
W listopadzie minie już 11 lat od wydania pierwszego demo Małpy. Czy ten krążek przetrwał próbę czasu? Zdecydowanie. Jest to jeden z tych albumów, który można śmiało nazwać ponadczasowym. Trudno cokolwiek negatywnego powiedzieć o tym projekcie. „Kilka numerów o czymś” został uznany najlepszym rapowym albumem w 2009 roku. 3 lata po premierze uzyskał status złotej płyty, a pierwszy raz w historii sprzedało się 15 tysięcy egzemplarzy wyłącznie poza oficjalną siecią sprzedaży. Album można nabyć jedynie internetowo.
Te same odczucia?
Patrząc nawet na komentarze na YouTube pod numerami z tego albumu widać, że ludzie chętnie wracają do „Kilka numerów o czymś”. I to chyba najlepiej świadczy jak unikalny jest to projekt. Hip-hop mocno ewoluował od czasu wydania pierwszego demo Małpy, a mimo to wciąż świetnie się słucha każdego numeru z płyty. Łukasz rzucił mnóstwo kultowych linijek, zrobił to w swoim najlepszym stylu. Nagrał album, który za 10 lat dalej będzie słuchany przez wiele osób. Aż trudno uwierzyć, że to podziemna produkcja. A może to właśnie zaleta tego projektu.
Moim zdaniem, i pewnie nie tylko, to najlepsze co Małpa wydał w swojej rapowej karierze. Wyodrębnić najlepsze numery z albumu to nie jest łatwa sprawa. Ale wyróżnić chcę te, którym poświęciłem najwięcej czasu. Pierwszy numer jaki kojarzy mi się z płytą to „Nie byłem nigdy”. Kawałek jest w pewnej części o relacjach z kobietami, podejściu do płci pięknej, ale także o samym Małpie. Bezkompromisowo przekazane myśli, ale w ciekawy sposób. Nie są to puste, proste linijki tylko fajnie poskładane wersy. Zdarza mi się dość często wracać do tego kawałka. Czuć w nim szczerość, a co najważniejsze to wszystko ze sobą współgra. Generalnie połączenie tych bitów i nawijki Łukasza jest fenomenalne.
W numerze „Mógłbym” Małpa chciał dać upust swoim emocjom przelewając je na kartkę. Przynajmniej tak to odbieram. To jeden z tych utworów, w których artysta chce wylać w stu procentach z siebie to co czuje. Dać do zrozumienia słuchaczowi co go przytłacza i jakie dylematy mu towarzyszą w życiu. W ogóle nie słychać, że utwór został nagrany blisko 11 lat temu. Mówię tu o warstwie lirycznej, naprawdę można odnieść wrażenie, że ten numer jest z tego roku. Ciekawe jakby się przyjął w obecnych realiach.
Na koniec jeden z najpopularniejszych numerów z tego projektu, znany wielu słuchaczom, nie tylko rapu. Mowa oczywiście o numerze „Paznokcie”. Może kiedyś się dowiemy o jaki kolor chodziło… Sam utwór jest o miłości, o poznaniu czarującej kobiety. Małpa w swoim stylu opowiedział nam historię, rzucając przy tym szczere, dosadne linijki, które zapadają w pamięć. „Kilka numerów o czymś” to spójny album, pozbawionych pustych utworów. Dostaliśmy najlepszą możliwą wersję stylu Małpy, a w połączeniu z bitami jakie są na płycie – wyszło świetnie. Dziś można śmiało powiedzieć, że jest to demo ponadczasowe, do którego ludzie stale wracają. Oby więcej takiej muzyki.
fot. okłada płyty Małpa „Kilka numerów o czymś”