
Braci Kacperczyk brakowało tak samo jak brakowało Maty albo Jana-rapowanie. Maciek i Paweł, którzy wcześniej tworzyli w niszowych projektach, swój debiutancki album przenoszą na ulicę. Ale tę inną, bardziej estetyczną, chociaż tylko pozornie pozbawioną brudu. Unosi się na niej papierosowy dym, gdzieś w kiblu sypana jest kreska, a później włączany jest James Blake albo Nick Cave. „Sztuki Piękne”, jak zresztą chłopaki powiedzieli w wywiadzie, to nic innego jak zbiór ich osobistych impresji z Warszawy po przeprowadzce tu z Lublina na studia.
Album ze zdjęciami
Całość podsumowana zostaje już w trzecim utworze, singlowych „Chwilach”. Oprócz codzienności, w której tak łatwo jest się zatracić, na albumie pojawiają się też uczucia. Minione, które czasem trudno jest przywołać jak na przykład w „Zdjęciach”, ale które co jakiś czas o sobie przypominają. Wspomnienia wydają się rozmyte, podobnie jak pory dnia. I są bezcenne.
Wydycham każdy dzień/Moje płuca są jak flames/Powoli zapominam cię jak colę light i MySpace/Na jakim etapie jestem?/Marlboro Gold i James Blake
„Chwile”
Chociaż czasem chciałoby się od tej miejskiej codzienności uciec, jest ona na tyle pociągająca, że nie chce się jej porzucać. Widać to doskonale na przykładzie „Zombie”, w którym zwrotka Białasa stanowi kontrast do rzeczywistości, w jakiej żyją bracia. Gdy Maciek śpiewa o społeczności ASP, raper podobne zjawisko opisuje z własnej perspektywy, rozwijając ten skrót jako „Awanturnicy S Patoli”. Opisuje je zresztą genialnie: „Tańczące ruchome rzeźby/Wszystkie owinięte w high fashion/Patrzę ci w oczy, madame/I widzę MDMA/Surrealistyczny eksponat z muzeum przełomu nocy i dnia”. Ten mimo wszystko zwyczajny tryb życia inspiruje oraz wyniszcza jednocześnie. Zwiedzanie kolejnych klit w bad tripie, jakim jest „H4R1B0” sprawia, że na wywołanych kliszach przypomina się legendę trip-hopu. A białe podeszwy, które wtapiają się w betonowe, szare chodniki – zatrzymują na nich na zawsze.
Wszędzie są sobą
Zresztą nie ma potrzeby, aby wracać. Można co najwyżej podróżować, ale Sharon Stone i tak nie odpisała Maćkowi na Instagramie, gdy wysłał jej słonecznika i zarumienioną emotkę. Prawdopodobnie została zabita. Warstwa muzyczna albumu, za którą w największym stopniu odpowiada Paweł, i w której usłyszeć można sporo żywych instrumentów, zgodnie z zapowiedzią, jest bardzo eklektyczna. To zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron tego materiału. Najbardziej widać to w momencie, w którym pogodną, gitarową melodię z wyżej przywołanego „14.02” zastępuje nagle, brzmiący niemalże jak z repertuaru N.E.R.D., „Jumbo Jet”. To luźny, braggowy kawałek, który podobnie jak bardziej popowy „Blask” z Ralphem Kaminskim, podkreśla pewność siebie chłopaków. Nawet, gdy znajdują się w małym mieście, w którym mogą czuć się obserwowani, bo błyszczą.
Bracia Kacperczyk mają szansę mocno wpłynąć na muzykę alternatywną. Być może uda im się ją też nieco odczarować i pokazać, że również może być… po prostu fajna. Zwłaszcza obserwując jak coraz bliżej, również w Polsce, jest jej do hip-hopu.
fot. kadr z klipu „KACPERCZYK – IGGY”, YouTube.com/SBM Label