Hip Hop,Ranking

700 zł za jeden album? Najdroższe polskie płyty [Infografika]

Damian Kaźmierczak -
Hip Hop,Ranking - - Dodane przez Damian Kaźmierczak

700 zł za jeden album? Najdroższe polskie płyty [Infografika]

„Płyty, płyty, płyty od kupowania mam odciski” – taką parafrazą klasyka dziś się z Wami przywitam. Jednak skończę już z tymi rymami, bo dziś czas się zająć płytami. Dokładnie mówiąc chodzi o albumy, które po czasie uzyskiwały na rynku niebotyczne ceny.  Specjalnie dla Was wybraliśmy kilka przykładowych wydawnictw.

Za który album trzeba zapłacić najwięcej? Na czele peletonu niezmiennie Eis i jego jedyny solowy projekt pt. „Gdzie jest Eis?”. Kiedyś mój dobry kolega powiedział, że „jeśli nie znasz tej płyty, to nie znasz polskiego hip hopu” – ciekawe stwierdzenie, ale w dużym stopniu się z tym zgadzam. Patrząc z perspektywy ceny, którą „Gdzie jest Eis?” uzyskuje, można użyć słowa „karma”. Tak, to jest karma dla słuchaczy, którzy kompletnie pominęli ten album, w momencie gdy został puszczony w obieg. Na forach można przeczytać o „szczęściarzach”, którzy rok, dwa po premierze, kupili ją na wyprzedaży za 15-20 zł (!). Jeśli wśród nich znalazł się lokalny Nostradamus, to wykupując pozostałości nakładu mógłby po latach zarobić na naprawdę fajne wakacje. Ile w pewnym momencie kosztował legal Eisa? 700 złotych. Tak, dobrze widzicie, siedem stów trzeba było wydać, aby mięć oryginał na półce. Dziś cena za „Gdzie jest Eis?” trochę spadła, ale dalej jest wysoka ponieważ wynosi około 450 zł.

Niedawno pisaliśmy o zaginionym klipie Eisa, który ponownie w dobrej jakości został wrzucony do Internetu. Ptaszki ćwierkają, że może to zwiastun reedycji „Gdzie jest Eis?”. Jest to jedna z nie wielu płyt wydanych przez wytwórnie T1-Teraz, która do dziś nie doczekała się wznowienia.

Dla prawdziwych kolekcjonerów liczy się posiadanie pierwszych wersji, w pewien sposób uznawanych za limitowane. Jednak dla fanów danego artysty najczęściej ważne jest posiadać jakąkolwiek wersję jego albumu. Z pomocą spragnionemu i zatroskanemu słuchaczowi przychodzi wtedy reedycja. W taki sposób po latach na półki sklepowe ponownie trafiły, takie tytuły jak „Światła miasta” zespołu Grammatik czy „Muzyka Klasyczna” i „Muzyka Poważna” duetu Pezet/Noon.

„Światła Miasta” swoją premierę na sklepowych półkach miały w 2000 roku. W czasach, gdy upragniony album mogliśmy kupić jedynie w sklepach stacjonarnych (no niektórzy kupowali również piraty na rynkach, ale o tym ciiii), cena za longplay warszawskiego składu wynosiła około 30 zł. W momencie, gdy nakład „Światła miasta” ostatecznie się wyprzedał, płyta stała się białym krukiem. W październiku 2009 roku, fan Eldo i Joutze za ich album musiał zapłacić aż 500 zł! Trzy lat później nakładem należącej do Noona oficyny Audio Games – „Światła miasta” powróciły na sklepowe półki. Jednak, jeśli zależy nam na oryginalnej wersji, to musimy liczyć się z wydatkiem około 300 zł.

Podobnie sprawa miała się z dwoma albumami duetu Pezet/Noon. „Muzyka klasyczna”, podobnie jak „Gdzie jest Eis?” i „Światła miasta”, ukazała się nakładem T1-Teraz. Natomiast „Muzykę poważną” wydało Embargo Nagrania, firma należąca do grupy ITI. Tak samo, jak w przypadku płyty Grammatika, pierwszą próbą „wskrzeszenia” płyt, podjął się odpowiedzialny za produkcję Noon. Interesującym faktem jest moment, w którym oba albumy Pezeta i Noona osiągały swoją najwyższą cenę. Pierwsza wersja „Muzyki klasycznej” najdrożej kosztowała w marcu 2016 roku, kiedy to trzeba było za nią zapłacić 390 zł. Minimalnie, bo tylko o 10 zł, przebiła ją rok później „Muzyka poważna”, która kosztowała 400 zł. Obie płyty swoją największą cenę wyśrubowały już w momencie, gdy na półkach leżała reedycja, która można było kupić za jedyne 30-35 zł.

Aktualnie ceny pierwszych wydań spadły o połowę i możemy je zakupić za około 150-200 złotych.

Wzrosty i spadek cen nie dotyczą tylko legalnych wydawnictw. W przypadku płyt, które były wydawane w dużych wytwórniach, zawsze istnieje szansa na reedycje. Natomiast, gdy chodzi o nielegale, to najczęściej jesteśmy skazani na „widzimisię” danego artysty. Jako przykład niech posłużą mikstejpy Dj Buhha, które w limitowanych ilościach były dostępne wyłącznie na koncertach Tedego. Pierwsze części Buhhów dziś są praktycznie niemożliwe do dostania. Trochę łatwiej jest już z jego ostatnimi dwoma krążkami. Zarówno „Drogę do odkupienia” jak „Hans Ximer Uwertura” można zakupić czasami w cenię poniżej 100 złotych.

Poniżej pełne zestawienie omawiany dzisiaj płyt.

A Wy drodzy czytelnicy, jakie najdroższe, najbardziej wartościowe płyty posiadacie w swojej kolekcji?

Foto. Instagram/tedef

Zostaw komentarz

Udostępnij
Felieton,Hip Hop
Cringe tygodnia vol. 10: Prawilny i seksistowski Murzyn

Siemanko, sportowe świry! Spośród singli, które wyszły w minionym tygodniu, wybieramy najdziwniejszy/najbardziej facepalmowy/zasługujący na uśmiech pełen żenady.

Hip Hop,News
50 Cent odzyskał pieniądze… po 34 latach!

Takie sytuacje sprawiają, że na język ciśnie się wyrażenie "karma wraca". 50 Cent, podczas pobytu w Chicago, został zaczepiony przez pewnego jegomościa, który wręczył raperowi... 20 dolarów. Dlaczego?