Felieton

Kodeinowy Cobain – co zostało nam po Lil Peepie?

Kajetan Szewczyk -
Felieton - - Dodane przez Kajetan Szewczyk

Kodeinowy Cobain – co zostało nam po Lil Peepie?

Kiedy w czerwcu 2017 roku pierwszy raz usłyszałem „benz truck” oszalałem. Kawałek wkręcił mi się tak bardzo, że bałem się przełączać na inne utwory Lil Peepa. Bałem się, że nie będą tak dobre. Hipnotyzujące flow, zblazowany wokal i teksty, które nie zwiastują najlepszej przyszłości. Momentalnie pomyślałem o Kurcie Cobainie. Pomyślałem, że gdyby tworzył dzisiaj, to żarna świata przemieliłyby go właśnie w kogoś takiego. W kogoś takiego jak Lil Peep.

Po kilku godzinach zapętlania i wysyłania utworu do każdego znajomego, zdecydowałem się kliknąć w coś innego. „witchblades” – nazwa dobra jak każda inna? Nic z tego. Oszalałem ponownie i teraz słuchałem już dwóch numerów na zmianę. W krótkim czasie okazało się, że dotyczy to tak naprawdę lwiej części twórczości tego pogubionego chłopaka.

Oni grają grunge

– Kiedy media coś podłapują, to muszą to jakoś nazwać. Podoba mi się to tak samo jak „nowa fala”, byłbym dumny móc się nazywać nowofalowcem – odpowiedział Kurt Cobain zapytany o to, skąd wzięło się określenie „grunge”. Wielu muzyków, których twórczości nie da się jasno zaklasyfikować, odpowiada po prostu, że robi… muzykę. Że muzyka jest dobra albo zła. Podział gatunkowy jest sprawą drugorzędną.

Poza tym chodzi też o specyficznego „ducha”, klimat, który jest wyczuwalny z danej muzyki. Nie uprzedzajmy faktów, ale w tym tekście przewinie się jeszcze Dave Grohl, który uważa, że coś może być rockowe… nie będąc rockiem stricte gatunkowo.

– „Grunge” jest dla nas nudny. Oczywiście będziemy grać stare piosenki na koncertach, nie odcinamy się, ale sztuka się ciągle zmienia, więc i my eksperymentujemy – mówił Cobain.

Teksty, z którymi można się utożsamiać

Cobain przyznał w wywiadzie, że przez długi czas pisał kompletne bzdury, dla których potem znajdywał wyjaśnienie, interpretację. Był leniwy i teksty układał ze skrawków różnych pomysłów, które gromadził. Pasjonował się anatomią, więc często wędrował w dziwne, naturalistyczne rewiry, momentami nieco upiorne. Kurt zwrócił też uwagę na to, że fani i tak często nie rozumieją o czym jest piosenka, kiedy ta już faktycznie o czymś jest. – To trochę żenujące, że czasami muszę być bardzo, bardzo wprost, żeby to dotarło – przyznał.

Teksty, które w założeniu nic nie oznaczają, a znajdują szeroką interpretację i posłuch wśród odbiorców, to zazwyczaj głęboka grafomania. Tylko że nie ma w niej nic złego, jeśli od początku takie jest założenie. Mike Patton przyznał, że wiele tekstów „Faith No More” ma tekst, który po prostu dobrze brzmi. Słowa, a nawet całe wersy, nie oznaczają nic konkretnego – po prostu pasowały do melodii.

Kurt Cobain na klipach i koncertach sprawiał wrażenie pogubionego. Reporterka, która przeprowadzała rozmowę, przyznała, że jest zdziwiona tym, jaki jest opanowany, miły i pogodzony ze sobą. Muzyk nie zrozumiał tej wypowiedzi. Stwierdził, że zawsze taki był.

