
W tym roku SBM Starter przyjął formę zorganizowanej akcji, która ma na celu wyłonienie raperów, którzy później podpiszą umowę z labelem Solara i Białasa. Po dwóch wypuszczonych kawałkach wyklarowała się para ewidentnych faworytów, ale jest jeszcze jeden zawodnik, który może nie błyszczy takimi wyświetleniami, a potencjał ma naprawdę spory.
Wyżej wspomniana dwójka to oczywiście Szczyl i fukaJ. Ten pierwszy może pochwalić się nie tyle najchętniej odsłuchiwanym kawałkiem edycji, co po prostu hitem wakacji, bo śmiało można powiedzieć, że „Banda” zasługuje na taki status. Drugi za to generuje spore wyświetlenia dzięki hype’owi, który jeszcze przed startem projektu zapewnił mu Quebo i Mata. Oczywiście, też ma ciekawą stylówkę, ale nie sądzę, by zebrał taką rzeszę fanów, gdyby nie namaściła go powyższa dwójka popularnych artystów. Trzeci pod względem liczby wyświetleń jest właśnie Lubin, który w mojej subiektywnej opinii oczywiście, powinien mieć ich znacznie więcej.
SBM Starter rozpoczął od „Syren”, które przyjęto z bardzo mieszanymi uczuciami. Był rozmach, ale przede wszystkim był też spory chaos, spowodowany głównie ciężkim do nawijki bitem. W efekcie Lubin nie wypadł na nim za dobrze, ale nie wydaje mi się, by ktokolwiek inny byłby w stanie poradzić sobie z nim lepiej, właśnie ze względu na specyfikę podkładu. Trzeba zaznaczyć, że raper i tak próbuje z niego wybrnąć bardzo przyzwoicie, często zmieniając i kombinując z flow, by wkleić się jakoś w bit. Trudno jednak było nie odnieść wrażenia, że Lubin zaczął wyścig o kontrakt SBM Label od falstartu, choć obecne wyświetlenia kawałka wskazują, że wcale nie było tak źle.
Swoją klasę pokazał jednak przy okazji „Handy”. Delikatny trapowy numer po prostu wpada w ucho, a gdy siedzisz na zewnątrz ze znajomymi z piwkiem w dłoni w trakcie zachodu słońca, wręcz nie potrafi z niego wypaść. Tu z kolei mamy już do czynienia z wyśmienitym bitem Worka i jak widać, gdy podkład siedzi, to siedzi też nawijka Lubina. W takiej stylistyce Lubaszenko odnajduje się znacznie lepiej i płynie razem z melodią, czemu najlepiej dowodzi po prostu klimatyczne nucenie, które mogło wypaść bardzo cringe’owo, a jednak pasuje do numeru jak ulał. Wskazują też na to wyświetlenia, których jest już ponad pół miliona.
Jeśli coś działa, to po co to zmieniać, prawda? Widocznie Lubin wyszedł z tego samego założenia, bo przy trzecim singlu również zdecydował się na vibe podobny do tego z „Handy”. Podkład zdecydowanie wyróżnia się przez gitarkę, ale jednak klimatem jest podobny do tego z wyżej wspomnianego kawałka i to akurat nie może dziwić, bo też zrobił go Worek. Patent na nawijkę też jest zresztą bliźniaczy. Tematyka raczej uliczna, ale zgrabnie ujęta, a flow melodyczne, swobodnie płynące z bitem. Nie mogło też zabraknąć jakiegoś nielirycznego elementu uzupełniającego, choć w tym wypadku nie mamy nucenia, a zwykłe, proste „pa pa pa”, które nie wszystkim się przyjęło, ale moim zdaniem bardzo dobrze leży w tym utworze.
Nie sprawdzając nawet innych numerów Lubina, można poznać jego stylówkę, gdyż wyraźnie wyklarowała się ona na dwóch najnowszych kawałkach ze Startera. Jego piosenki brzmią bardzo przyjemnie jako całość i mają w sobie mnóstwo zachodniego sznytu. Na przestrzeni dwóch ostatnich lat rapgra pokazała, że połączenie melodycznych brzmień z dużo mniej cukierkową, dosyć uliczną liryką sprzedaje się najlepiej, czego najlepszym dowodem są sukcesy Szpaka i Bedoesa. Moim zdaniem, odpowiednio poprowadzony przez label Lubin, przy zachowaniu i dopracowaniu tej stylówki może śmiało zahaczyć o poziom powyższej dwójki. No i tego mu życzę.
fot. kadr z klipu „Lubin – Handy (prod.Worek) ◾️ SBM Starter ◾️”, YouTube.com/SBMStarter