
Najbardziej wymagająca pod względem wytrzymałości butów dyscyplina? Bezdyskusyjnie deska. Żywot pokroju 2-3 miesięcy na parę nikogo specjalnie tu nie dziwi, ale wiadomo – im trwalsze tym lepsze. W gratisie dostaniecie protip (lepiej ogarniającym temat zapewne dobrze znany), który pozwoli przedłużyć żywot większości butów w deskorolkowych warunkach. Startujemy.
1 / 7
Nike SB Stefan Janoski
Czyli pierwszy wybór większości skaterów. Lekka konstrukcja, wytrzymały zamsz i – przede wszystkim – dobre „czucie” deski. Do tego spora ilość kolorystyk i łatwość wyrwania na promkach. Godnych polecenia modeli też nie brakuje – prócz widocznych na zdjęciu Zoomów, warto jeszcze rzucić okiem choćby na Air Maxy. Retail pierwszej pary to 349 zł, ale radzę niespecjalnie się tym sugerować. Zawsze da się taniej. W końcu to jeden z głównych priorytetów, jeśli chodzi o deskę.
Do tej pory temat Blazerów podejmowaliśmy tylko przy kolaboracjach z Offem (tutaj i tutaj), ale to nic. O ile początkowo była to para przeznaczona dla fanów koszykówki (szczególnie wyższa wersja), tak szybko zaczęła trafiać na deskę. Wersję Mid dorwiecie pod znakiem Nike, niższą już pod sygnaturą Nike SB. Retaile dość wysokie – 469 lub 339 zł – ale posłużą Wam na długo. A już na pewno dłużej od standardowych Vansów (do których wrócimy później), które dojedziecie w miesiąc. No i standardowo, promki. Szukajcie wszędzie.
Marka-klasyk, której jakoś nie udało się przebić na rynek streetwearowy. Nie zmieniło to jednak prawie boskiego statusu tego modelu wśród zajawkowiczów. Dziś, po latach ewolucji, Marana to but (prawie) kompletny. Bardziej odporny na przetarcia toebox, zapewniająca miękkość wkładka 3D Pro Foam 1 i dobrze trzymająca się gripa podeszwa – niczego więcej do szczęścia nie potrzeba. Bez problemu dorwiecie je za okolice 100-150 zł. Real deal.
[Narzekanie alert!]
Okej. Zwykłe wydania Vansów zdecydowanie nigdy nie powinny trafić na dechę, serio. Rwą się często i szybko, więc zwyczajnie szkoda kasy.
[Koniec narzekania]
Z wersjami z dopiskiem „Pro” jest już lepiej. Dobrze wykonana, mocniejsza konstrukcja (czyt. nie rozkleją się tak łatwo), wkładka UltraCush HD, mająca zapewnić dobre czucie deski i amortyzację oraz gumowe wzmocnienie DURACAP na toeboxie, gdzie najczęściej dochodzi do przetarć. Wybór niezły, warto, choć ciężko tu o promocje. Ale jak zwykle, da się zrobić. W przypadku klasyków, czyli Old-Skooli i Sh8-Hi, przyjdzie Wam zapłacić 339 lub 369 zł.
Para stworzona od początku do końca z kalifornijskim zawodnikiem, Dennisem Busenitz. Jeśli wiecie kim jest to fajnie, jeśli nie, to czym prędzej odpalajcie powyższy edit. Co do samego buta – bazę projektu stanowi tu… piłkarski model Copa Mundial. Oczywiście, po zmianach, w stu procentach przystosowany na deskę. Główne atuty to bez wątpienia trudna do zajechania podeszwa i przyzwoita wygoda. Retail?379 zł, ale serio, nie pożałujecie.
Ostatnia już pozycja w zestawieniu i kolejny klasyk, cieszący się niesłabnącą popularnością. Tu największą zaletę stanowi zdecydowanie podeszwa, jedna z najlepszych, jeśli chodzi o klejenie się do grip tape’a. W dodatku do dostania za często niską cenę, pokroju 200-250 zł. „Hype” swoosha czy VANSa niekoniecznie przekłada się na komfort i wytrzymałość – pamiętajcie o tym.
Patent legendarny i przeważającej części deskorolkarzy doskonale znamy. W skrócie – kupujecie klej (najczęstszy wybór to Shoe Goo) i traktujecie nim najbardziej narażone na uszkodzenia miejsca, nawet przed uszkodzeniem. Zdecydowanie zwiększy to żywotność buta (i wiele par uratuje na jakiś czas) – kosztem estetyki, ale serio, w przypadku butów na deskę, możecie sobie ją całkowicie odpuścić. Zamsz sam w sobie wybacza całkiem sporo, ale warto mieć plan awaryjny. Zwłaszcza, że 30 złotych to niespecjalnie duży wydatek, w porównaniu do nowej pary.
Na dziś tyle, wkrótce nowe materiały. W międzyczasie rzućcie okiem na infografikę z datami powstania najpopularniejszych butów, które widzicie (i nosicie) na co dzień. Zwyczajnie wypada wiedzieć, co się nosi 😉
fot. Nike/Adidas/Vans/Etnies/Lakai
Zostaw komentarz
Udostępnij

Ponad 45 milionów wyświetleń na YouTube? Robi wrażenie, co? Kali mocno uderzył z kawałkiem "30 KMH", ale moc tego uderzenia w dużej mierze zależy także od siły napędowej wielu hitów, czyli... od bitu.

Kontrowersja i polski raper to duet, który ze sobą nie współgra. Czy rodzimi hiphopowcy brali udział w jakiś medialnych skandalach? Najbardziej znanym przypadkiem była afera Peji na koncercie w Zielonej Górze. Bazując jednak na samej warstwie artystycznej to raperzy, którzy są uważani za kontrowersyjnych, zwykle obracają się w pewnych zamkniętych schematach. Słoń, Eripe czy Pih mogą w tekstach rzucać trupami, ale są granice których nigdy nie przekroczą.