Come Over When You’re Sober

Podejście Lil Peepa do tworzenia i muzyki jest bardzo podobne. Nigdy nie klasyfikował się jako raper. Jego wizerunek był popkulturowym koktajlem, tolerował homoseksualistów, transseksualistów i transwestytów. Do GOTHBOICLIQUE trafił, bo grupa szukała… wokalisty. Nagrania Peepa z czasem zaczęły coraz bardziej skręcać w mroczne gitarowe granie, a w głosie było słychać emocje, które kiedyś kryły się w piosenkach Nirvany. Co ciekawe Peep wymieniał wśród swoich inspiracji raczej takie zespoły jak Fall Out Boy i Riadiohead niż grupę Cobaina. Być może omijał te skojarzenia celowo. Mimo depresyjnych treści, Peep również był uznawany za pogodnego, towarzyskiego i bardzo miłego gościa, ale również świadomego otoczenia. – Myślę, że planeta jest bardzo smutna. (…) Myślę też, że wiele osób jest bardzo niewdzięczna – mówił przed śmiercią.

Kwestia śmierci obu wykonawców nie jest najważniejsza w ich zestawieniu. Oczywiście dzisiaj momentalnie się nasuwa i kojarzy, ale te porównania zaczęły krążyć po sieci zanim Peep zmarł. Jego śmierć przyszła szybko, w momencie największego sukcesu. Gdyby nie odszedł, być może Dave Grohl wypowiadałby się dzisiaj o nim.

Lil Peep Billie Eilish

Wielkie koncerny muzyczne nie śpią – dziesiątki tysięcy pracowników działu A&R poszukuje kolejnych talentów, które można wysłać do podziemnego laboratorium i przemienić w prawdziwe gwiazdy, symbole swoich czasów. Tak było chociażby z Laną Del Rey, kiedy idealnie wstrzelono się w potrzebę retro. Zimna elegancja, która zawładnęła słuchaczami na całym świecie, była ściśle przeprowadzoną kampanią sprzedażową prowadzoną pod okiem największych ekspertów.

Kiedy zaczęto zauważać, że nastolatkowie milionami słuchają smutnych wykonawców z soundclouda, wytwórnie stanęły przed dużym wyzwaniem. Potrzebowali tego narkotycznego emo, tego quasi-samobójczego klimatu. Potrzebowali jednak kogoś autentycznego. Kogoś, kto już to w sobie ma i wystarczy wpompować w jego rozwój pieniądze i speców od reklamy. Billie Eilish pochodzi z rodziny, która sprzyjała jej rozwojowi bardziej niż jest to wyobrażalne. Wystarczyło w odpowiednim momencie oddać ją w ręce specjalistów z Interscope (wytwórnia odpowiada za sukces lwiej części wykonawców, którzy rewolucjonizowali popkulturę – Nine Inch Nails, Marilyn Manson, No Doubt, Dr Dre itd.).

Billie zaczęła się rozkręcać w podobnym okresie co Peep. Chodzi o drugą połowę 2017 roku. Jednak tak naprawdę wybuchła dopiero ostatnio. Wypełniła idealnie lukę i została głosem pokolenia wysoko funkcjonujących dzieci z depresją. Jej fankami są córki Dave’a Grohla, więc były członek Nirvany i frontman Foo Fighters udał się na koncert młodej wokalistki.

Tak dzisiaj wygląda rock n roll, a Billie… cóż, Billie jest bardzo blisko do zostania Kurtem Cobainem w spódnicy. O ile kiedykolwiek takową założy.

fot. kadr z wideo „LIL PEEP x MONTREALITY ⌁ Interview”, youtube.com/MONTREALITY

Zostaw komentarz

Udostępnij
Felieton
Blaze 813 – siedmioletni „profesjonalny” atleta

W recenzji „Plansz” od duetu Jan Rapowanie i Nocny pisałem, że podoba mi się to jak artysta nie próbuje, jak co drugi młody polski raper, wchodzić w nie dość, że nie swoje, to jeszcze za duże buty. Niedługo później zobaczyłem innego chłopaka, który prężył na Instagramie (gdzie śledzi go ponad pół miliona osób) swoją kratę na brzuchu odziany w ciuchy od sponsorów i wyglądał jak żywcem wyjęty z ligi NFL. Nic dziwnego, no może poza wiekiem, bo Rudolph „Blaze” Ingram ma… 7 lat.

Streetwear
How much?! 7 najdroższych modeli Yeezy [infografika]

Nie znajdziecie tu 350-tek. 700 i 500-tek też nie. W zasadzie, w ogóle nie będzie tu Adidasa, ani Yeezy jako swobodnego brandu. Dziś tylko najdroższe pary, w najdroższych kolorystykach, sygnowanych przez Kanyego. Jedziemy.