
Justin to jeden z tych gości, o których czasami nie wiadomo, co sądzić. Od czasu „Baby, baby, baby, oooh” przeszedł długą drogę i jego ostatnie poczynania można uznać za dojrzałe pod względem rozwoju artystycznego. Nie wpływa to jednak na to, że wciąż niektórzy raczej kojarzą go z tą sytuacją:
Nic przyjemnego – chyba nikt nie chciałby z pełnym impetem władować się w szybę. Na szczęście Justin zapewnia nas potem, że nic się nie stało.
Tym razem trudno orzec. Bieber przemówił na temat ultymatywnego króla technicznego biegania po bicie. Stwierdził, że lubi flow Eminema, ale raper z Detroit nie rozumie nowego pokolenia i niepotrzebnie je dissuje:
Bardzo dyplomatyczne wyjście z sytuacji i… właściwie jest to racjonalne. Jest, choć patrząc na kontekst działań Eminema, nie do końca. Zanim jednak do tego przejdziemy – szybka wrzutka rapującego Justina:
Eminem nie dissuje nowej generacji raperów, bo jej nie rozumie. Właśnie dlatego, że ją rozumie, ją dissuje. Zresztą, prześledźcie Kamikaze – argumenty są na miejscu. Można się nie zgadzać, ale nie są to strzały bez kontekstu. Zresztą „diss” to za duże słowo. Em przyznaje, że to po prostu nie dla niego. Dissy lecą głównie w „Fall” i nie odnoszą się do nowej szkoły. W każdym razie – prześledźmy argumentację:
- Teksty o niczym (I heard your mumblin’ but it’s jumbled in mumbo-jumbo)
- Cięte flow – chodzi o triplety (Do you have any idea how much I hate this choppy flow)
- Teksty pisane przez więcej niż jedną osobę (Window cracked, bumpin’ your reference tracks)
- Kopiowanie stylu (właściwie cały „The Ringer”)
Pewnie jeszcze coś się znajdzie z tych „kardynalnych grzechów” nowego pokolenia. A Wy co o tym sądzicie? Bieber ma rację? Eminem zdziadział? Bieber nie ma racji? Eminem… no cóż, metryki nie oszukasz, zdziadział, ale… z klasą?
fot. kadr z wideo „Eminem, Slaughterhouse, Yelawolf – CXVPHER (Behind The Scenes)”, youtube.com/EminemMusic