
Trwające już nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie protesty antyrasistowskie po śmierci George’a Floyda, zaczęły wywoływać realną zmianę. Republic Records, czyli oddział Universal Music, właśnie wydało oficjalne oświadczenie, w którym poinformowało, że rezygnuje z terminu „urban” – dotyczy to zarówno wydziałów oraz stanowisk pracowników, jak i muzyki. O to samo wytwórnia zaapelowała do innych.
Zachęcamy resztę przemysłu muzycznego do podążania tym tropem, ponieważ ważne jest, aby kształtować przyszłość tak, jak chcemy, aby wyglądała, a nie trzymać się przestarzałych struktur z przeszłości
Do tej pory za „muzykę miejską” uznawało się popowe, radiowe kawałki, których wykonawcami byli zazwyczaj Afroamerykanie. Rozwinęła się ona w latach 90., kiedy na amerykańskich listach przebojów zaczęły dominować kawałki takie jak „Drop It Like It’s Hot” Snoop Dogga i Pharrella Williamsa czy „Hey Ya!” OutKast. Wkrótce „urban” stało się także oddzielną kategorią nagród muzycznych. Podczas tegorocznej gali Grammy Tyler, the Creator, który dzięki „Igorowi” zgarnął statuetkę w kategorii najlepszy album rap, zwrócił uwagę na niesprawiedliwość, jaka wynika z tego podziału. Przyznał wtedy, że dla niego określenie to jest po prostu poprawnym politycznie „n-word”.
Do Republic Records podobny ruch wykonała już także firma managerska Milk & Honey. Miejmy więc nadzieję, że jest to początek rewolucji.
fot. kadr z klipu „Odd Future – Oldie”, YouTube.com/OFWGKTA