
“Boso przez świat”, wita Wojciech Cejrowski. Wróć! “Z rapem przez świat” witam Was ja. Czas na nowy cykl! Co każdy piątek, udamy się w hiphopową podroż przez dziesiątki nieodkrytych rapowo lądów. Poznamy również setki ciekawych raperów, którzy zaprezentują nam wachlarz rożnych stylów. Pasy zapięte? No to ruszamy!
Tydzień temu odwiedziliśmy Niemcy, dziś przyszedł czas na muzyczną podróż do Austrii.
Czy istnieje austriacka scena hiphopowa? Oczywiście, że tak! Jednak nie oszukujmy się, w 95% przypadków, jeśli raper marzy o dużej karierze, musi podbić cały niemieckojęzyczny region, a w szczególności Niemcy. Zresztą powiedzcie sami, ilu z Was kojarzy Raf Camorę, a ilu wiedziało, że jest on Austriakiem, a nie Niemcem? Haaa i tu Was mam.
1 / 7
Falco
My mieliśmy swojego Franka Kimono, a Austriacy mieli Falco, który przez słuchaczy jest uznawany za pierwszego europejskiego rapera. O ile w przypadku naszego Franka Kimono to był tylko żart zahaczający o ramy raczkującego hip hopu, to Falco świadomie nawiązywał do stylistyki rapu. Jego kawałek “Der Kommissar” był pierwszym w pełni zarapowanym numerem, który trafił na szczyty list przebojów. Jeśli prześledzimy tekst, to zauważymy, jak zgrabnie Austriak bawił się słowem, odwołując się również do pionierów amerykańskiego nurtu. Sam Falco nigdy nie uważał się za rapera, hip hop traktował tylko jako źródło inspiracji. Jednak niemieccy raperzy chętnie odwoływali się do jego twórczości. Np. Fler swój największy hit “NDW 2005” oparł na samplu z kawałka Falco “Rock me Amadeus”. W 2018 roku wyszła specjalna składanka, na której niemieccy raperzy oddali hołd Johannowi Hölzelowi na swój sposób interpretując jego stare numery.
Falco oprócz bycia artystą dużego kalibru, był również wielkim imprezowiczem i fanem rożnych używek. Taki styl życia niósł za sobą poważne skutki i tragiczny finał. W 1998 roku artysta zginął w wypadku samochodowym będąc pod wpływem mieszkanki alkoholu i kokainy.
Ciekawostka – wiele razy w swojej karierze do twórczości Falco odwoływał się… Michał Wiśniewski.
Peter Pangerl jest reprezentantem współczesnego austriackiego hip hopu. Chociaż patrząc na jego dorobek można nazwać go weteranem. Chakuza zyskał rozpoznawalność przy okazji podpisania kontraktu z wytwórnia Ersguterjunge. Czy ze swoim conscious rapem pasował do wytwórni kojarzonej z gangsta rapem? No, nie bardzo. Będąc w ekipie Bushido sprzedał trochę płyt i zdobył większą rozpoznawalność wśród niemieckiej publiczności, ale dalej był w cieniu innych raperów z EGJ. Wypełnił do końca kontrakt i wrócił z Berlina do rodzinnej miejscowości Linz, gdzie rozpoczął nowy etap swojej kariery. Młodym fanom ksywka Chakuza pewnie za wiele nie mówi, ale raper dalej ma swoja publiczność, dla której regularnie wydaje płyty i gra koncerty.
U boku wspominanego Chakuzy swoje pierwsze poważne nagrania zanotował Raf Camora, który jak raper i producent pojawił się na albumie Chakuzy „City Cobra”. Raf Camora to istna mieszanka kulturowa: jest Austriakiem urodzonym w Szwajcarii i mieszkającym od lat w Niemczech. Rapera chyba nikomu nie trzeba już przedstawiać, ale jeśli szukacie melodyjnego rapu z gangsterskim zacięciem, to sprawdźcie go jak najszybciej. Swoją przygodę z hip hopem Raf rozpoczął jeszcze na początku obecnego tysiąclecia. Jednak jego pierwsze poważne projekty nie zwiastowały wielkiej kariery. Legalny debiut “Nächster Stopp Zukunft” przeszedł bez większego echa, niewiele lepiej było w przypadku wspólnej płyty z innym austriackim raperem – Nazarem. Dopiero wydany w 2013 album “Hoch 2” przyniósł Camorze większą rozpoznawalność. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dzięki współpracy z Bonezem. Raf stał się gwiazdą dużego kalibru zarówno w Austrii jak i Niemczech. “Palmen aus Plastik” uzyskał status platyny w każdym niemieckojęzycznym kraju przez co szacuje się, że płyta sprzedał się w sumie w nakładzie prawie pół miliona. Solowy projekt “Anthrazit” to kontynuacja obranej wcześniej drogi i kolejny sukces. Raf podobno zastanawia się nad końcem swojej kariery, ale coś nie chce mi się w to wierzyć.
