
W ostatnią niedziele Otsochodzi pokazał okładkę jego najnowszego albumu zatytułowanego „2011”. Premiera płyty zapowiedziana jest na drugą połowę marca. Na ten moment otrzymaliśmy od artysty kilka singli zapowiadających wydawnictwo. Czekacie? Bo ja tak, a mam wrażenie, że jestem jednym z niewielu.
Oczywiście stwierdzenie „jednym z niewielu” jest bardzo mocno użytą hiperbolą. Na kanale Asfaltu, Otso wciąż wykręca przyzwoite liczby (aczkolwiek do milionów z czasów „Nowego Koloru jednak „trochę” brakuje) i raczej TOP 3 na OLIsie (tak, tak – to żadne osiągnięcie w dzisiejszych czasach…) ma pewne. Jednak, gdy wyjdziemy poza świat fanów Janka, to już tak nomen omen „kolorowo” nie jest.
Kiedyś to było
Takiego stwierdzenia użyje zapewne nie jeden słuchacz, który preferował wcześniejszy truskulowy styl rapera. Tak, jak ja przekonałem się do nagrań warszawiaka dopiero po sprawdzeniu „Nowego koloru”, tak dla wielu odbiorców Otso skończył się właśnie na tej produkcji. „Slam” to dobry materiał, ale czy zdecydowanie przebija kolejne płyty rapera? Nie sądzę
Bardziej Miłość niż Nowy Kolor
Single promujące projekt „2011” sugerują kontynuacje brzmienia wypracowanego przez rapera na jego ostatniej produkcji „Miłość”. Jest trochę melancholii, radiowego brzmienia i historii z codziennego życia warszawiaka. Żaden z dotąd wypuszczonych kawałków nie miał takiego potencjału hitowego jak „Nowy kolor” z Taco. Powątpiewam, że coś takiego znajdziemy na „2011”. Przy racjonalnym podejściu takie bangery artyści najczęściej dają na pierwszy lub drugi singiel. A patrząc na to jak rozwija się kariera Otsochodzi widać, że mało jest tam dzieła przypadku i od wyżej wspominanego „Nowego koloru” wszystko jest skrupulatnie planowe i podawane słuchaczom.
2011
„Stary, spróbuj choć na chwilę wrócić do 2011. Czasów kiedy wszystko było ”po raz pierwszy”, czasów naszej największej zajawki na muzykę. Lat w których nie planowałeś co będzie jutro i wszystko wydawało się jakieś lepsze, prostsze. Pamiętasz? To właśnie ten bezkompromisowy materiał, który jest dla nas swego rodzaju wehikułem czasu. Zarówno pod kątem brzmienia jak i wspomnień. Nie doszukasz się tutaj inspiracji – to jest po prostu moje. Bierzcie to!”
W taki sposób Otsochodzi wypowiedział się o swojej najnowszej produkcji. Pamiętacie co królowało w polskim rapie w 2011? Nie był to już okres typowej „truskulozy”, a raczej pierwsze nieśmiałe próby pójścia w elektronikę. Jednak jak sam Otso kiedyś nawijał ten czas łączy mu się z takimi postaciami jak np. Karwan. Kto kojarzy rapera o ksywce Karwan i jego kawałki z lat 2009-2012 to musi pamiętać podziemny vibe, oparty głównie na samplowanych podkładów. Póki co młody Jan trzyma się z dala od bitów, na który nawijał w czasach „7” czy „Slamu”, ale kto wie, czy za powrotem do 2011, nie kryję się chęć wrzucenia na płytę kilku numerów w dawnym stylu?
Ode mnie już koniec tej laurki dla Otsochodzi. W końcu czasami trzeba komuś posłodzić, aby innemu przywalić, ale to drugie może już kiedy indziej. A czy wy chcielibyście, aby raper powrócił do starego stylu, czy wolicie jego dokonania w bardziej nowoczesnej odsłonie?
Foto. Instagram/otsochodzi