
Wywiad z Wudoe zwrócił moją uwagę na jedną ciekawą kwestię. Niby myślę o tym dosyć regularnie, ale kiedy W.E.N.A. przyznał, że cieszy go sukces młodej szkoły, coś do mnie dotarło. Otóż kilka lat temu karierę robili raperzy określonego formatu. Pomijając dinozaurów z wypracowaną fanbazą, przebijali się ci, którzy przemycali do gry coś nowego, ale jednak byli dosyć zachowawczy w kontekście starej szkoły. Dobrymi przykładami są Paluch i Słoń, ale także KęKę czy Białas.
Do powyższych nikt nie miał większych wątów. Beefy beefami, ale słuchacze nie kwestionowali tego, że przytoczeni panowie są kombajnami na tym polu i po prostu mielą resztę aspirujących koleżków. Celowo podałem czwórkę, która robi rap w zupełnie innym klimacie – albo przynajmniej robiła na starcie. Niby klimat inny, ale jednak było to nawijanie w staroszkolnym stylu z rzadkimi wycieczkami w stronę tej naprawdę naprawdę naprawdę nowej szkoły. Niby Paluch miał tę swoją syntetyczną mafię, ale nawijał tam w podziałce klasycznej. Niby Białas z Solarem sięgali po najdziwniejsze wynalazki świata, ale też rozciągali flow na sprawdzone sposoby (triplety? Gdzie tam). Niby KęKę nagrał takie „Z boku„, ale sam przyznawał, że po prostu spodobał mu się bit – nie kumał, że to coś nowego. O Słoniu nie ma co gadać – tam przez lata sunęła ciężka perkusja pod pierwszy w Polsce tak konsekwentnie uprawiany horrorcore.
Więcej ruchów, a mniej pie*dolenia
Ten cytat zna każdy fan polskiego rapu (nie znasz? POZNAJ). TDF miał wówczas na myśli coś wydawałoby się oczywistego – należy zająć się robotą, a nie gadaniem o niej. Wiecie – po owocach ich poznacie. Zabawne, że dzisiaj to hasło świetnie odnosi się do nowej szkoły. Ruchy to flex w klipach, a pie*dolenie? No cóż, o tym mówił mi już Madchild:
(…) te dzieciaki nadal są bystre, po prostu nie używają tylu słów… i dobrze dla nich, rozkładają to bardziej przestrzennie, ułatwia im to koncerty, nie ma w tym nic złego.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że widocznie właśnie to przemawia do młodych słuchaczy. Można się spinać, że we współczesnym rapie (a właściwie trapie) jest mniej treści, ale… cholera – może w tę stronę to ma iść. W dobie clickbaitów i przesytu informacji, dzieciaki paradoksalnie chcą jeszcze więcej odmóżdżenia, a nie lekcji z podwórka. Stopa życiowa wzrosła przez ostatnich kilka lat, więc potupaja o pieniądzach i ładnych dziewczynach pasuje do współczesnych gimnazjalistów „seniorów” z podstawówki. W 2019 roku narzekanie nie jest modne. Modne jest parcie na szczyt, także po trupach. Muzyka, której słuchamy, jest odzwierciedleniem naszych pragnień, emocji i wyobrażeń. A takie kawałki działają na wyobraźnię:
Ukryty w mieście krzyk
Dobrym potwierdzeniem zmiany mentalności jest kawałek „Ukryty w mieście krzyk” – zarówno oryginał Pezeta i Noona jak i remiks Żabsona.
Klasyk z „Muzyki Klasycznej” był osiedlowym hymnem początku nowego millenium (płyta ukazała się w 2002 roku). Faktycznym głosem pokolenia i „chłopaków, którzy siedzą na murku”. Pezet oddał klimat polskich blokowisk w każdym calu, a sam kawałek nie zestarzał się do dzisiaj, nie tylko ze względu na wartość sentymentalną.
W 2018 roku Żabson podjął się reinterpretacji tematu w ramach Projektu Tymczasem. Zrobił z tego egotrip skierowany przeciwko hejterom z internetu. Niby hejtuje „ukryty krzyk w necie”, ale sam poniekąd nim jest, wchodząc w potyczki z anonimowymi komentatorami. Niby próbuje przemycić jakieś ogólne spostrzeżenia, ale właściwie skupia się na sobie, na swojej drodze, karierze i zarobkach.
Co ciekawe, być może nieświadomie, lepiej do Pezeta odniósł się Bedoes. „Nie mamy jeszcze nic, a chcemy szczęściem tego świata wreszcie żyć/My, ukryty w mieście krzyk” – nawijał w 2002 roku Paweł z Ursynowa. „My chcemy żyć, a nie tylko przeżyć/Kwiat Polskiej Młodzieży” – nawijał w 2018 Bedoes.
Zestawienie tych wersów najlepiej oddaje zmianę mentalności, jaka nastąpiła przez te kilka lat. Na początku lat dwutysięcznych chodziło o wyrwanie się z marazmu, który nieodłącznie wiązał się z biedą. Chodziło o dotarcie do pewnej stopy życiowej, która pozwoli żyć „szczęściem tego świata”. W 2018 roku życie na poziomie przeżycia jest zapewnione i większość ludzi właśnie tak funkcjonuje. „Chcemy żyć” symbolizuje tutaj coś więcej – chęć życia na całego, na maksimum możliwości. „Kwiat Polskiej Młodzieży” to z kolei oczywiste określenie w kontekście „Jak nie my, to kto?”. Jest to postawa dalece bardziej roszczeniowa niż ta, którą reprezentował przed laty Pezet. Warszawski raper domagał się wówczas po prostu równych szans i możliwości na godne życie. Bedoes domaga się najwyższych laurów, bo wierzy, że osiągnąć można wszystko. Bez woalowania treści w skomplikowane teksty. Młoda szkoła to samobieżna deklaracja o niezawisłości, sukcesie i byciu selfmade. Więcej flexu, a mniej pie*dolenia.
fot. kadr z wideo „Bedoes w Filharmonii || Finał trasy KPM || SBM VLOG”, youtube.com/SBM Label