
„Różowa Pantera” Szpaka nie jest taka straszna, jak ją malują [RECENZJA]
Wyczekiwany od połowy ubiegłego roku album Szpaka jest już w całości dostępny na platformach streamingowych. Składa się z 12 utworów, z których aż 9 mogliśmy usłyszeć jeszcze przed premierą. Dodatkowo w skład albumu wchodzi #hot16challenge2 rapera. Pierwsze wrażenie? Ciężko stwierdzić.
Buja
Nawet nie będąc fanem Szpaka, trzeba przyznać, że większość kawałków na płycie jest idealna do poskakania na koncercie. Nie można odmówić raperowi z Morąga ogromnej energii przekazywanej w swoich utworach: „Hałas” czy „Młody 2Pac” to najlepsze przykłady tego, jak powinien wyglądać mocny, bujający refren. Z drugiej strony są kawałki takie, jak „Wino”, które ukazują bardziej emocjonalną stronę tego, co znamy z poprzedniej twórczości rapera.
Przekaz Szpaka nie zmienił się zbytnio na przestrzeni lat, co jest mu często zarzucane przez słuchaczy, i co jest rzeczywiście odczuwalne przy odsłuchu. Klasycznie: jest tu życie na blokach, jest ekipa, kasa, narkotyki. Fani tych tematów na pewno nie będą narzekać, a słuchacze oczekujący czegoś nowego najwidoczniej muszą jeszcze trochę poczekać. Nie zabrakło też dziwnych, niepoważnych wersów, nie do końca pasujących do ogólnego, dość ciężkiego klimatu płyty („Majonezowe maczugi”, „Shaman King” w Chipicao” czy „Piła motorowa: moi ludzie tańczą”). Jeśli chodzi o wokal, jak zwykle dostajemy solidną dawkę krzyku, rapu i różnego ich łączenia. Znajdą się też śpiewane refreny, które zadziwiająco szybko wpadają w ucho. Jeśli chodzi o gości… mogło być lepiej. O ile Dziarma, Chivas i Zdechły Osa dograli całkiem klimatyczne zwrotki, to reszta gościnek wydaje się zbędna, bezbarwna.
Stary dobry Szpaku
Od strony produkcyjnej „Różowa Pantera”, tak jak reszta albumów Szpaka, stoi w większości na bardzo wysokim poziomie. Bangerowy „Hałas” autorstwa Deemza i świetny, oldschoolowy „Fanlove” Kubiego to jedne z najlepszych bitów w karierze rapera. Niektóre produkcje nie są aż tak charakterystyczne, ale nie odstają na tyle, aby przeszkadzało to w odsłuchu albumu. Nietypowym posunięciem ze strony rapera było dodanie do płyty swojej gorącej szesnastki, nie koniecznie pasującej do reszty materiału, głównie przez nominacje. Zbędny kawałek rekompensuje ciekawy dodatek w postaci napisanej przez Rolexa bajki, na którą została zamieniona standardowa książeczka z tekstami. „Różowej Panterze” brakuje spójnej stylistyki, widocznej na przykład w poprzednim albumie Szpaka „Dzieci Duchy”.
Simba dostarczył słuchaczom to, co robi najlepiej, w najlepszej możliwej formie. W formie, do której spora część fanów rapu najpewniej nigdy się nie przekona. Choć „Różowa Pantera” to dobry album, styl Szpaka nie przemawia do każdego. Pomimo tego, warto dać mu szansę i pobujać się do rytmu blokowych bangerów.
fot. kadr z klipu „Szpaku ft. Chivas – Potwór (prod. Azann)”, YouTube/GUGU