać takie wersy jak: „Oh, rap robię po coś, oni widzą tylko tą kurtkę i złoto” chwilę po tym, jak nagrał najbardziej bezpłodną płytę ostatnich lat (he’s a bust). Sorry, za to wtrącenie, ale nie potrafię już przechodzić obojętnie wobec tekstowej schizofrenii polskich raperów. Chciałem tylko napisać (bez owijania w bawełnę), że Janek wydaje się być normalnym i dobrym chłopakiem, który nie zgrywa ch*j wie kogo.
NOCNY
Przyjemne, klubowe brzmienia od pierwszego numeru pieszczą moje bębenki. Producent zdecydowanie zasłużył na osobny akapit, bo ma potężną zasługę w tym, że płyty za każdym razem słucham od dechy do dechy. Jest leniwe flow, ale nie ma nudy na bicie, bo serca bicie cały czas podkręcają świetne elektroniczne brzmienia (a przy „Millenium Sport” to mający problemy z „pikawą” powinni wręcz uważać).
TO NIE JEST GŁOS (SWOJEGO) POKOLENIA
W jednej z recenzji przeczytałem, że na tym albumie Jan-Rapowanie stał się głosem pokolenia, ponieważ jest w podobnym momencie co jego rówieśnicy. Łączyć ma ich to, że żyją w „świecie zaburzonych wartości”, gdzie ciężko o prawdziwą miłość. To wraz z młodzieńczą beztroską ma tworzyć obraz kolejnego pokolenia.
Sęk w tym, że to nie jest nic z czym nie mierzyłoby się pokolenie moje czy moich rodziców. To nie jest kwestia czasów w jakich żyjemy, tylko konkretnego wieku i tego, co on za sobą niesie. Nasz „bohater” może różnić się tylko postawą i robi to, ale nie na korzyść swoich rówieśników z pokolenia „Z”, którzy zbyt często chcą wszystko i to najlepiej już, nie potrafiąc przy tym nic. I wracamy do sedna. Fajny ten Janek! Taki… normalny, inny od kolegów z branży i rówieśników.
Fot. Piotr Nowak @Nowciax