
Internet obiegła informacja o tym, że Włodi dołączył do polskiego oddziału legendarnej wytwórni. Tym samym mamy tam teraz, chronologicznie: Ero, Young Igiego, Frostiego Rege, Nocnego, no i Włodka. Taka ekipa spokojnie mogłaby odpowiadać za najlepszy posse-cut roku (obyśmy doczekali się wspólnego utworu wszystkich zawodników), ale też za bardzo mocne pozycje wydawnicze. Być może istnieje szansa na to, by przywrócić stare i zapomniane myślenie kategoriami: „O, świetna płyta… chwila, kto to wydał…. oho, Def Jam…. no dobra, sprawdźmy co oni tam jeszcze… o, to też oni wydali? Mają nosa!”.
Stara szkoła? Nowa szkoła? Dobra szkoła
Polski Def Jam jest dzisiaj czymś, albo tym się na naszych oczach staje, czym swego czasu był Asfalt – wytwórnią, której propozycje można brać w ciemno. Ero dał dobry krążek, Igi dał dobry krążek, Frosti da zapewne dobry krążek, Nocny puści dobre strzały, a o Włodiego chyba każdy słuchacz jest spokojny. Faktycznie rysuje nam się obraz wytwórni, której znaczek jest znakiem jakości. Taka obsada pozwala również sądzić, że każdy z graczy skorzysta na udziale w tym przedsięwzięciu, bo zwyczajnie będzie miał szersze pole na rozwój i łatwiejszy dostęp do narzędzi – czy to potencjalnych producentów czy wykonawców, z którymi chciałby coś zrobić.
Każdy z raperów – o Nocnym za moment – znany jest z tego, że na płytach towarzyszy mu wianuszek zaufanych producentów. Tym samym podpisanie danego wykonawcy, niebezpośrednio łączy się z tym, że pod szyldem wytwórni ukażą się numery na bitach określonej paczki. Od Nocnego możemy z kolei spodziewać się, że zaprosi pewnych raperów, z którymi trzyma się dobrze. Oznacza to ni mniej, ni więcej to, że wkrótce możemy doczekać się wspólnego numeru Włodiego i Janka-rapowanie czy Frostiego Rege z Białasem. Przynajmniej takie ruchy przeczuwam, jeśli dobrze czytam pomysł Def Jamu na przejęcie rodzimej rap gry.
Ludzie słuchają ksywek
Od lat u polskiego odbiorcy da się zauważyć, że lubi iść za tym, za kim idą wszyscy. Mało co tak dobrze działa w polskim rapie jak efekt kuli śnieżnej. Hypetrainy wyniosły na orbitę rozmaitych raperów – od Taco po Okiego. To oczywiście znak czasów i kolejny argument za filozofią selfmade, ale jeszcze dekadę temu ludzie słuchali… wytwórni. Doskonale pamiętam moment, w którym Asfalt ogłosił, że podpisał rapera o ksywce Medium. Tytus był wówczas niesamowicie wybrednym wydawcą i fakt, że wziął rapera i producenta z Kielc, który właściwie nie wpisywał się w żaden z obowiązujących wówczas nurtów, dziwił, ale i ciekawił. Sięgnąłem po płytę – jakie mam o niej zdanie, to kwestia drugorzędna w tym kontekście, bo najważniejsza jest ta, że sięgnąłem po coś, co zaproponował mi Asfalt.
Teraz mam przeczucie, że będę w ciemno sprawdzał rzeczy ze stajni polskiego Def Jamu, choć póki co to żadne „ciemno”, bo wszystkich zawodników znam i cenię. Tu dochodzimy do punktu, który prawdopodobnie zacznie być realizowany za jakiś rok albo dwa – jeśli wytwórni uda się utrzymać. Tym punktem jest promowanie ludzi, o których nie słyszeli nawet najbardziej wyczuleni rap geekowie w kraju. I ja na tych ludzi czekam.
Rap w Polsce
Pewnie, ktoś może powiedzieć, że mam puknąć się w głowę, bo Que Quality ma Quebo, Asfalt ma Taco, a Prosto ma Sokoła – ludzi, których jeden album wywraca do góry nogami całe status quo. To prawda, nie będę zaprzeczał. Jednak tu istotna jest jedna rzecz – to jest jeden album. Jeden album rocznie, jeden na kilka lat? Def Jam będzie sypał kilkoma pozycjami rocznie i każda z nich uzyska pewien określony wynik sprzedażowy. Prawdopodobnie nie na poziomie powyższych panów, ale na poziomie zapewniającym zarobek, który z kolei zapewni swobodny rozwój. Polski Def Jam nie stawia na jeden filar – woli kompletować fundamenty. W dalszej perspektywie może się to okazać strzałem w dziesiątkę.
fot. kadr z wideo „Włodi – IBNM feat. Ero JWP prod. The Returners #WDPDD”, youtube.com/smokestorygroup