Felieton,Hip Hop

Na mieście i na Instagramie – Kacperczyk „Sztuki Piękne” [RECENZJA]

Klementyna Szczuka -
Felieton,Hip Hop - - Dodane przez Klementyna Szczuka

Na mieście i na Instagramie – Kacperczyk „Sztuki Piękne” [RECENZJA]

Braci Kacperczyk brakowało tak samo jak brakowało Maty albo Jana-rapowanie. Maciek i Paweł, którzy wcześniej tworzyli w niszowych projektach, swój debiutancki album przenoszą na ulicę. Ale tę inną, bardziej estetyczną, chociaż tylko pozornie pozbawioną brudu. Unosi się na niej papierosowy dym, gdzieś w kiblu sypana jest kreska, a później włączany jest James Blake albo Nick Cave. „Sztuki Piękne”, jak zresztą chłopaki powiedzieli w wywiadzie, to nic innego jak zbiór ich osobistych impresji z Warszawy po przeprowadzce tu z Lublina na studia.

Album ze zdjęciami

Całość podsumowana zostaje już w trzecim utworze, singlowych „Chwilach”. Oprócz codzienności, w której tak łatwo jest się zatracić, na albumie pojawiają się też uczucia. Minione, które czasem trudno jest przywołać jak na przykład w „Zdjęciach”, ale które co jakiś czas o sobie przypominają. Wspomnienia wydają się rozmyte, podobnie jak pory dnia. I są bezcenne.

Wydycham każdy dzień/Moje płuca są jak flames/Powoli zapominam cię jak colę light i MySpace/Na jakim etapie jestem?/Marlboro Gold i James Blake

„Chwile”

Chociaż czasem chciałoby się od tej miejskiej codzienności uciec, jest ona na tyle pociągająca, że nie chce się jej porzucać. Widać to doskonale na przykładzie „Zombie”, w którym zwrotka Białasa stanowi kontrast do rzeczywistości, w jakiej żyją bracia. Gdy Maciek śpiewa o społeczności ASP, raper podobne zjawisko opisuje z własnej perspektywy, rozwijając ten skrót jako „Awanturnicy S Patoli”. Opisuje je zresztą genialnie: „Tańczące ruchome rzeźby/Wszystkie owinięte w high fashion/Patrzę ci w oczy, madame/I widzę MDMA/Surrealistyczny eksponat z muzeum przełomu nocy i dnia”. Ten mimo wszystko zwyczajny tryb życia inspiruje oraz wyniszcza jednocześnie. Zwiedzanie kolejnych klit w bad tripie, jakim jest „H4R1B0” sprawia, że na wywołanych kliszach przypomina się legendę trip-hopu. A białe podeszwy, które wtapiają się w betonowe, szare chodniki – zatrzymują na nich na zawsze.

Wszędzie są sobą

Zresztą nie ma potrzeby, aby wracać. Można co najwyżej podróżować, ale Sharon Stone i tak nie odpisała Maćkowi na Instagramie, gdy wysłał jej słonecznika i zarumienioną emotkę. Prawdopodobnie została zabita. Warstwa muzyczna albumu, za którą w największym stopniu odpowiada Paweł, i w której usłyszeć można sporo żywych instrumentów, zgodnie z zapowiedzią, jest bardzo eklektyczna. To zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron tego materiału. Najbardziej widać to w momencie, w którym pogodną, gitarową melodię z wyżej przywołanego „14.02” zastępuje nagle, brzmiący niemalże jak z repertuaru N.E.R.D., „Jumbo Jet”. To luźny, braggowy kawałek, który podobnie jak bardziej popowy „Blask” z Ralphem Kaminskim, podkreśla pewność siebie chłopaków. Nawet, gdy znajdują się w małym mieście, w którym mogą czuć się obserwowani, bo błyszczą.

Bracia Kacperczyk mają szansę mocno wpłynąć na muzykę alternatywną. Być może uda im się ją też nieco odczarować i pokazać, że również może być… po prostu fajna. Zwłaszcza obserwując jak coraz bliżej, również w Polsce, jest jej do hip-hopu.

fot. kadr z klipu „KACPERCZYK – IGGY”, YouTube.com/SBM Label

Zostaw komentarz

Udostępnij
Felieton
Ekipa Friza i WiP Bros pokazują, jak robić muzykę dla jajec i boruty

Rapujący lub po prostu "muzykujący sobie" YouTuberzy to kontrowersyjny temat w zasadzie od samego początku powstania tego zjawiska. Niektórym faktycznie udało się wywalczyć poważne postrzeganie przez środowisko, choć dla takiego Multiego była to droga przez mękę. Inni wciąż są co najwyżej zabawną ciekawostką, ale spora część nadal pozostaje przede wszystkim sporym źródłem cringe'u. W to wszystko z buta wchodzi Friz, który wraz z nieco bardziej doświadczoną muzycznie ekipą WiP Bros tworzy absolutny, rekordowy hit, do którego w zasadzie trudno się przyczepić.

Hip Hop,News
MGK wydaje walentynkowe… wibratory!

Walentynki to bardzo medialny dzień, dlatego idealnie nadaje się do wydawania nowych rzeczy, tym bardziej jeśli w jakiś sposób nawiązują one do tematu tego święta lub odwrotnie, kompletnie go negują. W Polsce na ten drugi zabieg zdecydował się chociażby Słoń, który wraz z ekipą Dope D.O.D. postanowił wydać utrzymaną w klimacie horror-rapu EPkę. O krok dalej poszedł jednak MGK, który do sprzedaży nie wprowadził specjalnego albumu, ale coś nieco bardziej praktycznego.