
Pandemia i obowiązujące obostrzenia nikogo nie oszczędziły. Małe czy duże firmy, wszyscy pozostają w tej samej, ciężkiej sytuacji. Wiele miejsc upada ze względu na coraz gorzej działające tarcze antykryzysowe. Jednak słyszy się o właścicielach hoteli, restauracji czy barów, którzy próbują ratować swój biznes, sprytnie omijając przy tym panujące zakazy. Jak dokonał tego warszawski bar piwny?
Przed pandemią PiwPaw było rozwijającą się siecią barów, w których można było napić się piwa w ciepłej atmosferze. Jak przyznają stali bywalcy, panował tam super klimat. Sytuacja diametralnie pogorszyła się wraz z siejącym spustoszenie koronawirusem. Z prężnie działających kilku filii baru PiwPaw, pozostał tylko jeden, przy ulicy Żurawiej w warszawskim Śródmieściu. To miejsce także zmierzało ku upadkowi, jednak podjęło walkę, ignorując przy tym rządowe obostrzenia.
Jak działa PiwPaw?
Bar funkcjonuje dzięki wielu klientom, którzy zmęczeni lockdownem chętnie odwiedzają to miejsce. Z facebookowego fanpage’a PiwPaw dowiadujemy się, że firma zorganizowała m.in. „Wielkie szkolenie Akademii Piwnej” 15 stycznia tego roku. Oferowała tam takie atrakcje, jak zajęcia teoretyczne i praktyczne, degustację oraz szczepionkę na COVID-19. Właściciele baru próbują całą sytuacje obrócić w żart, aby dodatkowo zwrócić na siebie uwagę klientów. Zdarzyły się komentarze, w których internauci stwierdzili, że otwieranie baru jest złym pomysłem. Administratorzy strony odpowiedzieli na zarzuty, pisząc, że zachowane są wszystkie zasady bezpieczeństwa.
Istnieje ryzyko, że wiele restauracji (i nie tylko) pójdzie w ślady warszawskiego baru. Załamani właściciele biznesów desperacko będą próbować ratować swoje firmy. Jeżeli tylko kilka takich miejsc ponownie się otworzy i będzie funkcjonować normalnie, nastąpi efekt domina. Zniecierpliwieni ludzie, którzy nie mają już nic do stracenia, postanowią się zbuntować i podobnie jak „PiwPaw” rozpocząć działalność niezależnie od obowiązujących obostrzeń.