Znacie Yung Hurna? Na pewno zna go PlanBe, który praktycznie skopiował 1 do 1 teledysk Hurna „Diamant„.
Julian Sellmeister to raper niestroniący od kontrowersji i straszny lekkoduch. Słuchając niektórych numerów Yung Hurna lub jego alter ego K.Ronaldo, można dojść do wniosku, że rapera mało obchodzi zdanie innych na jego temat i zamierza się tylko dobrze bawić muzyką. Jak chce nagrać poważny kawałek to nagrywa, ale jak ma ochotę na numer w stylu „bla bla bla”, to… również nic nie stoi na przeszkodzie. Oryginalny image widoczny jest również w podejściu do realizacji teledysków czy postawy w wywiadach. W temacie Juliana warto również przytoczyć anegdotkę związaną z Flerem. Flerowi spodobała się oryginalna stylówka Yung Hurna i zaproponował mu featuring. Hurna nie skusiła jednak propozycja niemieckiego rapera i „grzecznie” podziękował. W późniejszym czasie obaj panowie spotkali się w restauracji w Berlinie, gdzie Fler po raz kolejny chciał nawiązać kontakt z Yungiem. Podszedł do stolika, gdzie siedział młodszy kolega i zagaił: „siema, co tu robisz, mogę się przysiąść”, Hurn popatrzył na niego lekceważąco i skwitował zimnym „nie widzisz, że jem ze znajomymi”. Od tego czasu Fler określa Hurna mianem… Yung Hur(e)nsohn.
PS. Jeśli jesteście fanami Schaftera musicie sprawdzić twórczość tego zawodnika.
Sebastian Meisinger to jest dopiero wykolejeniec i śmieszek. Money Boy swoją karierę oparł na byciu… największym swaggerem. Jego pierwsze kawałki zbierały ogromną ilość krytyki, ale Seba nic sobie z tego nie robił i nagrywał i nagrywał i… naprawdę sporo nagrywał. Z czasem słuchacze zaczęli przyzwyczaić się do wykręconego stylu Boya i hejt na niego powoli zaczął się zmniejszać. Dodatkowo pojawiły się pierwsze propozycje poważnych wywiadów w telewizji i Money Boy z bekowej ciekawostki stał się raperem. Na twórczość Seby od początku trzeba była patrzeć z przymrużeniem oka, ale w pewnym momencie zanotował progres i nie są już to „dukanki-rymowanki” o życiu największego austriackiego swaggera.
W niemieckiej odsłonie cyklu wspomniałem o dziewczynach z SXTN. Dlatego również w Austrii trzeba było wyselekcjonować przedstawicielkę płci pięknej w rap grze. Wybór padł na Marlene Nader, czyli Mavi Phoenix. Artystka łączy w swojej muzyce elementy popu, rapu, trapu i r’n’b.
Jej talent zauważyli również twórcy serii „A Colors show”, którzy zaprosił Marlene do wzięcia udziału w ich akcji. Słuchacze byli podzieleni w ocenie jej występu. Najwięcej krytyki spadało na Mavi za nadmierne użycie autotune w kawałku “Yellow“. Jednak fani, którzy znają lepiej twórczość Phoenix, wiedzą, że to był specjalny zabieg, a ta dziewczyna naprawdę umie śpiewać i rapować. Wystarczy sprawdzić takie numery jak “Janet Jackson”, “Quiet” czy “Love Longtime”
Lubicie ładne, wrażliwe, a czasami zadziorne dziewczyny? Sprawdźcie Mavi Phoenix.
Na koniec zostawiłem dwójkę raperów, którzy sławą cieszą się głównie na terenie Austrii. Skero to legenda, weteran austriackiej sceny. Swoją przygodę z kulturą hip hop zaczynał jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych. W rodzimym kraju cieszy się szacunkiem, ale raper z niego, lekko mówiąc, średni. Tak na serio, to wrzucam go tutaj w ramach ciekawostki, sprawdziłem jego kilka kawałków i do teraz uszy bolą. Dodajmy, że Skero chciał brać udział w Eurowizji, ale odpadł na etapie preselekcji. Sorry, raper i Eurowizja to nigdy dobrze nie wróży.
Crack Ignaz jest za to przedstawicielem młodego pokolenia i jednym z moich faworytów. Podobnie jak Mavi Phoenix, brał udział w akcji “Colors”, gdzie rozbujał słuchaczy kawałkiem
“Oder ned” . Martwić może fakt, że jego kariera w ostatnim czasie trochę zahamowała. Największy hajp miał miejsce w 2015, gdy jego kawałki ukazywały się na kanale uznanego magazynu “Juice” i zaliczały naprawdę przyzwoite wyświetlenia.
Crack Ignaz podobnie jak Yung Hurn jest specyficznym raperem. Również miewa dziwne odloty i kawałki, które nie każdemu przypadną do gustu. Zresztą… obaj panowie działali w jednej ekipie.
Foto. klip. „Yung Hurn – Nein”/youtube/Live From Earth