
Choć gwiazdami piątej edycji Młodych Wilków zdecydowanie byli ReTo i Bedoes, to raptem niewiele mniejsze nadzieje na wybuch kariery pokładano w świezym członku QueQuality. PlanBe miał wiele cech, które wskazywały na to, że osiągnie sukces, ale w zasadzie nawet za bardzo się do niego nie zbliżył. Czy zrobił to nowy singiel pt. „Berek”?
Wyżej wspomniany kawałek to druga piosenka zapowiadająca nadchodzące ruchy rapera w postaci albumu „Planet Planek”. Be był do tej pory kojarzony z umiejętnym podśpiewywaniem, emocjonalnymi tekstami i nieco rzadziej z klubowymi bangerami pokroju „Coli”. Najnowszy numer odbija jeszcze w innym kierunku, bo ewidentnie został stworzony w klimacie radiowego pop-rocka. Nie jest to niestety nic specjalnie twórczego, bo z takimi brzmieniami, nawet jeszcze bardziej gitarowymi, eksperymentowało już kilku polskich nawijaczy. Podobne kawałki na swoim koncie mają chociażby Otsochodzi czy Wac Toja. Bawił się w nie również Deys.
„Berek” nie wnosi więc niczego nowego, a tylko uwypukla generyczność tego typu projektów. Skoro tamte nie zażarły i nie zachwyciły specjalnie odbiorców, to nowy singiel PlanaBe też na pewno tego nie zrobi. Numer brzmi identycznie jak pop-rockowe hity, które może i trzęsły listami przebojów, ale kilkanaście lat temu. Można do niego potupać nóżką, ale nie zapadnie on w pamięć. Warstwa liryczna jest przy tym miałka, skonstruowana tak, by brzmieć nieco jak apel zbuntowanego, ale zakochanego i uczuciowego punkowca, który jednocześnie chce być puszczany w radiu, więc na za wiele sobie nie pozwala. W efekcie tekst jest mocno nijaki i średnio autentyczny. Do bardziej wymagających fanów to raczej nie dotrze, ale sporo dzieciaków na szkolnej dyskotece w podstawówce na pewno się do tego pobuja, na głos wykrzykując niezwykle buntowniczy fragment o gramie marihuany.
Nie jestem zadowolony, że muszę to napisać, bo również pokładałem w PlanieBe wielkie nadzieje. Wydaje się, zresztą nie tylko mi, że raper niepotrzebnie zaczął kombinować, odchodząc od swojej najbardziej autentycznej stylówki, którą prezentował na dwóch pierwszych długogrających albumach, „Fantasmagorii” i „Insomnii”. Żeby była jasność, jestem jednym z ostatnich osób, które wymagają od artystów, by ci zamykali się w jednej, konkretnej kreacji. Bardzo doceniam i propsuję fakt, że choćby Otschodzi czy Floral Bugs zaczęli tworzyć muzykę, którą czują, a do której nie są przyzwyczajeni ich najwierniejsi słuchacze. W ich przypadkach jednak czuć autentyczność i zdecydowanie w kierunku, w którym idą. Inaczej jest za to z PlanemBe, który według mnie na przestrzeni dwóch ostatnich wydawnictw błądzi, próbując kilku rzeczy, jednocześnie samemu się gubiąc. „Berek” jest kolejnym takim skokiem w bok, a niestety nie krokiem do przodu. Na taki wciąż jednak czekamy. Planka nie wolno skreślać, mając świadomość jego potencjału.
fot. kadr z klipu „PlanBe – Berek (prod. SirMich)”, YouTube.com/QueQuality