
Uśmiech od ucha do ucha przez ponad pięć minut? Rzadko kiedy zdarza mi się taki flex japy, ale VNM go u mnie wywołał. „Linie II” to jeden z najlepszych sequeli w polskim rapie, a przy okazji – już teraz – jeden z najlepszych singli 2019 roku.
Zaczęło się mocno. Koniec 2014 roku dał nam „Linie” – pełnometrażową „odpowiedź” na #hot16challenge, w której Venom nawija mordercze bragga przez kilka minut. Mamy tam świeże panczlajny, piękne sekwencje wielokrotnych i sporo zmian flow, co zresztą idealnie siedzi na bicie B.Melo z bogatą aranżacją, która daje raperowi bardzo duże pole do popisu. Albo już nie pole – raczej ogród w Wersalu.
Pięć lat przyszło nam czekać na sequel, a przecież właściwie chyba nikt go nie oczekiwał. Venom nie miał się za dobrze po odejściu z Prosto. Album „HalfLajf” nie spotkał się z tak ciepłym przyjęciem, jak dotychczasowe krążki elbląskiego rozpierdalatora rapera. Inna sprawa, że odbił się też mniejszym echem, bo startował z niezależnej oficyny Venoma – DeNekstBest. Sytuacja trochę polepszyła się po „Trailblazer EP”, ale zasięgi nawet nie miały startu do czasów, kiedy Venom rozrabiał w wytwórni Wojtka Sokoła.
Veni, Wini, Vici
VNM o trudach ostatnich lat opowiedział dosyć obszernie w rozmowie z nieformalnym królem polskiego „wywiadu” – Winim.
Jest to kwestia istotna, bo właściciel StoProcent dookreśla w czasie rozmowy swój gust. Zdaniem Winiego np. raperzy mają dryg do melodii i Bartków woli, kiedy to oni śpiewają swoje refreny. Ważniejsze jednak jest to, że Wini lubi, gdy raper jest raperem bardziej raperskim niż można i po prostu rozrywa podkłady, morduje linijkami i w ogóle jest królem świata. To właśnie do tego fragmentu odwołuje się Venom na początku „Linii II”:
Ey yo, Wini
wiem, że nie będziesz słuchać płyty, bo jest psychologiczna, więc zrobiłem to dla Ciebie
you owe me one
Przytaczanie cytatów z tego, co dzieje się później, mija się z celem. Trzeba by przytoczyć cały tekst. Struktura rymów wskazuje na to, że VNM mocno przewietrzył swój warsztat. Wielokrotne nie wydają się wymuszone (tak jak na płycie „Etenszyn: Drimz Kamyn Tru”, gdzie te wszystkie „sączę to/łączę to” wołały o pomstę do nieba. Zresztą na „Trailblazer EP” też zdarzały się takie kwiatki jak „mówię to/gubię go/nudzę go„), panczlajny znowu zioną pasją i zajawką – po prostu słychać, że VNM jest głodny, jak za dawnych czasów.
Płyta bez bragga
Venom zaznacza, że płyta będzie pozbawiona przewózki, więc teraz może się wyżyć. I dobrze, bo ten trailer napawa optymizmem co do formy Tomka. Raper perfekcyjnie kontroluje sylaby, nie gubi wątków i sensu. Jeśli mamy spodziewać się kawałków tego formatu – ale o czymś konkretnym, a nie o rapie dla rapu – to nie możemy się doczekać. Zwłaszcza, że Venom i w „Liniach II” nawija sporo o sobie, nie jest to wyłącznie bragga. I dobrze, bo bit Phama także daje szerokie pole do popisu – tym razem niech będzie, że pole elizejskie.
Słuchacze i krytycy, oceniając Venoma, odwoływali się do takich raperów jak Drake, J. Cole czy wcześniej – sięgając do polskiego podwórka – Mes i Pezet. Dzisiaj porównam Venoma do gościa, który w tych analogiach był pomijany.
Luz, profesjonalizm i pewność siebie, jakie zobaczyłem (i usłyszałem) u Venoma w „Liniach II”, przywiodły mi na myśl człowieka, który dekadę temu był wielką nadzieją amerykańskiego hip-hopu. I nie, nie chodzi o Papoose’a, który był idolem elbląskiego rapera. Chodzi o pana o ksywce Termanology.
Życzę Tomkowi, żeby wrócił na szczyty list sprzedażowych i odkurzył koronę. Mało mieliśmy takich wordsmithów w polskim mainstreamie. Jeśli ktoś ma odmulić słuchaczy, to właśnie raper pokroju Venoma.
fot. kadr z klipu „VNM – Linie II (prod. Pham)”, youtube.com/DeNekstBestTV