
Wczoraj 50 Cent wypuścił klip z Wizem Khalifą i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że piosenka, do której nakręcono teledysk nie należy do żadnego z nich. Obaj byli bowiem jedynie gośćmi na „Hate bein’ sober” Chief Keefa.
Zdziwiłem się, że autor kawałka się na to zdecydował, ale po krótkiej rozmowie z kumplem, któremu za zanęcenie tego tematu należą się „szałtałty”, okazało się, że to nie jedyny teledysk bez autora piosenki w głównej roli. Mało tego, kilka z nich jest świetnych i jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że z wykonawcą kawałka na pierwszym planie byłyby po prostu gorsze.
Siłą tego klipu nawet nie jest kawałek, a narracja. Podłożone sugestie Thuggera w czasie rzeczywistym zmieniają nam to, co dzieje się w kadrze, tworząc niezłe widowisko bez niego. No prawie bez niego, bo przecież jest krótki moment, kiedy pojawia się dograny fragment nawijającego rapera, który jednak nieprzesadnie spina się, jak to w teledyskach zwykle bywa i wcina sobie chrupki. Niesamowitego uroku temu teledyskowi dodaje też wybitny humor autora, który przejawia się głównie w subtelnych scenach przedstawiających, wygiętego kija baseballowego czy policjanta „puszczającego oczko”. O końcówce już nawet nie wspominam, bo Wy pewnie też nawet nie zauważyliście, że piosenka się skończyła, prawda?
Choć Logic lubi i umie się przewozić, co udowadniał chociażby na „Flexicution” czy „Ballin”, to potrafi też wyjść z potężnym przekazem. Tytuł powyższej piosenki to numer amerykańskiej linii wsparcia dla osób rozważających samobójstwo. Piosenka niesie niezwykle wartościowy morał, a wymowny i mięsisty klip tylko go podkreśla. Nie potrzeba tu było nawijającego i machającego rękami Logica, który słusznie usunął się w cień, by prawdziwe wrażenie zrobiła wzruszająca i jednocześnie dramatyczna historia przedstawiona w klipie. Nie byłby jednak sobą, gdyby trochę nie pogestykulował, więc chociaż wcisnął się na monitory w sali komputerowej.
Macklemore postanowił nagrać z Lil Yachtym bardzo przyjemną dla ucha piosenkę na nieco cukierkowym, dziecięcym wręcz bicie. Do takiej nuty trudno raczej wyglądać groźnie na tle drogich samochodów i tańczących panien, dlatego jego autorzy skupili się na klimacie piosenki i w zgodzie z nią stworzyli zabawne perypetie miniaturowego Macklemore’a z „Lil Lil Yachtym”. Młokos kradnący Maybacha i podwyższający sobie siedzenie pudełkiem drogich butów wprawia każdego w uśmiech, a to dopiero pierwsza z wielu zabawnych scen w tym klipie. Przygód jest bowiem więcej, a dodatkowo wzbogacają je prawdziwe postacie. Mamy tam bowiem gwiazdy NFL czy Johnny’ego Danga, jednego z głównych jubilerów raperów. Pojawiają się też obaj artyści, ale ich role trudno określić innym przymiotnikiem niż „epizodyczne”. No i bardzo dobrze.
fot. kadr z klipu „MACKLEMORE FEAT LIL YACHTY – MARMALADE (OFFICIAL MUSIC VIDEO)”, YouTube.com/MacklemoreLLC