
I jest druga płyta od szefa QueQuality, tak jak tego się spodziewaliśmy. Cała akcja marketingowa jedyna w swoim rodzaju, czegoś takiego nie było i zapewne długo nie będzie w Polsce. Kuba pokazał nam się trochę z innej strony na tym albumie. Zaskakujące featy i radiowe, popowe brzmienie wielu utworów. Fundamentem płyty jest to jak wyglądały ostatnie 2 lata Quebo, a znaczna część jest poświęcona jego partnerce – Natalii Szroeder.
Inna strona Que
Zdecydowanie ta płyta różni się pod względem stylu i brzmienia od poprzednich albumów Kuby. Nie znajdziemy takich numerów jak „Madagaskar” czy „Hype”, a w większości bardziej spokojne. Jednak to żadna wada tego albumu, bo całość jest bardzo spójna i przyjemnie się tego słucha. Można odczuć, w wielu momentach, jak Kuba jest wdzięczny Natalii za to, że pomogła mu poukładać wiele życiowych oraz przytłaczających spraw. I fajne jest do tego nawiązanie w teledysku „SZUBIENICAPESTYCYDYBROŃ”. Pod koniec klipu pewna kobieta odczepia kulę, która ciąży przy nodze Quebo. Sami dodajcie sobie co to symbolizuje. Cały utwór jest intrygujący, zarówno swoim brzmieniem jak i warstwą liryczną. Spokojny numer, w którym nie zabrakło pstryczków w m.in. stronę Sebastiana Fabijańskiego. Aktor kiedyś nieprzychylnie wypowiedział się o utworze „Candy”, stąd reakcja Kuby. Generalnie imponujące liczby zdołał wykręcić ten teledysk. 2 miliony wyświetleń w 15 godzin.
Zaskakujące gościnki?
Tak jak nikogo nie dziwi udział na płycie Sokoła, Taco Hemingwaya czy Natalii Szroeder, to feat od Sentino, swoją drogą bardzo dobry, zaskoczył chyba wszystkich. Wiele osób spodziewało się, że zwrotkę dogra może Tommy Cash, ze względu jakie zdjęcia widniały w sieci. Jednak nie ma żadnego zagranicznego artysty, może na następnym albumie, bo to w końcu musi się wydarzyć. Ale o tym później. Jeśli chodzi o gościnki rapowe to uważam, że każdy stanął na wysokości zadania i wpasował się świetnie w koncept albumu. Jednak numer z Sokołem to jeden z moich faworytów. „GAZPROM” to jeden z tych utworów, w których najbardziej czuć styl Quebonafide z „Ezoteryki”. Nie chcę mówić, że Wojtek przyćmił gospodarza, ale naprawdę dał świetną zwrotkę. Takiego Sokoła słucha mi się najprzyjemniej.
Goście, spoza branży hip-hopowej, dopełnili swoim udziałem płytę. Fakt, że czasem brzmi to bardziej popowo niż rapowo, ale to żadna ujma. Utwór z Mrozem „ŁAJZA” aspiruje na radiowy hit, nie zdziwię się jeśli niedługo stacje będą emitować ten kawałek.
Spójny projekt
To jakie teorie spiskowe krążyły po sieci, wokół tej całej akcji, ukazuje sukces marketingowy. Wszystkie ruchy bardzo przemyślane, budowanie napięcia i intrygowanie słuchaczy zdecydowanie udane. Finalnej płyty słucha się bardzo przyjemnie, można na chwilę zapomnieć o tym co się dzieje na świecie. Album to w pewnym stopniu ukłon w stronę partnerki Kuby, ale także wylanie na wierzch emocji jakie towarzyszyły mu w 2-letniej muzycznej przerwie. Tylko zastanawia mnie kilka kwestii. Nie sądzę, że Kuba, Wojtek Sokół, Kukon pojechali, aby zrobić sobie jedynie zdjęcie z Tommym Cashem. Coś musiało w tym czasie powstać. W sieci widnieje również fotka z G-Eazy, numer ze Sfera Ebbasta mieliśmy okazję już słyszeć, lecz to za mało. Wydaję mi się, że to nie koniec zaskoczeń. Może nie usłyszymy nic nowego w najbliższych tygodniach, ale do końca roku jeszcze kilka dobrych miesięcy. Pozostaje czekać. Na ten moment doceniajmy najnowszy album, bo jest zdecydowanie tego wart.
fot. okładka płyty Quebonafide „ROMANTIC PSYCHO Japanese Edition”