
Migos to kultowy już skład, który przystemplował swoją pozycję w światowej rapgrze albumem „Culture”. Krążek zebrał świetne recenzje, ponieważ cały był bardzo solidny oraz posiadał wyróżniające się hity, jak „Bad and Boujee” czy „T-shirt”. Rok później panowie próbowali pobić swój niewątpliwy sukces sequelem tego albumu, ale „Culture II” nie sprostało oczekiwaniom. Faktycznie pojawiły się na nim pojedyncze szlagiery, ale pośród 24 kawałków na tym wydawnictwie było też mnóstwo nudnych zapychaczy, które mu ujmowały. Artyści chcieli dokończyć trylogię i w tym roku wypuścić trzecią część „Culture”, ale sytuacja z koronawirusem zmusiła ich do odłożenia tych planów przynajmniej do lata. Czy może mieć to pozytywny wpływ ten album?
Jeden z członków ekipy, Quavo, udzielając ostatnio wywiadu dla Billboardu zdradził, że stosuje się do zasad społecznej kwarantanny, a gdy już opuszcza dom, to głównie udaje się do studia, by pracować nad albumem. Zapewnia jednak, że album nie ujrzy światła dziennego, dopóki sytuacja związana z koronawirusem ma miejsce, bo artyści muszą wyjść ze swoją nową muzyką do ludzi i poczuć ich reakcję. Oznacza to, że panowie mają mnóstwo czasu na to, by jedynie w mocno ograniczonym gronie dopieszczać swoje dzieło.
Przy wydawaniu drugiej części Migos działali w myśl zasady „im więcej, tym lepiej”. Album był dłuższy, miał większą ilość gości i to takich z absolutnego muzycznego topu. Miało być po prostu grubo. Jak się okazało, ta metoda nie do końca działa i fanom lepiej do gustu przypadła mniej przesadzona, ciekawa, ale jednocześnie nie aż tak pstrokata pierwsza część albumu. Oczywiście nie wiemy, jaką taktykę artyści przyjęli przy okazji pracy nad „Culture III”, ale dodatkowy czas, który zagwarantował im koronawirus, z pewnością da im możliwość przemyślenia wszystkich zabiegów jeszcze po kilka razy. Termin w końcu nie goni, bo wciąż jest bliżej nieokreślony. Jest więc czas na analizę i poprawki.
Wiadomo, w muzyce ostatnio sprzedaje się jej spontaniczność, a numery tworzone na zajawce są wyjątkowo doceniane. Jeśli jednak mówimy o dziele, które ma nie tylko zwieńczyć ciekawą trylogię, ale również być jej najlepszą częścią, musi być ono odpowiednio wymuskane. Lepiej jest więc wziąć dłuto i poprawiać to, co nie jest do końca odpowiednie lub potrzebne, zamiast próbować to zasłonić kolejnymi bajerami w postaci, dodatkowych numerów i głośnych ksywek na featach.
fot. kadr z klipu „Migos – Stir Fry (Official Video)”, YouTube.com/MigosATL