
Dziś trochę historii i nowości w jednym – w końcu na rynek trafiła trochę zapomniana, a ważna dla rozwoju technologii Air, sylwetka. I jako redakcja chętnie dołożymy swoją cegiełkę do jej popularyzacji. Oto Air Max 2 Light – nostalgiczny powrót do początku lat 90′.
Wczoraj…
Wracamy do lat 90′, a dokładnie do roku 1994. Masywne biegowe sylwetki wyrastają z ofertach największych brandów jak grzyby po deszczu. Technologia Air już od prawie dekady święci triumfy na nogach biegaczy, koszykarzy i „normalsów”. Pomysł Tinkera Hatfielda był przełomowy. W końcu bowiem pojawił się system zdolny zagwarantować wygodę w zasadzie każdemu – od sportowców, po ludzi ganiających po mieście za codziennymi obowiązkami. Team swoosha wciąż próbuje ulepszyć swój wynalazek. I tak na rynek trafia model Air Max2 lub Air Max Squarted.

Skąd ta nazwa? Od całkowitej zmiany podejścia do poduszki powietrznej. W klasycznej wersji Air zbudowany był z komór wypełnionych powietrzem o identycznym ciśnieniu. W Square postanowiono na radykalną zmianę techniczną: zastosowano cztery komory o dwóch różnych ciśnieniach. Zewnętrzne wypełniono powietrzem o ciśnieniu 25 psi, zaś środkową i tylną – 5 psi. Dlaczego tak? Dwie pierwsze miały zapewniać stopie odpowiednią stabilizację, zaś pozostałe – wygodę i amortyzację. I wybaczcie rozmiar poniższego zdjęcia, ale to prawdopodobnie jedyne, jakie znajdziemy dziś na ten temat w sieci.
Po premierze łącznie czterech kolorystyk – dwóch damskich i dwóch męskich – w 1994 i 1995 roku, na rynek trafiły Air Max 2 Light. Zmian, patrząc na pierwowzór, było sporo. Cholewkę zaczął zdobić mesz, zamsz i skóra. Dość spory wcześniej swoosh ustąpił miejsca mniejszemu i zgrabniejszemu bratu, zaś język, stanowiący wcześniej część neoprenowej cholewki, oddzielono. Przebudowie uległa też konstrukcja podeszwy – w pierwowzorze dość toporna, w nowszym wydaniu została zastąpiona o wiele lżejszą pianką Eva, nazywaną przez Nike „Phylon”. Całość uzyskała dużo bardziej agresywny shape.
Niedługo później projekt umarł. Po prostu. Dlaczego? Na tamten moment ciężko było ocenić czy nowy Air faktycznie działa lepiej. Biegacze, którzy testowali buty, nie potrafili wskazać żadnej znaczącej różnicy pomiędzy tym, a innymi modelami. I tak się to skończyło. Przez długie lata sylwetka spoczywała w archiwach – aż do teraz, gdy retro-modele mają się lepiej, niż kiedykolwiek. To złoty czas dla Air Max 2 Light – sylwetce stuknęło już przeszło ćwierćwiecze.
Dziś…
Pierwsze wieści o reedycji zaczęły trafiać do mediów wraz z końcem ubiegłego roku – i są to (w większości) pary bliźniaczo podobne do oryginalnych wydań. Na ten moment doczekaliśmy się łącznie pięciu kolorystyk Air Max 2 Light. „Blue Dragon„, „Black/White” i „University Gold/Flash Crimson-Racer Blue” stanowią „wersje podstawowe”, dostępne aktualnie w oficjalnym sklepie Nike, w cenie 589 zł.
Ostatnie dwie pojawiły się na rynku pod nazwą „Hornets”. Połączenie kilku motywów kolorystycznych zastąpiły tu monochromatyczne barwy, uzupełnione o kontrastowe motywy w postaci loga Air Max na językach i kolorowych (choć wciąż bliskich barwą całości) swooshach. Swoją drogą – to przeźroczyste zabezpieczenie sznurówek zdecydowanie robi tu robotę. Pary trafiły do kilku wyselekcjonowanych sneakershopów (m.in. Sneakersnstuff) w cenie 139 euro. I wyprzedały się na pniu.
I w przyszłości
Następne wydania już czekają w kolejce. Dwie pierwsze z nich to mrugnięcie okiem do wydań „OG”. Biało-czerwone i biało-fioletowe pary powinny trafić do sprzedaży w ciągu najbliższych tygodni, w tej samej cenie, 589 zł.
Najciekawsze zostawiliśmy na koniec. Nike utrzymuje tendencję koronowania retro-wydań kolaboracjami i w tym przypadku robi to lepiej niż dobrze. Bo jeszcze w tym miesiącu do sprzedaży mają trafić pary powstałe przy współpracy japońskiego butiku atmos. Dostaniemy mocno chaotyczny, gęsto zdobiony logami wzór, utrzymany w kontrastowych barwach – my jesteśmy na tak. Premiera najprawdopodobniej na znanym (i mało lubianym) Nike SNKRS, w tej samej cenie, co poprzednicy.
Na ten moment, to by było na tyle. O kolejnych premierach (i oficjalnej dacie odnośnie powyższych) poinformujemy Was, tradycyjnie, na naszym Instastory. I już teraz zapraszamy na kolejny odcinek „powrotów z przeszłości”, który już wkrótce zagości na naszych łamach.
Nike/Sneaker News fot. Nike/Sneaker News/Sole Collector/ Noir Fonce