
Nie ukrywajmy, ghostwriterzy ostatnimi czasy są bardzo popularni. Prawdopodobnie to oni stoją za tekstem jednego z Waszych ulubionych hip-hopowych kawałków. Zastanawialiście się jednak kiedyś, czy z takiej roboty da się wyżyć? Albo jak to wygląda formalnie? I wreszcie – czy pracując w ten sposób można czuć satysfakcję? Bo my takie myśli mieliśmy. Trochę poszperaliśmy, trochę poczytaliśmy i chętnie podzielimy się z Wami wnioskami. To skoczymy za ocean. Przyjrzyjmy się jak to wygląda w USA.
Ghostwriterów nie znajdziecie w tytułach piosenek. Co najwyżej ich nazwiska pojawią się wypisane drobnym maczkiem na samym końcu opisu płyty czy pod teledyskiem na YouTubie. Małe wyróżnienie. Wręcz żadne. Szczególnie, kiedy słuchacze chwalą w najlepsze tekst. Innych zaszczytów nie ma. A mimo to, coraz więcej osób za granicą decyduje się na taki zawód. W takim razie, skoro nie sława, to czy idą za nim pieniądze?
Cicha forsa
Forbes postanowił to sprawdzić. Okazało się, że napisanie piosenki dla zagranicznych gwiazd większego formatu jest warte… od 10 do 20 tysięcy dolarów. Warto wspomnieć, że kasa za okazjonalnie projekty dla dużych wytwórni jest jeszcze większa. Zaś od 50 tysięcy dolarów w górę mogą krzyknąć ghostwriterzy najpopularniejszych raperów. Nieźle co? Ghostwriter i raper Gregory „Skyzoo” Taylor, z którym rozmawiał Forbes dodał, że najwyższy czek, jaki otrzymał podczas pisania dla 65 przodujących gwiazd hip-hopu i R&B, wynosił około… 100 tysięcy dolarów [!]. Mówił też:
Mój przyjaciel napisał piosenkę dla Destiny’s Child „Jumpin’, Jumpin’ ” i przez pewien czas jego regularny czek wynosił 250 tysięcy dolarów. Jeśli płyta jednak przestanie grać, to stawki maleją
Takie pieniądze kuszą. A jak je formalnie pozyskać, czyli jak wyglądają rozliczenia z „nieistniejącymi” autorami? To proste. Artysta lub wytwórnia podpisuje z ghostwriterem umowy związane z prawami autorskimi i wypłatą. Tam m.in. autor sprzedaje swoje prawa do tekstu i ustala swoją akredytację, która pojawia się na końcu opisu piosenki czy albumu. Ghostwriter Horton (który napisał m.in tekst do albumu „The Bitch Is Back”) w forbsowym wywiadzie przyznał jednak, że w dzisiejszych czasach brak akredytacji w kawałkach jest częstym problemem, zwłaszcza w erze Spotify. Dodaje, że każdy ghostwriter, z którym się spotkał, miał w swoim portfolio doświadczenia z słuchaniem swojej twórczości wydanej przez artystów poza jego wiedzą i bez zwrotu kosztów.
Z dala od fleszy
Ok, więc tak: po pierwsze – brak fejmu, po drugie – kłopot z ochroną praw. Kasa, jaka jest, każdy widzi. Ale czy to wystarczy, żeby opłacało się pracować na czyjeś konto? Dlaczego jeszcze ludzie decydują się na bycie ghostwriterami? Otóż, okazuje się, że są i tacy, którzy… wolą po prostu tworzyć, pozostając anonimowymi. Ghostwriter Lewis przyznaje w Forbes, że to dla niego lepszy biznes, kiedy nikt się nim nie przejmuje i jest z tyłu. Jak mówi:
Zarabiam więcej pieniędzy, kiedy nie mówisz o ghostwritingu
No dobra, to teraz trochę historii. Wydaje się Wam, że ghostwriting – szczególnie w rapie – to młoda branża? Nic podobnego. Już pierwszy hip-hopowy hit ,”Rapper’s Delight” od The Sugar Hill Gang, z 1979 roku, zawierał podobno teksty napisane przez nieakredytowanego Grandmastera Caza. A w późnych latach 80′ ghostwriting rozwijał się równie spektakularnie, co i sam rap. Tak naprawdę, w hip-hopie był obecny od zawsze. Nawet Dr. Dre korzystał z pomocy profesjonalnych tekściarzy. Pomagały mu takie osobistości jak Eminem, czy Jay-Z (kawałek „Still D.R.E.”) ale także nieznani artyści, o których nikt nigdy nie słyszał. I pewnie nigdy już nie usłyszy.
Jeśli zastanawialiście się kto jeszcze ze znanych i lubianych artystów (oprócz głośnej sprawy Drake’a) korzysta z ekipy ghostwriterów, to mamy dla was kilka zagranicznych smaczków:
- Kanye West miał swojego tekściarza przy „Jesus Walks”
- Cardi B przy „Bodak Yellow”
- Travis Scott przy „Stargazing”
- Lil Kim przy swoim hicie „Crush on You”
Cóż, nie powinno nas to dziwić, a jednak zawsze jakoś dziwi i trochę smuci. W końcu rap to jeden z tych gatunków, gdzie nie bycie piosenkarzem, a bycie tekściarzem liczy się najbardziej. Niestety, biznes to biznes, z tym ostrzejszymi regułami, im większe idą za nim pieniądze. Każdy radzi sobie jak może. Przynajmniej wiemy, że Diddy nawinął z serca, rapując „Don’t worry if I write rhymes, I write checks”.
Fot. Drake’s Dad Hasn’t Gotten Around to Listening to Views [youtube]